Przed bramą kretoszyńskiego aresztu czekała już na grzbietach drepczących niecierpliwie koni, gromada Jerzego. Na widok swojego dowódcy wychodzącego i ciągnącego za sobą chwiejącego się Aloszę, wznieśli radosne okrzyki i wyrzucili pięści w górę.
Pijak zatoczył się gwałtownie i osłonił oczy po wyjściu na słońce - zostało to nagrodzone salwą szyderczego śmiechu.
- Ale żeś smroda znalazł, Jurek! - chichotał Kazik. - Utrzyma się to w ogóle w siodle?
- Utrzyma, utrzyma - odparł Jerzy - albo zdechnie gdzieś po drodze.
Podszedł do luzaka, którego przyprowadzili ze sobą z Ostróg, i niezbyt delikatnie pomógł byłemu atamanowi wgramolić się na siodło. Gdy ten, kiwając się, ujął wodze w drżące ręce, sam wskoczył na własnego wierzchowca i zarządził:
- Do Ostrogów!
Następnie podniósł się chrzęst, terkot i rżenie koni, a na placyku przed aresztem po przybyszach pozostały tylko kłęby kurzu, który wzbił się w powietrze spod końskich kopyt. Jeźdźcy zaś zniknęli pomiędzy pochylonymi chałupami, kierując się daleko, ku karbowanemu koronami dębów horyzontowi - tam, gdzie czekał na nich dom.
***
Jerzy rzucił na środek stołu wielką, odręcznie rysowaną mapę Dzikich Pól. Alosza zerknął na nią, po czym zachichotał piskliwie i pociągnął z butelczyny, którą znalazł w rogu piwnicy, gdzie się zebrali, aby nie wchodzić w oczy Gniewomirowi.
- Z czego się tak śmiejesz? - spytał chłodno młody Przemyski.
- Niczego nie wiecie, laszki - odpowiedział, nie przestając chichotać, Alosza. - Połowa miejscowości źle zaznaczona. A drugiej połowy w ogóle nie ma!
Zapiszczał ze śmiechu jeszcze głośniej, a następnie przystawił szyjkę butelki do ust i zaczął donośnie żłopać jej zawartość, przymykając powieki z rozkoszy. Wtem, szkło rozprysło mu się w dłoni, kalecząc ją w kilku miejscach, a wino rozchlusnęło się na jego przedramię, koszulę, podłogę i brzeg stołu, gasząc jedną z czterech ustawionych w rogach świec.
- Żadnego chlania, póki z nami pracujesz - warknął Jerzy, po czym cofnął szablę sprzed przerażonych oczu Kozaka i schował ją do pochwy. Zanotował w myślach, żeby ją później wyczyścić z wina. - Jeśli cię jeszcze raz przyłapię z alkoholem, od razu wrócisz do Kretoszyna.
Alosza pobladł, a w jego przekrwionych oczach błysnęły łzy.
- Jak to: bez gorzałki? - jęknął. - Po cóż mi życie, skoro nie będę mógł pić?
- Skoro wolisz umrzeć niż przestać pić, droga wolna. - Jerzy znów sięgnął po szablę, ale były ataman zaoponował gwałtownie:
- Nie! Proszę! Po prostu dajcie się napić od czasu do czasu!
- Dam ci się napić, kiedy Aniela znów znajdzie się w Ostrogach. A teraz jazda, umyj się.
Nikita wyprowadził Aloszę na podworzec, do studni, gdzie oblał bezlitośnie skamlącego o łaskę pijaka całym wiadrem lodowatej wody. Gdy powrócili do pogrążonej w półmroku sutereny, smród unoszący się wokół zapuszczonego bandyty okazał się widocznie mniejszy.
- Skoro nasza mapa jest taka niedokładna, może byłbyś uprzejmy nanieść poprawki? - odezwał się Jerzy na powitanie. Alosza w odpowiedzi splunął na podłogę.
- Nie dam wam, laszkom, pozycji wszystkich moich druchów.
- Dyby...
- Za to mnie nie wydasz. - Byly ataman uśmiechnął się, szczerząc swoje pożółkłe i zmarniałe zęby. - Anielka ci droższa niż moje druchy na stryczkach.

CZYTASZ
Niewolnica
AventureXVII wiek, południowy zachód Półwyspu Arabskiego. Zbuntowana polska szlachcianka, która przez brawurę podszytą głupotą dostała się do niewoli tatarskiej, oraz arabski książę, który nienawidzi niewolnictwa, a od typowo męskich zajęć woli muzykę i poe...