13. "Sama wzięłam."

38 3 6
                                    

***

To był bardzo ciężki okres, tyle, co działo się przez ten czas, nie działo się w całym moim życiu.

Po tym, jak wybiegłam z mieszkania Matteo, błąkałam się po mieście całą noc. Kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Sytuacja, w której się znalazłam, ciągle siedziała mi w głowie. Tak bardzo bolało mnie to, co wtedy usłyszałam.

Podświadomie wiedziałam, że Matteo mógł tak zareagować, gdyby dowiedział się, kto był moim ojcem, ale nie przypuszczałam, że to stanie się tak szybko.

To uczucie potępienia towarzyszyło mi przez prawie dwa miesiące, przy każdej sytuacji gdzie zostawałam sama, to wracało. Wracało jak bumerang, wszystkie przedmioty przypominały mi jego. Osoby, które mijałam na chodniku, zdawały się wyglądać jak Matt. Ciągle widziałam jego rozwścieczoną twarz, nie było na niej uśmiechu, który tak bardzo mu pasował. Wracając ze szkoły jedyne, o czym marzyłam to, żeby położyć się w łóżku i kolejny raz popłakać w poduszkę.

Ojciec miał duży problem, z tym że nie wychodziłam z domu, nie wychodziłam z pokoju. Ogarnął mnie mrok, którego tak bardzo się bałam, to był moment, w którym zrozumiałam jedno, sama tworzyłam swoją historię. Nie mogłam myśleć, że byłam częścią historii kogoś innego, kogoś zupełnie mi obcego. Matteo wybrał jedno z lepszych rozwiązań dla siebie, on pisał własną historię więc myślał o sobie. Ja chyba też musiałam zacząć to robić.

Nie obchodziło mnie nic, co działo się wokół, unikałam Em, mimo że ona szukała kontaktu ze mną. Dzwoniła, pisała, próbowała rozmowy w szkole, ale zbywałam ją brakiem czasu. Nie miałam ochoty na spotykanie się z nią, nie chciałam spotkać tego przeklętego diabła, który zniszczył wszystko. Wciąż miałam przed oczami jego złowieszczy uśmiech, gdy rujnował najwspanialszy dzień.

Przez ten cały czas unikałam kontaktu z moją najlepszą przyjaciółką, nie sądziłam, że to się kiedyś zdarzy  Myślałam, że naszej znajomości nikt nie może rozdzielić, a tutaj łatwiej przyszło, niż mogłam się spodziewać. Przez kilkanaście dni, niemal dzień w dzień włączałam sobie dramaty, by móc bez zbędnego gadania sobie popłakać i nikt nie będzie czepiał się o popuchnięte i zaczerwienione oczy.

***

-No proszę, znowu te durnowate filmy oglądałaś? - skrzeczący głos mężczyzny docierał do moich uszu i potęgował chęć płaczu. Całe dwadzieścia cztery godziny miałam ochotę płakać, wystarczyło, że ktoś podniósł głos nawet niekoniecznie na mnie, a już miałam zaszklone oczy.

-Mam taką ochotę, to będę oglądać, a tobie nic do tego.

Natychmiast się odwracałam, ponieważ nie chciałam, żeby widział moje łzy, nie chciałam być miękką fają. To nie miało sensu, nie mogłam się zadręczać tym, że całe zło tego świata zawdzięczam właśnie tej osobie.

***

Mój telefon wibrował przynajmniej dziesięć razy na godzinę, dopóki nie dałam znać, że żyję. Emily martwiła się i tak to okazywała, najczęściej moją wymówką była nieobecność w domu, a naprawdę siedziałam w swoim pokoju z laptopem na kolanach i szukałam kolejnego wyciskacza łez. Ojciec czepiał się tylko o moje zachowanie, ponieważ oceny miałam dobre. Musiał się do czegoś przyczepić, więc wybierał to, co najbardziej bolało. Dużo czasu zajęło Emily byśmy porozmawiały dłużej niż dwie minuty. Dwa razy udało nam się pójść do klubu. Namawiała mnie kilka razy i nawet zapewniała, że będziemy same, a gdyby coś się działo, to natychmiast wyjdziemy.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz