8. "Będę czekać w kawiarni Angel"

34 3 6
                                    

Podróż do szkoły z tym dziwnym typem była naprawdę męcząca. Facet próbował wypytywać o moje życie prywatne, ale byłam nieugięta. Nie miałam zamiaru się mu zwierzać, przecież jemu nie można było ufać. Pracował dla mojego ojca, więc nie mógł być kimś z kim można sobie ot, tak urządzać pogawędki. Tym bardziej że gdzieś w samochodzie na pewno był podsłuch. Może to był plan ojca, myślał, że Vincent złapie ze mną dobry kontakt i wyciągnie wszystkie informacje, które będą go satysfakcjonowały. Do ojca nie docierały moje prośby, bym mogła sama docierać do szkoły.

Moja głowa przez całą podróż była oparta o szybę, próbowałam myśleć o wszystkim tylko nie o tym, kto odwozi mnie do szkoły. W tle leciała piosenka, której nie mogłam rozpoznać, aż nagle mężczyzna ją wyłączył.

-Lepiej dla Ciebie byś nie zadawała się z nieodpowiednimi osobami. Morgan dużo wie, ale nie wszystko od razu do niego dociera. To tylko kwestia czasu.

Gdybym mogła, to ten człowiek nie miałby już języka, teraz już wiedziałam, dlaczego to taki cudowny pracownik. Zwyczajnie kapował ojcu, a przecież to zasada numer jeden w jego firmie. Jak tylko ktoś przekazywał informacje ojcu o reszcie pracowników, to nagle dostawał lepszą posadę albo stawał się jego prawą ręką. Tacy ludzie nie wytrzymywali długo i po kilku miesiącach sami się zwalniali, bo nie byli w stanie nadążyć nad zleceniami szefa.

-Nie wiem, o co ci chodzi, ale nie będziesz mi mówił co mam robić.

Chciałam brzmieć na bardzo wkurzoną, ale nie zawsze to wychodziło. Jak on mógł w ogóle mówić takie rzeczy. Czy on myślał, że ja nagle będę się go słuchać? Niedoczekanie jego. Mógłby być najważniejszą osobą w mieście a ja i tak miałabym to wszystko gdzieś.

Dwunastego czerwca straciłam wiarę we wszystko, co się działo wokoło mnie, przestałam komukolwiek wierzyć, kogokolwiek słuchać. Przez ten jeden dzień mój cały światopogląd legł w gruzach, to był moment, w którym straciłam wszystko, straciłam szczęście, na które czekałam tyle lat. Straciłam możliwość normalnego życia, które gwarantowałoby mi odcięcie się od tej rodziny, tego miasta, tych złych momentów.

-Znajomość z Thompsonem nie wyjdzie Ci na dobre. Lepiej, żebyś to zakończyła dla własnego dobra - powiedział mężczyzna.

Myślałam, że już bardziej nie mógł mnie zdenerwować. Myliłam się. Po zaparkowaniu przed budynkiem,  zauważyłam, że to było moje miejsce docelowe, więc otworzyłam drzwi.

-Sama będę sobie wybierać znajomych i tobie nic do tego. Nie masz prawa, by mówić mi, z kim mam się spotykać - powiedziałam podniesionym głosem.

Trzasnęłam drzwiami i nie czekając na nic, ruszyłam do tego znienawidzonego budynku. Brakuje jeszcze tylko jednej osoby dzisiaj, która by mnie zdenerwowała, a wybuchnęła bym i w końcu kogoś zabiła.

Może lepiej dla wszystkich by było, gdybym zniknęła na jakiś czas.

Przez pierwsze dwie lekcje byłam wrakiem, myślałam tylko o tym zdarzeniu z rana, po pierwsze zastanawiałam się, czy Vincent bawił się w detektywa i mógł mnie śledzić. Po drugie, dlaczego miałby to zrobić, dlaczego ostrzegał mnie przed Matteo?

Może wszyscy wiedzą coś, czego ja nie zauważyłam. Przypominałam sobie sytuacje, w których spotykałam chłopaka, odtwarzałam je w głowie, ale nic nie przykuwało mojej uwagi, by dostrzec coś dziwnego. Naprawdę próbowałam wykrzesać z siebie wszystko, ale to nie było takie łatwe. Moje myśli były przysłaniane przez nasze wczorajsze spotkanie, ten wieczór był najmilszym w moim ostatnim czasie. Wtedy nie czułam tego lęku, przede wszystkim mogłam być sobą i nikt nie mówił, że to coś złego i nie powinnam się tak zachowywać. Postanowiłam co nieco poszukać na temat Matteo, każdy wiedział, jak dużo informacji było o nas w internecie. Wystarczy wpisać imię i nazwisko, a wychodziły potrzebne nam informacje.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz