XXIV. Emir Salah ibn Ibrahim, cz. 2

84 14 26
                                    

Cztery żony emira Ibrahima siedziały w komnacie w haremie, którą im niedawno przydzielono. Była ona znacznie mniejsza niż prywatne komnaty którejkolwiek z nich, jakie miały za rządów dawnego emira, co doprowadzało Leilę do szału. Młoda kobieta wciąż nie mogła pogodzić się z utratą względów i wygód z nimi związanych.

- Nasz nowy władca wyprawia ucztę - odezwała się stojąca przy oknie Hayfa. Na jej oczach wieczór pochłaniał bezlitośnie ostatnie poblaski umierającego dnia. - Jakoś się nie dziwię, że nie zostałyśmy zaproszone.

- Najpierw wygonił nas z naszych komnat, teraz wycina nas z życia pałacowego - prychnęła Leila. - Ani się obejrzymy, a zostaniemy służącymi albo wywali nas na ulicę.

- Na razie nie może - odpowiedziała Jasmina. - Ludzie wciąż pamiętają Ibrahima.

- Wkrótce zapomną.

Fatima, która od dłuższego czasu bezskutecznie próbowała się skupić na czytaniu książki, z westchnieniem zatrzasnęła jej kartki i odłożyła ją na stół.

- Nie uważacie, że ten szpieg, który jest blisko Salaha, powinien już się pokazać? - zapytała. - Wprawdzie nie dostałyśmy jeszcze kontaktu od Karima i Zahira, ale przynajmniej powinnyśmy wiedzieć, kto będzie nam donosić.

- Może nie działo się nic ważnego. - Hayfa wzruszyła ramionami.

- A ten wspaniały powóz, który przyjechał? - zauważyła matka Zahira. - Salah ma niespodziewanych gości, diabli wiedzą, co z nimi ustala. O tym chyba powinnyśmy dostać meldunek.

- Może to nikt ważny - upierała się Hayfa.

- A może żadnego szpiega nie ma i Aisha tylko chciała zdobyć haki na nas, kiedy otwarcie przy niej poparłyśmy buntowników - burknęła Leila.

- Aisha sama jest jednym z nich.

- Pewnie dla zmyłki - warknęła najmłodsza. - Takim jak ona nie można ufać. Nie chowała się na żonę emira. A jej ojciec i brat to zdrajcy.

- O bracie nic nie wiadomo - przypomniała Jasmina.

- Poza tym to się działo osiem lat temu, Aisha miała wiele czasu, żeby nas zdradzić, i nigdy tego nie zrobiła - dodała Fatima.

- Bo nie miała okazji - stwierdziła Leila.

- Ej, ty pesymistko - westchnęła Jasmina. - Ale Fatima ma rację. Gdzie ten donosiciel, który miał być blisko Salaha?

Rozmowę przerwało im pukanie do drzwi. Odruchowo czekały, aż jakaś służąca podejdzie i ogłosi, kto przybył, ale nic takiego się nie stało. Gdy pukanie rozległo się po raz drugi, Fatima niechętnie wstała z poduszki przy biurku, na którym trzymała książkę, i sama poszła otworzyć drzwi.

Na zewnątrz stała Sabina, wciąż w swojej najlepszej sukni i al-amirze, z oczami zaczerwienionymi od płaczu.

- Po co przyszłaś? - zapytała matka Zahira lodowato.

- Nienawidzę tego sukinsyna - wysyczała Sabina w odpowiedzi. - I wiem, że wy też go nienawidzicie.

- O kim mówisz?

- O naszym miłościwym władcy, a o kimże by innym? Nienawidzę Salaha. - Weszła bez pytania do komnaty i siadła po turecku na dywanie. - Znieważył mnie na oczach wszystkich i zrównał w statusie z niewolnicą. Mnie!

- Więc po co dokładnie przychodzisz? - zapytała Leila.

- Nie jesteście głupie, wiem o tym. Wiecie, że to mój mąż stoi za śmiercią starego Ibrahima, a Zahir to jego kozioł ofiarny.

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz