22. "Masz pełno krwi na sobie."

38 3 24
                                    

Matteo: Wieczorem się zdzwonimy, mam teraz ważne spotkanie.

Po zobaczeniu tych kilku słów zdałam sobie sprawę z tego, że możemy się nigdy więcej nie zdzwonić, nigdy nie spotkać. Już mogłam nie usłyszeć jego głosu. Jeszcze nic się nie stało, a ja już za tym tęskniłam. Jak to było możliwe, by tak się na coś nastawić.

Ja: Miejmy nadzieję. Powodzenia.

Kliknęłam, wyślij i odrzuciłam urządzenie. Opadłam na materac, moje myśli krążyły wokół jednej rzeczy. Analizowałam każdy sposób na dobre wyjście z sytuacji. Tylko co z tego, jak nie było takiej możliwości. Z takim człowiekiem jak Morgan Hadaway nie było dobrych sytuacji. Nie miałam pojęcia, ile czasu spędziłam w jednej pozycji, ale wybudziłam się w momencie, gdy klucze w drzwiach wydały charakterystyczny dźwięk.

Jak na zawołanie stanęłam na baczność i zasalutowałam, po chwili zorientowałam się, że stałam jak idiotka. Postanowiłam spokojnym, bardzo pewnym siebie krokiem zejść na dół i zacząć mój plan. Dokładnie przez jedenaście schodów byłam pewną siebie dziewczyną, która zmierzała ku lepszemu życiu. Tylko ten ostatni krok, przy którym usłyszałam bardzo, ale to bardzo wkurzony głos ojca zmienił moje nastawienie.

Chciałam się wycofać, będąc niedaleko wroga. Tak nie postępowali bohaterowie, oni walczyli do końca. Nawet gdyby cokolwiek złego miało mi się stać, to chociaż jedno z moich marzeń spełniłam.

Uderzyłam się w policzek na pobudzenie, żwawo szłam do jadalni, gdzie najpewniej siedział Morgan po powrocie z firmy. Stanęłam za jego plecami i najbardziej zdeterminowana, jak tylko umiałam, zaczęłam to, co już dawno planowałam.

-Musimy porozmawiać i to jak najszybciej - oświadczyłam. Próbowałam brzmieć groźnie, ale nie wiedziałam, jak to brzmiało, bo ojciec niezbyt spieszył się do rozmowy. Podpisywał jakieś papiery i dopiero po czwartej kartce zwrócił uwagę na moją osobę.

Skrzyżowałam ręce pod biustem i czekałam na widok jego twarzy. Schował plik do teczki i wstał, nagle ogarnęło mnie przerażenie. Plan zaczął ulatywać mi z głowy, a nie mogłam do tego dopuścić. Jedynym dobrym pomysłem było zacząć mówić, lecz to nie było takie proste, bo ktoś mi przeszkodził.

-Masz czas do jutra, nie musiałaś dzisiaj się decydować. Skoro już to zrobiłaś, to zaraz zadzwonię i załatwię ci praktykę.

Nie rozumiałam, jak mógł pomyśleć w takim momencie o jakiejś durnej praktyce. Przecież to nie było najważniejsze w życiu. Do cholery ten człowiek potrafiłby wkurzyć nawet umarłego. Jak on doszedł do swojego imperium, skoro był tak głupi.

-Nie o to mi chodziło. Nie pójdę na prawo, nie będę spełniała twoich oczekiwań - wyznałam to, co tak bardzo ciążyło mi na sercu i to już od dawna. Tylko dlaczego nie było łatwiej? Spojrzałam na niego i nie przewidziałam, co mnie czekało w najbliższych sekundach lub nawet godzinach.

-Co ty sobie gówniaro wyobrażasz? Wiesz, że nie ma takiej opcji? - wyznał z mordem w oczach, zacisnął pięści i poczerwieniał na twarzy. Jego oczy wyrażały najgorsze zło tego świata. Już kiedyś coś takiego widziałam. Dokładnie tak samo było w przypadku gdy Matt dowiedział się prawdy. Nie wiedziałam dlaczego, ale to nie było miłe.

Drugi raz tego nie chciałam przechodzić, a jednak sama się w to wepchnęłam. Mogłam to ominąć, chyba właśnie po ojcu odziedziczyłam głupotę.

-To moje życie! Ja chcę robić to, co będzie sprawiało mi przyjemność, a nie to, co sobie wymyślisz. Nie przejmę też twojej firmy, po co mam to robić? Nigdy tam nie byłam, nie wiem, na czym polega. To nie ma w ogóle sensu! Nie będzie żadnej praktyki! Nie będzie żadnego prawa i albo się z tym pogodzisz, albo firma pójdzie na straty i to Ty będziesz tego powodem - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Nie sądziłam, że to kiedyś nadejdzie, ale najwidoczniej musiało, żeby w końcu coś do tego mężczyzny dotarło. Myślałam tak, dopóki jego osoba nie zaczęła przybliżać się do mnie. Gdy on robił krok do mnie, to ja robiłam krok w tył, by się ochronić. Było tak, dopóki nie dotknęłam plecami ściany.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz