71. "Wiecie, że o pracę starała się córka Morgana Hadawaya?"

42 3 34
                                    

Ostatnie czterdzieści godzin było bardzo dziwne i jednocześnie stresujące. Po tym, co odkrył Logan, czułam niepokój. Przez te prawie całe dwa dni myślałam i analizowałam nagrania. Głos Morgana zaczął mi świtać po czwartym albo piątym przesłuchaniu rozmów z filmów. W pierwszej chwili próbowałam temu zaprzeczać, ale zdałam sobie sprawę, że nie mogłam go usprawiedliwiać. Morgan był zdolny do zlecenia podpalenia magazynów, więc sprawa ze zniknięciem rodziców Matteo mogła mieć z nim duży związek.

Musiałam tylko dowiedzieć się, co takiego sprawiło, że nasze rodziny wstąpiły na wojenną ścieżkę.

Najgorsze było to, że złe myśli przychodziły do mnie podczas samotności. Próbowałam się rozkojarzyć różnymi czynnościami, do tego stopnia, że poprzedniego dnia po południu wysłałam kilkanaście CV do firm. Stanowisko nie miało znaczenia, chciałam tylko zająć czymś głowę. Byłam na tyle zdesperowana, że zgłaszałam się wszędzie.

Dlatego też moje zdziwienie było gigantyczne, gdy niemalże po trzydziestu minutach dostałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Byłam podekscytowana i przerażona. Nie mogłam nic nikomu o tym powiedzieć. Chciałam przeżyć to sama ze sobą. Chociaż mogłabym podejrzewać, jak zareagowałby Matt. Nie chciałam odczuć rozczarowania, gdybym się pozytywnie nastawiła, a jednak nic by z tego nie wyszło.

Miałam już dość trudnych emocji, które w poprzednich dniach przeze mnie przechodziły. Chciałam pozbyć się tych dziwnych odczuć. Szatyn próbował mi w tym pomagać. Zapewniał mnie, że nic się nie zmieniło. Nie chciało mi się w to wierzyć, ponieważ wieczorami, gdy leżałam w łóżku, to myślałam nad swoją przyszłością. Jak długo jeszcze będę miała możliwość na normalne życie? Równie dobrze w następnym dniu mogłam wylądować na ulicy.

Thompson mógłby właśnie zacząć mnie obwiniać o wszystko, co zrobił Morgan. Przecież najłatwiej było zwalić winę na kogoś, kto nie miał zielonego pojęcia o danej sytuacji. Byłam łatwym celem.

Dlaczego ludzie wykorzystywali to, w jakim środowisku się wychowywałam? To było tak zwane kopanie leżącego. I ta czynność musiała być dla mnie przeznaczona od najwyższego. Każdy, kto kiedykolwiek usłyszał moje nazwisko, to już wszystko o mnie wiedział, mimo że kompletnie mnie nie znał.

Jakieś dwa może trzy lata temu byłam kojarzona wyłącznie ze sportem, od roku moje nazwisko kojarzyło się z jednym.

Akurat podczas siedzenia w kolejce w szwalni, do której zostałam zaproszona, nachodziły mnie okropne myśli. W sumie w minimalnym stopniu to mi pomagało, ponieważ moja głowa była zajęta. Gdybym miała tylko siedzieć i zastanawiać się, jak mogłaby wyglądać moja rozmowa rekrutacyjna, to bym chyba zwariowała.

Co jakiś czas, tak czy siak, odbiegałam od analizy ostatnich wydarzeń, dlatego że, kolejne osoby wchodziły i wychodziły z biura.

Od samego wyjścia z windy wiedziałam, że nie mogło być łatwo. Kilkanaście osób ubranych bardzo elegancko czekało, aż ktoś wywoła ich nazwisko. Poczułam się niechlujnie, gdy miałam na sobie czarne garniturowe spodnie, białą bluzkę i marynarkę pasującą do spodni z szafy Matteo.

Usiadłam na przedostatnim wolnym krzesełku i zaczęłam się bardziej denerwować. Na pierwszy rzut oka widziałam kilka jak nie kilkanaście potencjalnie lepszych pracowników ode mnie.

Obok siedziała dziewczyna, która w rubryce kursy miała kilka linijek wypisanych różnymi dodatkami, które biły mnie na głowę. Moje CV zawierało ukończenia liceum i to bez wyróżnień. Brawo dla mnie to było moje jedyne osiągnięcie.

Gdy kolejka się skracała, to byłam coraz bardziej zestresowana, co objawiało się poceniem. Intensywnym poceniem. Miałam wrażenie, że moje dłonie były tak mokre, jakbym nie wytarła ich po umyciu.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz