XXX. Dziecko Wojny

73 12 21
                                        

Nasira obserwowała, jak Aniela, Karim i Zahir są prowadzeni do stróżówki na środku placu, siedząc na szczycie rozkołysanej palmy w ogrodzie i balansując na niej swoim ciężarem tak, żeby nie spaść. Drewno trzeszczało pod nią ostrzegawczo, dlatego kiedy żołnierze zamknęli za nimi drzwi, natychmiast zeszła z drzewa i zaszyła się w gaiku oliwnym. Tutaj zaczęła się zastanawiać, co może teraz zrobić.

Ucieczka z miasta nie wchodziła w grę, wszystkie wyjścia były obstawione, a ludność nastawiona wrogo. Mogłaby co najwyżej wykraść swoich przyjaciół i gdzieś się z nimi zaszyć, a potem ewentualnie wysłać gołębia z prośbą o pomoc... Tylko że nie miała do kogo. Książę Karim mógłby coś wymyślić, może posłać wiadomość do innego kraju? Ale który by ich wsparł w takiej sytuacji?

Nawet gdyby taki kraj istniał, wiedzieli o nim tylko książęta, a z nimi nie było jak się skontaktować. Nasira nie chciała ich wykradać w ciemno, nie wiedząc, czy w ogóle mają jakieś szanse uzyskania pomocy, ponieważ gdyby ich złapano - co nastąpiłoby z pewnością bez rzeczonej pomocy - prawdopodobnie nie traktowanoby ich już zbyt łagodnie. Kobieta wzdrygnęła się na myśl o tym, co by zrobiono jej i Anieli.

Po chwili porzuciła całkiem rozważania nad tym, jak uwolnić Karima, Zahira i Anielę. To było niemożliwe, nie z budynku na środku placu. Musiała do nich sprowadzić pomoc, choć nie wiedziała skąd ani jak. Z miasta chwilowo nie miała jak uciec - musiała obmyślić jakiś postęp.

Godziny mijały, a jej wciąż nie przychodziło nic do głowy. Z obserwacji i podsłuchanych rozmów dowiedziała się, że następnego ranka więźniowie zostaną zabrani do Fajr. To na chwilę dało jej nadzieję - wraz z nimi mogłaby się wymknąć z Almutahar i spróbować ich uwolnić po drodze - ale zaraz potem zrozumiała, że nie zdąży sprowadzić żadnej pomocy w krótkim czasie, jaki zajmie jeździe konnej przetransportowanie trójki uwięzionych do Fajr, a ucieczka w bezkresną pustynię z rannym księciem była niepodobieństwem. Czas się kurczył, Nasira musiała wymyślić coś szybko, inaczej wszystkie plany lęgną w gruzach.

Tylko co?

***

- O, nie - powiedział Al-Qasimi na widok Almutahar. Nawet z tak znacznej odległości, jaka dzieliła ich jeszcze od miasta, widać było żołnierzy chodzących po ulicach, do tego z masztu na frontowym donżonie Sępiej Skały zdjęto sztandar. Na szczęście nie było widać śladów walki.

- Poddali się - ocenił Kashif. - W sumie nic dziwnego, w końcu przyjechały siły ich władcy.

- Ich prawowity władca jest w Sępiej Skale. Zapewne uwięziony - odparł Rafi.

- Ale ludzie tego nie wiedzą, prawda?

Nikt mu nie odpowiedział. Cała trójka wpatrywała się, jak niebo ponad miastem pogrąża się w ciemności, a różowawy blask zachodzącego za ich plecami słońca gaśnie na białych murach twierdzy, pozwalając im wejść w odcienie wieczornej szarości. Po chwili dołączyła do nich Aisha i cztery pary oczu obserwowały, jak płonący pomarańczem piaskowiec, z którego zbudowano większość zabudowań, powoli przechodzi w nijaki beż. Po pustyni zaczynał już pełzać nocny chłód.

Rozbili obóz na skarpie, ale wystawili warty również u podnóża urwiska. Rafi, Aisha i namiestnik Al-Qasimi zostali całą trójką zaproszeni na herbatę do namiotu szejka. Tym razem kobieta ugięła się i piła herbatę dopiero z drugiego parzenia.

- Musimy ustalić plan - oznajmił Kashif, gdy raczyli się naparem wokół malutkiego ogniska. - Jeśli tak po prostu zaatakujemy Almutahar, żołnierze wezmą książęta na zakładników.

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz