27. "Też mi się śniłaś w tamtym okresie."

43 3 17
                                    

-Nienawidzę Cię jeszcze bardziej. Dziewczyny zagadują mnie o Twój numer i czy nie umówię was na randkę. Mam dość, chcę umrzeć - wyznałam, wsiadając do auta, Matt czekał na mnie już jakieś trzydzieści minut i nie docierały do niego wiadomości, że mogłam wrócić sama. Przecież to nie był problem, nie miałam pięciu lat.

Jak dobrze, że zaczynała się przerwa świąteczna, odpocznę od szkoły i od tych niemoralnych propozycji.

-Mam tak dużo wielbicielek? No kto by się spodziewał - powiedział niezwykle zadowolony, musiał mieć dobry dzień w pracy. W innym przypadku plułby jadem na odległość kilkunastu kilometrów. Odrzuciłam plecak na tylne siedzenie i odblokowałam telefon, by sprawdzić, kto jeszcze miał chrapkę na chłopaka. Po pierwszej wiadomości telefon również wyleciał do tyłu.

-Aż tak źle?

Pokiwałam głową, zasłoniłam twarz dłońmi, miałam ochotę zamknąć się w pokoju, zaszyć na czas świąt i mieć na wszystko wywalone.

-W takim razie trzeba coś z tym zrobić.

Nie rozumiałam, co mu wpadło do głowy, lecz po chwili dotarło do mnie, że nie będzie to nic dobrego. Dłoń położył na moim policzku i zbliżał się powoli do momentu, w którym nasze usta się zetknęły. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść, pozwoliłam, żeby jego język swobodnie poruszał się po moim wnętrzu. Nie mogłam się oprzeć, dałam mu pełne prawo i wcale nie żałowałam.

Gdy usłyszałam dźwięk wibracji, to opamiętałam się i przerwałam tę scenę. Bałam się rozejrzeć po otoczeniu, wciąż staliśmy przed szkołą i to był błąd, jeden z wielu.

-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam i poprawiałam swoje ubranie zupełnie, jakby to było coś więcej niż tylko pocałunek. Zapewne byłam czerwona jak burak, krew w żyłach nie nadążała krążyć po ciele, czułam, jakbym miała odpłynąć moją łodzią w bardzo, ale to bardzo daleką podróż.

-Teraz nikt nie będzie chciał mojego numeru. Większość to widziała i da Ci spokój.

Przerażenie, jakie mnie ogarnęło, sięgało zenitu. Skoro ludzie ze szkoły to widzieli, to aktualnie byłam w dupie. Przecież to mogło tylko wszystko pogorszyć, dziewczyny będą chciały mnie wyeliminować, tylko dlatego, że żyłam. Nie wiedziałam, co chciał tym osiągnąć, ale mu to nie wyszło.

-Nie przewidziałeś tego, że mogę zginąć śmiercią tragiczną. Ktoś zabije mnie piłką lekarską albo zrzuci mnie ze schodów czy z dachu budynku - wyznałam, zaczęłam delikatnie wymachiwać rękami, by w końcu ruszył z parkingu.

Chciałabym być już w domu i zniknąć z internetu. Na forach szkoły jedynym słusznym tematem będzie moja dziwna sytuacja sprzed kilku minut. Chłopak zrozumiał moją aluzję i zapinając pas, włączył silnik. Objęłam się rękoma i zacisnęłam mocniej palce na ramionach.

-Może być też opcja, że dziewczyny będą chciały się z Tobą zadawać. Staną się najlepszymi przyjaciółeczkami.

Nie umiałam rozpoznać czy on żartował, czy może mówił poważnie. W jego głowie to było takie proste, tylko z mojego punktu widzenia było przeciwnie. Będę plotką numerem jeden.

-Raczej wszyscy będą gadać. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale nie lubię być w centrum uwagi - powiedziałam wciąż objęta rękami, Matt, korzystając z sytuacji, że byliśmy pod mieszkaniem, usiadł bokiem i położył dłoń na moim udzie. Poklepał je kilkakrotnie i sięgnął do tyłu po moje rzeczy. Złapał za dłoń, odciągając ją od ramienia.

-Nie przejmuj się tym. Olivia nie patrz na innych, Twoje życie zależy tylko od Ciebie. Nie patrz na mnie, na kolegów, na innych uczniów, na swoje otoczenie - wypowiedział słowa, które były tak normalne i prawdziwe. Docierały głęboko i byłam pewna, że zostaną ze mną na długo. Zawsze się zastanawiałam, jak bardzo ten chłopak został skrzywiony przez życie, że wiele słów od niego napawało mnie jednocześnie ciarkami na ciele i ogromnym zachwytem nad tym, jak bardzo dziewiętnastolatek mógł porozmawiać z tobą jak psycholog. Po takiej rozmowie czułam się jak po dobrej terapii. Zagryzłam wargę i spojrzałam na niego z delikatnie uniesionym kącikiem ust. Odpięłam pasy i zabrałam od niego plecak, wysiadłam i jakby podniesiona na duchu szłam do mieszkania. Po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykania samochodu i kroki za sobą. Spotkaliśmy się dopiero w windzie - Jak się czujesz z tą świąteczną przerwą? - zapytał dla perfekcyjnej zmiany tematu, za każdym razem robił to tak zwyczajnie. 

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz