42. "Mamy ranę postrzałową, nie wygląda za dobrze."

44 3 57
                                    

Spokój, jakim obdarowane były niektóre osoby na świecie, był dla mnie czymś zupełnie obcym. Mieliśmy niedzielę, dzień odpoczynku, a w moim przypadku był to dzień samych złych myśli. Odkąd obudziłam się koło czwartej nad ranem, miałam dziwne przeczucia. Nic nie mogłam przełknąć, ciągłe rozdygotanie dało się we znaki i to bardzo mocno. 

Wielokrotnie podczas przygotowywania obiadu, czy sprzątania po nim, coś mi upadało. Na szczęście nic się nie zbiło, ale Matt zaczął już się ze mnie śmiać, że się starzałam. Nie mogłam mu odpowiedzieć, moja głowa była wciąż zajęta niepotrzebnymi zdarzeniami. Nie wiedziałam, jak to się stało i dlaczego. Akurat wtedy przed oczami pojawiały mi się wspomnienia z dzieciństwa. Najlepsze było to, że same złe rzeczy były w moich myślach. 

Dlaczego tego dnia? 

Co takiego musiało się wydarzyć, bym została tak pokarana? Nie byłam przesądna, ale w powietrzu wisiało coś okropnego. Może to dlatego, że odwróciłam się od rodziny? Może życie chciało, żebym cierpiała jeszcze bardziej niż przez ostatni czas. Nie wiedziałam, jak skonstruowany był świat, ale najwidoczniej nie było mi po drodze. Szczęście omijało mnie szerokim łukiem i nie miałam nic do powiedzenia. Choćbym nie wiadomo jak starała się zmienić bieg zdarzeń, to nie miałam takich magicznych mocy, żeby za jednym ruchem palca, móc stworzyć sobie dogodne miejsce do życia. Pamiętałam, jak babcia powiedziała mi kiedyś, że im więcej dobra dawało od siebie, tym więcej wracało do mnie. W takim razie, dlaczego to nie działało? Starałam się dawać z siebie wszystko, co najlepsze, ale niektórzy mogli tego nie doceniać. 

Gdzieś tam u góry albo na dole miałam swój mały dziennik. Każdy z nas miał. Niestety nigdy nie będziemy mieli możliwości na przeczytanie go. Nie byliśmy bogami. Nieważne, jak bardzo chciałabym wiedzieć, ile zrobiłam złego i dobrego, nigdy nie będzie mi dane, by mieć z tyłu głowy taką małą informację, która by wskazywała czy byłam na plusie, czy na minusie. Jednakże z drugiej strony, czy wiadomość o tym nie zrobiłaby mi sieczki w mózgu.

-Możesz mi powiedzieć, co się dzisiaj dzieje? Źle się czujesz?

Niebiański głos spowodował moje wzdrygnięcie. Nie spodziewałam się, że w sypialni pojawi się szatyn. Był zajęty i prawie cały czas spędził w swoim domowym biurze. Wychodził tylko, gdy musiał, czyli toaleta i kuchnia. 

Jego osoba stała przede mną i wydawała się bardzo wyluzowana. Chciałabym tak umieć albo się tego nauczyć. Nie wiedziałam, czy yła taka możliwość. Spokój i luz chyba przychodził z czasem albo z wiekiem. Im człowiek starszy, tym więcej przeżył i ten spokój miał już w sobie ulokowany. Może musiałam poczekać, aż to przyjdzie samo. Miałam dopiero osiemnaście lat, nie mogłam oczekiwać od życia, że będę zachowywać się jak doświadczona istota.

-Czuję się bardzo dziwnie. Nie umiem poradzić sobie z myślami. Nie wiem, czy to strach, złość, ból czy smutek - odpowiedziałam, zasłoniłam twarz, nakładając łokcie na siebie. Nie chciałam, żeby widział co się teraz ze mną działo, to nie był odpowiedni czas. On miał o wiele większe problemy. Skoro zaprosili go na komendę, to znaczyło, że coś się stało. Przecież bez powodu nie wzywali. Co prawda było to normalne wezwanie, a nie jak to się widziało w telewizji, gdy policjanci wpadali do mieszkania i zabierali siłą, by zadać tylko kilka pytań. Nagle poczułam obok siebie ciężar, co świadczyło o tym, że chłopak położył się na łóżku.

-Może chciałabyś porozmawiać? Jak się wygadasz, to będzie lepiej, a przynajmniej mam taką nadzieję. 

Już nie raz to słyszałam z ust przyjaciółki i tu miał rację. Pomagało. Tylko nie wiedziałam, co będzie, gdy zamiast niej moja rozmowa będzie z kimś innym. Nie wiedziałam, czy działa to zawsze. Czy tylko w określonych przypadkach? Z drugiej strony jak miałam z nim o tym porozmawiać?

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz