73. "Jak zakończyć? Co zakończyć?"

40 3 30
                                    

Ostatni pusty wieszak odłożyłam na drążek w szafie. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się do torby, która leżała na łóżku. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i byłam gotowa do opuszczenia mieszkania.

Dwie godziny zajęło mi spakowanie wszystkiego. Rano wybłagałam lekarza, aby wypuścił mnie do domu. Zgodził się pod warunkiem, że miałam o siebie dbać. Nie mogłam tego obiecać, dlatego skłamałam.

Na szczęście od samego rana mój plan działał prawidłowo. Emily wpadła na pomysł, aby odwiedzić mnie przed godziną dziewiątą rano i uratowała mój tyłek. Bez problemu podwiozła mnie pod blok i spędziła kilkadziesiąt minut w mieszkaniu, upewniając się, czy wszystko ze mną w porządku. Trochę mnie to denerwowało, ale nie mogłam być zła o to, że blondynka się martwiła. W dobrym momencie wykpiłam się odpoczynkiem i dziewczyna zostawiła mnie samą.

Od tamtej pory krzątałam się po pokojach, ponieważ chciałam jak najszybciej się ulotnić. Chciałam to zrobić przed powrotem Matteo. Zastanawiałam się tylko czy zostawić mu jakiś list pożegnalny, ale szybko z niego zrezygnowałam.

Na odchodne usiadłam na materacu i przyjrzałam się sobie w lustrze na szafie w sypialni. Pocieszeniem był mój wygląd po upadku, nie wyglądałam najgorzej i to sprawiało uczucie, że dobrze zrobiłam. Gdybym potrzebowała pomocy, to pewnie bym została. Byłam egoistką. Co się ze mną stało? Dlaczego podjęłam decyzję pod wpływem emocji? Dlaczego nie czekałam na zdanie drugiej osoby?

-Jestem pod wrażeniem pani wyników, po takim upadku ma pani tylko niewielkiego siniaka i rozciętą wargę. Prześwietlenie wyszło znakomicie, wszystkie wyniki z krwi są bardzo dobre. Jeżeli po tej nocy nic nas nie zaskoczy, to jutro na wieczór zostanie pani wypisana z oddziału - powiedział lekarz, który prowadził moje leczenie. Ręką zawołał pielęgniarkę, która ściągnęła mi ten uciążliwy kołnierz. Natychmiast zaczęłam ruszać głową na prawo i lewo.

-Ej, spokojnie, nie tak gwałtownie - powiedział szatyn, gdy chciałam się podnieść. Objął mnie delikatnie tak, bym przypadkiem nie upadła. Robił to tak, jakby bał się, że mógł mi zrobić krzywdę.

Próbowałam być obojętna na jego dotyk, ale on był taki idealny i wspomagający, że nie mogłam się oprzeć.

Odwróciłam wzrok od swojego odbicia. Złapałam za bluzę, która leżała na łóżku i położyłam ją na torbie, którą podniosłam za pasek i wtedy usłyszałam przekręcanie kluczy w zamku od drzwi. Nie miałam czasu na ucieczkę, dlatego wiedziałam, że błędem było pogrążenie się w analizowaniu sytuacji. Szybko ruszyłam do wyjścia z pokoju, ale nagle przede mną pojawił się zaskoczony Matteo.

-Co to ma znaczyć? Co ty robisz? Walizki w korytarzu i ta torba. Jak się tu kurwa znalazłaś? Miałaś wyjść dopiero wieczorem. 

Przestraszyłam się, nie chciałam, aby szatyn mnie nakrył. Moim planem było wyjść niezauważalnie i spróbować żyć samodzielnie. Mocniej złapałam za torbę i kierowałam się do drzwi, byłam naprawdę zdeterminowana. Matt zagrodził mi drogę, więc jednak nie mogło być łatwo. Zawsze miałam pod górkę.

-Zrozumiałam wszystko, musimy to zakończyć.

Próbowałam grać dyplomatycznie, ale zupełnie zapomniałam, kto stał przede mną.

Chłopak miał zdziwioną minę i stał nieruchomo odkąd zasłonił przejście. Niespodziewanie wyrwał torbę z mojej ręki i odrzucił ją na łóżko.

-Jak zakończyć? Co zakończyć? Uderzyłaś się w głowę, powinnaś być jeszcze w szpitalu.

Chciał się zbliżyć, ale zdążyłam wyprostować rękę, która wydzielała między nami przestrzeń. Mimo tego, że bardzo chciałam się do niego przytulić, to nie mogłam.

Non-Toxic BondsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz