30. "A co jeśli odmówię?"

40 3 24
                                    

-Mogę wyjść? - zapytałam dość mocno wkurzona, to nie był dobry pomysł, by z samego rana mnie wkurzać. Rozumiałam sytuację i to, że była druga po południu.

Trochę nam się pospało. W pierwszej chwili jak ujrzałam Emily w drzwiach, myślałam, że śniłam. Wczoraj się widziałyśmy i nie była w najlepszym stanie, a wtedy jak gdyby nigdy nic pojawiła się i nie pozwalała mi wyjść z sypialni. Irytowało mnie to i nie mogłam pojąć, dlaczego robili z tego tak ogromną aferę. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się szatyn.

-Idź, pomóż w kuchni, ja się nią zajmę.

Zaraz po tym dziewczyna opuściła pomieszczenie, a Matt wepchnął mnie do środka. Usiadłam na niepościelonym łóżku i jak naburmuszona dziewczynka założyłam nogę na nogę, ułożyłam ręce pod piersiami i odwróciłam się, jakbym była obrażona.

-Może jeszcze kajdanki wyciągnij! - powiedziałam podniesionym głosem.

Chciałam wyjaśnień. Chciałam zaprzestania odgrywania tej szopki. Do cholery dobrze wiedziałam, że był Nowy Rok, dobrze wiedziałam, że to dzień moich urodzin. Osiemnaste urodziny dla niektórych to naprawdę poważna sprawa, ale nie dla mnie. To kolejny dzień, a raczej pierwszy dzień tego roku. Akurat bardzo dobrze wiedziałam, że ten dzień był jednym z najgorszych na obchodzenie urodzin. Jak byłam dzieckiem, to każdy był na mocnym kacu, gdy chciałam dostać prezent, zjeść tort lub zwyczajnie się pobawić. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek moje urodziny były cudownym dniem, tak jak o tym wspominała reszta znajomych.

-Zostawię coś na później, no już. Nie bądź zła, chcieliśmy dobrze - wyznał, kucając przede mną.

Złapał dłonie w swoje i ułożył je na moich kolanach. Złożył na nich pocałunek i usiadł obok. Wyciągnął jakiś przedmiot z tylnej kieszeni i podał mi, dopiero po rozłożeniu tego mogłam dojrzeć opaskę zasłaniającą oczy. Od razu nie zgodziłam się na założenie jej. Skoro wiedziałam, co się szykowało to, po co to wszystko.

-Co mam zrobić byś to założyła? - zapytał, a ja zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym wymyślić.

Patrzyłam na sufit i udawałam duże zamyślenie, było rano, a mój mózg był jeszcze nie na siłach, by ruszyć, chociaż jedną szarą komórką. Po chwili popukałam się palcem w lewy policzek, na co chłopak przekręcił oczami.

-Jeszcze Ci mało?

Bez zawahania spełnił swoje zadanie, ale jak zwykle musiał to zrobić po swojemu. Najpierw mocno chwycił mnie za brodę i skierował w swoją stronę, pocałował usta, a następnie policzek. Po czym ręką pospieszał mnie, bym w końcu ją założyła.

Zrobiłam to, obrałam sobie za cel, że po wszystkim go trochę pomęczę. Nic nie widząc, dałam się poprowadzić. Już zdążyłam się przyzwyczaić do tego mieszkania i mogłam poznać, gdzie byliśmy. Przechodziliśmy przez korytarz, gdy mogłam poczuć zapach smażonego jedzenia. Już chciałam mieć to za sobą. Dobijało mnie jeszcze bardziej to, że chora Em postanowiła olać chorobę i świętować to, czego tak bardzo nie lubiłam.

-Czuję jedzenie, a jestem głodna, więc się pośpieszcie - krzyknęłam tak, by wszyscy mogli to usłyszeć, w odpowiedzi gdzieś tam głębiej w mieszkaniu Dario się zaśmiał. Zatrzymałam się gwałtownie, rękami próbowałam wyczuć, gdzie byliśmy. Pusta ściana nie mówiła nic, mogłam być między łazienką a kuchnią oraz między salonem a tajemniczym, zamkniętym pokojem Thompsona. Głos po lewej stronie upewnił mnie, że byłam przy wejściu do salonu.

-Przecież wy zbankrutujecie na tym jedzeniu - wyznał nadzwyczaj zadowolony Lewis.

W tym momencie opaska została mi zdjęta, musiałam się przyzwyczaić do światła codziennego, mrugając kilkakrotnie. Nie miałam pojęcia, ile trwało moje przyzwyczajanie się, ale jak już mogłam normalnie widzieć otoczenie, to nie mogłam powiedzieć złego słowa o wystroju.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz