36." Moja krew."

27 3 22
                                    

Godzina mijała w pięć minut. Dlaczego nie można było tego opóźnić? Noc minęła tak szybko, że nawet nie wiedziałam, czy się wyspałam. Niby wstałam jak zwykle, ale czułam się wypruta z jakichkolwiek emocji.

Czekałam, aż mleko się delikatnie ochłodzi, ponieważ z tego wszystkiego nieco je przegrzałam. Nie wiedziałam, czy przez moje roztargnienie tym razem nie będę musiała znowu zadbać o ponowne nagrzanie. Skorzystałam z pomocy Caroline i kilka kropel mleka wylałam na swoje przedramię. Nie było bardzo gorące, więc wróciłam do salonu. Tym razem nasze spanie też rozpoczęło i zakończyło się na kanapie. Niedaleko było łóżeczko, a w nim dziewczynka i Skipper. To zwierzę nie dało się od niej odciągnąć, jak tylko próbowaliśmy odłożyć psa do posłania, to wracał w pobliże małej Harris. Mimo wszystko nie byliśmy bezuczuciowymi istotami, by tak go katować.

Stanęłam w przejściu do salonu i przyglądałam się temu, co się działo wewnątrz. Matt siedział oparty plecami o sofę, nogi miał zgięte, a dziewczynka machała do niego rączkami.

-A kto to się tak uśmiecha? Wyspana?

Chłopak łaskotał ją twarzą po brzuszku, a ona wydawała z siebie dźwięki podobne do tych z wczoraj. Świetnie się razem bawili i ewidentnie Gabi znalazła swojego ulubionego wujka. Oplatała rączkami jego głowę, ale na tak malutkie dziecko nie miała siły, by go przytrzymywać, chociaż po niej było widać, że chciała. Pospiesznie wyciągnęłam telefon i zaczęłam nagrywać.

Wyglądało to uroczo i chciałam mieć pamiątkę. W gorsze dni mogłabym to sobie odtwarzać i humor wracałby na odpowiednie tory. Nie umiałam pohamować śmiechu, co przyczyniło się do przyłapania mnie na tej czynności. Matt również miał uśmiech na twarzy i nie schodził mu do momentu, gdy zauważył, że wciąż go nagrywałam. Podeszłam do nich, podałam mu butelkę, na którą reakcja była jednoznaczna. Otwarta buzia czekająca na jedzenie oznaczała, że zabawa z wujkiem spowodowała ogromny głód.

-Mleko mistrzów przyszło, czas się najeść.

Gabi po usłyszeniu słów chłopaka wyciągnęła do niego rączki. On ułożył ją sobie na lewej ręce i przejął ode mnie przedmiot. Nie zwlekając, a przede wszystkim nie drocząc się z dzieckiem, przyłożył jej butelkę do ust. Wsłuchując się w otoczenie, jedyne co docierało do naszych uszu, to dźwięk ssania smoczka przez Gabi. A ja dalej nie mogłam przestać się uśmiechać, chłopak musiał to zauważyć, ponieważ już któryś raz w ciągu kilku minut posyłał mi, pytające spojrzenie.

-Coś się stało, że masz taką minę?

Pokręciłam głową i szybko pocałowałam go w policzek. Moja głowa samoistnie znalazła się na jego barku. Siedzieliśmy cicho, przyglądaliśmy się Skipperowi, który jak zaczarowany robił to, co jego nowa koleżanka. Jadł swoją porcję karmy z miski, zachowywał się jak klon. Gabi spała, on również. Ona jadła, on też. Ciekawe czy też wyjdzie, gdy po dziewczynkę wrócą rodzice.

-To było tak bardzo urocze. Dalej nie wierzę, że to Ty.

Nie widziałam jego twarzy, ale mogłam dać uciąć sobie dłonie, że właśnie przewrócił oczami. Reagował tak tylko wtedy gdy robił coś najnormalniejszego na świecie, a ja zwracałam na to szczególną uwagę.

Fakt czasami mnie tym denerwował, ale nie mogłam na to nic poradzić. Dopiero się poznawaliśmy i takie zachowania mogły być normalne. Potrzebowaliśmy dużo czasu, by się dotrzeć. Prawdę mówiąc, znaliśmy się zbyt krótko by być przyjaciółmi.

W moich myślach wciąż nie wiedziałam, co zrobiłam, żeby znaleźć się u niego. Nie byłam dla niego zbyt miła, ale on też nie wydawał się zachwycony tym, że mnie poznał.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz