40. "I przez to się upiła?"

42 3 39
                                    

***

-To jest dziwne. Odebrałem listy dzisiaj dokładnie dziesięć po dwunastej.
...
-Ciekawe. Skąd ona wiedziała o mojej korespondencji? Podsłuchuje mnie czy co?
...
-Nie mam go od wczoraj. Fakt facet powiedział, że był u nas wczoraj, ale nikogo nie było i przyszedł do firmy dosłownie trzydzieści minut przed tym, jak go przeczytałaś.

***

-Rozumiesz coś z tego? - zapytałam, gdy obie znajdowałyśmy się w samochodzie Emily. Przed szkołą robiło się pusto. Na parkingu zostało tylko kilka aut i jak mogłam się domyślić, były to pojazdy nauczycieli. Spędziłyśmy tak długo czasu na obmyślaniu planu, w jaki próbowała wpakować mnie Madison.

Do cholery pół nocy myślałam nad tym, co takiego zrobiłam światu, że mnie tak nienawidził. Najpierw popieprzona rodzinka, znajomi też nie lepsi. Prawdę mówiąc, garstka ludzi była ze mną ze względu na to, jaka byłam, a nie przez nazwisko lub przez strach w obawie o gniew ojca, bo jego córusia czuła się osamotniona.

Przez większość czasu byłam pozostawiona sama sobie, nigdy nie narzekałam na taki obrót spraw. O wiele bardziej wolałam zamknąć się w domu i spędzić ten czas sama ze sobą niż na imprezach z ogromną liczbą nieznanych osób.

-Przyznam, że mnie zaintrygowałaś. Nie spojrzałabym na to z tej perspektywy. Madison to suka i posunie się do wszystkiego, by tylko namieszać.

To fakt. Madison była strasznie podstępna. By obronić własną dupę, była w stanie zwalić winę na kogoś innego, by tylko być oczyszczona.

-Myślę, że zrobiła to specjalnie by wprowadzić zamieszanie i to dość poważne.

Emily nareszcie wsadziła kluczyk z breloczkiem w kształcie śnieżynki do stacyjki. Odpaliła samochód i ruszyłyśmy w kierunku mieszkania Matteo. Wczoraj nie miałam okazji z niego wyjść. Albo zwyczajnie nie miałam na to ochoty.

Musiałam wszystko przemyśleć, a nieobecność Thompsona w mieszkaniu tylko mi w tym pomogła. W ciszy i spokoju mogłam przeanalizować całą sytuację. Mogłam mieć za złe to, że Matt nic mi nie mówił. Może prościej by było, gdybym miała się o co zahaczyć. Jednakże jego tajemniczość doprowadzała czasami do szału. Nie byłoby tego problemu, gdyby tylko zechciał powiedzieć, dlaczego oskarżenia padały na Morgana. Akurat ja bardzo dobrze wiedziałam, że on nie był kryształowy. Bardzo dużo miał za uszami, ale nie sądziłam, by bawił się w brudzenie sobie rączek.

-Mam wejść z Tobą na górę? Nie widzę jego samochodu.

Pokręciłam głową. Znowu miałam ochotę na pobycie przez chociaż kilka minut samej. Odpięłam pas, ucałowałam w policzek przyjaciółkę i złapałam za klamkę. Nie zdążyłam otworzyć drzwi na oścież, ponieważ zostałam przez nią zatrzymana.

-Dostałam wiadomość od Dario, że idziemy do baru. Mogę nie słyszeć, jak będziesz dzwonić.

Klepnęłam ją w udo i pożyczyłam udanej zabawy. Nie zamierzałam dzisiaj do niej dzwonić, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wyszłam z auta i udałam się do klatki schodowej.

Po jakichś kilku sekundach wychodziłam z windy. Od wejścia do tego urządzenia w dłoniach trzymałam klucze do mieszkania.

W środku nie było nikogo, cisza ta była błogosławieństwem. Od razu skierowałam się do sypialni i rzuciłam na łóżko. Stopami dotykałam podłogi, na ten moment nie mogłam się podnieść i przemieścić.

Liczyłam na chwilę drzemki. Niestety ani Bóg, ani Szatan nie umieli spełnić moich oczekiwań i w niedługim czasie po moim położeniu się usłyszałam kroki i szczekanie. Podgryzanie na przemian z lizaniem nie miało końca. W końcu się przemogłam i zabrałam Skippera na łóżko, miałam nadzieję, że nie podekscytuje się za bardzo i nie zabrudzi pościeli.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz