69. "Dbaliśmy o to, aby to wyglądało, jakby ktoś z tego korzystał."

43 3 33
                                    

Z ogromną niechęcią otworzyłam oczy, chciałam dowiedzieć się, czy wczorajszy dzień to była rzeczywistość. Najlepiej by było, gdyby to był tylko sen.

Niebieskie ściany nie wskazywały na sypialnię w mieszkaniu chłopaka, dlatego spojrzałam na okno, aby po sekundzie zmienić obiekt, na który patrzyłam.

Skierowałam wzrok nieco niżej, pod ulubionym miejscem szatyna należał Skipper na prowizorycznym legowisku. Smok był razem z nim, co wyglądało niezwykle uroczo.

Usłyszałam niespokojny ruch za mną, dlatego zwróciłam się ku chłopakowi. Leżał na znak, patrzył na wyłączony telewizor. Wydawało mi się, jakby nie spał całą noc.

Gdy ja smacznie śniłam o miejscu, w którym się znaleźliśmy, to on przeżywał coś w środku. Może potrzebował kogoś do towarzystwa? Może chciał mieć kogoś przy sobie, żeby móc czuć się bezpiecznie we własnym pokoju? Byłam samolubna, bo zostawiłam go samego z myślami, jakie miał w głowie.

Zawiesiłam się na parę sekund, patrząc na widok pogrążonego w otchłani myśli.

Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek udałoby mi się odkupić te winy, ale musiałam być wtedy z nim. Być przy nim.

Przybliżyłam się i tak, żeby nie przeszkodzić, ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. Leżałam nieco niżej od niego, dlatego bez problemu mogłam skierować twarz do niego. Wzrok miał beznamiętny, co przyprawiało o dziwne emocje. Dlaczego tak się stało?

-Dlaczego nie śpisz?

Widziałam, jak zmienił pozycję rąk. Lewą mnie objął, a prawą podłożył sobie pod głowę, którą zwrócił do mnie.

Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu mogłam usłyszeć tylko nasze oddechy. Matt nie odpowiadał. Patrzył na mnie, a ja czułam bicie jego serca, przyspieszone bicie serca.

Czułam się winna tej sytuacji. Gdyby nie zabrał mnie wtedy do swojego rodzinnego domu, to nie byłoby tego syfu.

Byłam powodem jego kłopotów.

-Mam wrażenie, że moja rodzina jest mi obca. Nie wiem dlaczego, ale to może być moja wina.

Bez zastanowienia chciałam temu zaprzeczyć. Jednakże zabrakło mi języka w gębie. Bardzo niekomfortowe było siedzenie w ciszy. Pierwszy raz od początku naszej znajomości cisza powodowała ból w klatce piersiowej. 

-Nie mów tak. Nie możesz obwiniać się o wszystko.

Próbowałam znaleźć sposób, w którym mogłabym mu pomóc. Chciałabym dać mu siły na walkę z cierpieniem. Gdybym tylko mogła, to przyjęłabym cały ból i zło, jakie miał w sobie i które jeszcze go czekało.

-Mógłbym powiedzieć to samo. Też obwiniasz się o całe zło na świecie, niepotrzebnie.

Miał rację, lecz ja miałam ku temu powody. Morgan robił złe rzeczy, ja miałam jego geny, a za nimi kryło się jedno, wielkie zło.

Przerzuciłam nogę na drugą stronę i położyłam się na nim. Złączyłam ręce na wysokości jego barków i oparłam na nich głowę. Niespodziewanie poczułam jego usta na czubku głowy.

-Dziwnie się czuję z tym, co powiedział John. Dziadkowie są dziwni, ale nie rozumiem, dlaczego kłamią.

Znowu miał rację. Michael i Isabella byli dziwni, nawet nasz mały obrońca, nie był do nich przekonany. Nowi ludzie, to dla niego okazja do zabawy albo strachu, który odczuwał, gdy był sam wśród obcych. Podczas spotkania z dziadkami Matteo, Skipper zachowywał się agresywnie. Wtedy tego aż tak nie zauważyłam, dopiero mnie olśniło. To był kolejny dowód na to, że kundelek znaleziony w lesie, był nam pisany.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz