65. "Musiałem przemyśleć kilka spraw."

42 3 58
                                    

Siedem tysięcy dwieście sekund temu położyłam się, aby odespać ostatni dzień. Finalnie nic z tego nie wyszło, bo nie mogłam zmrużyć oczu. Przewróciłam się na plecy, łuna światła wydobywająca się z jednego pomieszczenia, docierała do sypialni. Dzięki temu mogłam zobaczyć, że na zegarze widniała godzina druga piętnaście.

Rozejrzałam się, ale nikogo nie było. O tej porze Matt powinien spać. Chyba że spał w salonie. Tylko dlaczego? Wieczorem wszystko było w porządku, nie było powodu by spał na niewygodnej kanapie.

Nagle światło zgasło, więc zapaliłam lampkę na szafce nocnej. Chciałam wstać i zobaczyć co się działo w innych pomieszczeniach, ale nie miałam takiej możliwości. W progu pojawił się szatyn w samych bokserkach, zupełnie jakby dopiero szykował się do snu. Jak tylko zobaczył, że nie spałam, to zablokował telefon i odłączył słuchawki.

-Obudziłem cię?

Zaprzeczyłam, nie mógł mnie obudzić, skoro nawet nie zasnęłam. Jak widać, on też miał z tym problem. Szybko wszedł pod kołdrę, wygodnie się ułożył i dopiero przy tej czynności, zauważył w nogach czworonożnego przyjaciela. Pomyślałam, że mógł się wkurzyć, bo Skipper miał zakaz wchodzenia na łóżko, lecz nic takiego nie miało miejsca, Matt położył się, uważając na psa i objął mnie prawą ręką.

-To dlaczego nie śpisz?

Nakrył nas szczelnie kołdrą i zgasił lampkę. Zmieniłam pozycję na boczną, wtuliłam się w niego jak w misia. Miał gorącą skórę, która sprawiała wrażenie przyciągania.

-Nie wiem, chyba mam zbyt duży natłok myśli. A ty?

Przez krótką chwilę była między nami cisza, dlatego ułożyłam dłoń na jego klatce piersiowej. Poprzez dotyk chciałam dodać mu odwagi.

-Musiałem przemyśleć kilka spraw.

Przy wypowiadaniu tych kilku słów, jego serce zabiło mocniej. Gdyby zmierzył sobie ciśnienie, to wyskoczyłyby horrendalne cyfry.

-Muszę ci coś wyjaśnić. Źle się czuje z tym, jak zostałaś potraktowana.

Wyczułam w jego głosie coś dziwnego, coś nieznanego, nigdy tego nie słyszałam i bałam się, do czego to wszystko prowadziło.

-Co masz na myśli? - zapytałam z ciekawości.

Podniosłam się, by usiąść, co zaraz po mnie zrobił chłopak. Ostatecznie oboje byliśmy oparci o zagłówek. Pierwszy raz widziałam go tak niespokojnego, skubał swoje skórki, by po chwili płynnie przejść do zabawy czarną bransoletką, która wyglądała na szmacianą z małym grawerem na blaszce. Wielokrotnie ją widziałam, ale nigdy nie zwracałam na nią większej uwagi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to był błąd. Wyglądało na to, jakby uspokajał się podczas dotykania, czy obracania nią wokół nadgarstka.

-Muszę powiedzieć ci parę rzeczy. Boli mnie to, że się przede mną otwierasz, a ja trzymam w sobie wszystko, jak zakompleksiony gówniarz.

Natychmiast złapałam go za prawą rękę i odsunęłam, by przestał rysować sobie blaszką po skórze. Nie chciałam, aby pojawiła się krew.

-Nie jak gówniarz, zwyczajnie potrzebujesz czasu na podzielenie się tym z kimś obcym.

Matt patrzył na ścianę naprzeciwko łóżka, a ja się mu przyglądałam. W tamtym momencie chciałam umieć wyczytać coś z jego postury.

-To chyba jest pora na pierwszą szufladę.

Spuściłam wzrok z niego i spojrzałam tam, gdzie on patrzył. Czarna ściana wydawała się idealna do wyobrażeń. Skoro to było tak ważne, to musiałam zaakceptować jego reakcję.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz