LXIV. Bitwa o Pieczarę, cz. 4

56 8 10
                                    

Po tym, jak Anizah złożyli broń, szejkowie Kashif Al-Aziz i Saad Khaddafi od razu udali się do magazynu Rafiego, aby przeprowadzić inwentaryzację. Oczy im się świeciły, gdy podawali sobie z rąk do rąk dywany, ozdoby, lustra, pachnidła, kasetki, przyprawy, grudy metali szlachetnych, książki, futra, bele materiałów, wreszcie kiesy z pieniędzmi i biżuterię. Wszystko skrzętnie spisywali i wyceniali, starając się sprawiedliwie rozdzielić pomiędzy siebie. W końcu przekopali się na drugą stronę jamy służącej za magazyn i Al-Aziz niemal wpadł na dorodną beczkę, jedną z kilku. Uchylił jej wieka i cofnął się, gdy w nozdrza uderzył go silny zapach alkoholu.

- Rum - ocenił. - Cóż za grzesznik!

- Jaki tam grzesznik! - Uśmiechnął się Saad. - Nie ma chyba nic złego w celebrowaniu zwycięstwa? Hej, Kasuf! - zawołał do przechodzącego obok wejścia do magazynu Beduina.

- Tak, panie?

Szejk wytoczył ku niemu beczkę, a za nią kolejną.

- Zawołaj tu kogoś, rozdajcie to moim ludziom! - rozkazał. Kasuf ukłonił się w pas i odbiegł, by zebrać ludzi do wynoszenia beczek.

- Ja nie mam nic do powiedzenia? - oburzył się Kashif.

- Nie zapominaj, że cię pokonałem. I tak okazuję ci łaskę, dzieląc się z tobą czymkolwiek.

- To nie żadna łaska tylko podwaliny pod traktat handlowy - burknął Kashif. - Oszczędzenie rumu, to byłaby łaska.

- Możesz wziąć ich. - Saad wskazał stłoczonych pod ścianą niewolników. Byli to pochwyceni żywcem słudzy Rafiego, odarci z ubrań poza bielizną i spętani.

Al-Aziz skrzywił się lekceważąco.

- Mężczyźni nie byli kastrowani - zauważył. - Ich głosy już się obniżyły, więc nie zrobi się z nich eunuchów. A dziewuchy pewnie wszystkie już użyte.

- Pewno nie wszystkie, mogę zawołać akuszerkę, żeby je sprawdziła - zasugerował Khaddafi.

- Nie trzeba - odburknął szejk Anizah.

Powrócili do inwentaryzacji, ale niedługo później przerwało im nagłe wtargnięcie Yusufa.

- Tu jesteście! - zawołał kapitan. - Wszędzie was szukałem. Złapaliście Rafiego?

Szejkowie pokręcili głowami.

- Cholera, nigdzie go nie ma! Chyba nie mógł stąd uciec? Muszę przesłuchać tę zgraję. - Wskazał na niewolników.

- Co to, to nie! - Saad podniósł się z pufy. - Obiecałeś mi, że Banu Hilal przypadną łupy!

- Tak, ale to są ludzie!

- Stanowili taką samą własność Halima Saqata jak cała reszta - Wsparł Khaddafiego Al-Aziz.

- Potrzebuję od nich informacji - ciągnął Yusuf.

- Możesz wziąć tych. - Khaddafi wskazał na trzy postacie leżące po przeciwnej stronie jamy.

- Co z nimi?

- Ranni. Żyją, ale nie nadają się na podróż. Chcieliśmy ich rzucić hienom, ale może wam się przydadzą.

Yusuf podszedł do wskazanej trójki. Zobaczył dwóch mężczyzn, ciężko rannych i nieprzytomnych, oraz jedną kobietę. Choć leżała, była świadoma, a na jej twarzy widniały rumieńce. Paskudna rana na plecach została dobrze opatrzona, wszystko wskazywało na to, że dziewczyna wróci do pełnej sprawności.

- Jak ci na imię? - spytał ją Yusuf. Dziewczyna drgnęła i przełknęła ślinę, ale milczała. - Zapytałem tylko, jak ci na imię. Chyba możesz mi to powiedzieć?

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz