48."Wpłynęło do nas zgłoszenie o pobiciu."

38 3 65
                                    

-Dodałaś proszek do pieczenia? Widzę, że nie jest otwarty - zapytałam, rozglądając się po kuchni. Całą trójką byłyśmy w dupie. Przygotowania do urodzin trwały już od dwóch godzin, a jedyne co miałyśmy przygotowane to balony i to nawet nie wszystkie. Było ich za dużo i nie wiedziałam, czy miałyśmy pompować wszystkie. Moje płuca miały już dosyć, musiałam odpocząć, bo miałam wrażenie, że wyzionę ducha. Dziwiłam się, jak dobrze szło Caroline, ona nadmuchała ich więcej i nie wydawało się, by potrzebowała tak częstych przerw, jak ja.

-Zużyłam cały, ponieważ przygotowałam już ciasto na wszystkie porcje - wyznała Emily.

To ona dzisiaj okupowała kuchnię, sama się zgłosiła do tego zdania. Dobrze wiedziałam, że Montgomery nie potrafiła ani gotować, ani piec. Wciąż nie mogłam zrozumieć, jak mogłam dopuścić, by to właśnie ona zajęła się przygotowaniem przekąsek.

Wyczynem będzie, gdy na stole pojawi się chociaż jedna rzecz do zjedzenia. Nie wiedziałam, czy dobrym pomysłem byłoby pomaganie Emily, we dwie mogłybyśmy narobić jeszcze więcej szkód. Mimo tego, że nic nie odpoczęłam, to chciałam wrócić do Caroline. Jakbyśmy szybciej skończyły, to miałybyśmy więcej czasu na odpoczynek. W takich momentach chciałabym się zamienić z Gabi, ten maluch ciągle spał, a mi by się to teraz przydało.

-Matt chciał kupić pompkę do balonów, ale my stwierdziłyśmy, że to nie może być takie trudne. Nigdy więcej - powiedziałam, widząc, jak biedna Caro męczy się z kolejnym balonem. Miałam ochotę zatrzymać tę karuzelę.

-Ktoś, kto wpadł na pomysł z helem, kocham go. Możemy więcej balonów nadmuchać w ten sposób i będzie łatwiej - wyznała blondynka, ledwo słyszalnym głosem. Dopiero wtedy dała po sobie poznać, że było źle i opadła plecami na kanapę. Przez tę czynność niektóre balony wyleciały w górę, Gabi widząc to, roześmiała się, a jej rączki znajdowały się na nad głową. Zaciskała palce w piąstki, by po chwili je rozluźnić i ponownie uformować w pięść. Caroline podniosła nieznacznie głowę, sprawdziła, czy wszystko w porządku z małymi rozrabiakami. Skipper nie odstępował dziewczynki na krok, był wszędzie tam, gdzie ona. Leżała na macie to on krążył wokół niej, spała w bujaczku, to on spał z nią. Za każdym razem, gdy Gabi byłam na rękach którejś z nas, to szedł za nami i pilnował czy nie zrobimy czegoś niestosownego.

-Czuję, że po tej imprezie będę potrzebować mocnego odpoczynku. Jutro nie wstaje z łóżka - stwierdziłam, usiadłam na podłodze i otworzyłam opakowanie z balonami. Nigdy nie napełniałam ich helem, przez co miałam lekki stres, że coś mogło nie wyjść. Na szczęście blondynka była o wiele odważniejsza ode mnie i po chwili dosiadła się i wspólnie doszłyśmy do tego, jak to wszystko ogarnąć.

Balony, które automatycznie leciały w górę, zwróciły uwagę dziewczynki i psa. Skipper dorwał się do zwykłego balona i zaczął się nim bawić, podbijał go nosem, a ten szybował po sufit. Gabi była tym pomysłem zachwycona i koniecznie chciała mu pomóc, dlatego też wzięłam ją na ręce i sama zaczęłam bawić się różowym przedmiotem. Skipper nie mógł na to pozwolić i chciał być w centrum uwagi. To jego balon był najlepszy i odbijał się najwyżej. Śmiech dziewczynki rozbrzmiewał w całym mieszkaniu i pewnie sąsiadka nad nami mogła usłyszeć, jak się dziecko cieszyło.

-Ja niestety nie mam tak fajnie, mała się obudzi i mam po spaniu. Mimo tego, że Adrien stara się pomagać, to Gabi woli spędzać czas ze mną. Z tatą zostanie na dłużej tylko wtedy gdy jest głodna.

Odwróciłam się z dzieckiem na rękach w stronę głosu, co spotkało się z aprobatą, bo mała natychmiast się obróciła i chciała widzieć, co wyczyniało się za moimi plecami. Do tej pory nie słyszałam, by Harris narzekała na macierzyństwo, tak naprawdę to pierwszy raz, gdy otwarcie się do tego przyznała.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz