XXV. Wymarsz

84 13 25
                                    

- Bismillah al Rahman al Rahim. Allah jest wielki, Allah jest jedyny. Rabbi, ulituj się nad swoją skromną poddaną. Tak jak ochroniłeś mnie przed tym obrzydliwym człowiekiem, który chciał mnie zbeszcześcić, teraz ochroń mnie przed zdrajcami i wydostań z tego przeklętego lochu. Miej litość nade mną, tak jak miałeś wtedy, kiedy potrzebowałam cię najbardziej, w strażnicy na murach. Amen.

Nasira wykonała dłońmi gest obmycia twarzy, po czym wstała z klęczek i złożyła więzienną szmatę, która służyła jej za dywanik modlitewny. Położyła ją następnie z powrotem na przegniłym sienniku, który służył jej za posłanie, i podeszła do zakratowanego okienka pod sufitem, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Z nostalgią przyjrzała się drobinkom kurzu wirującym w promieniach odległego słońca.

Kontemplując słowa własnej modlitwy, usilnie odpychała wrażenie, że Allah nie przejął się jej krzywdą ani trochę bardziej niż Bóg chrześcijan. Że ratunek przed kolejnym gwałtem zawdzięcza wyłącznie sobie samej i nikomu innemu. Że i stąd uda jej się wydostać tylko dzięki własnym staraniom, a nie modłom i cudom.

Poprzedniego wieczora, gdy przyłapała księżniczkę Halimę na wysyłaniu gołębia, została pochwycona i wrzucona do celi na najniższym poziomie lochów w pałacu. Teraz już nie miała wątpliwości, że dziewczynka dawała znać Salahowi, że Zahir i Karim znaleźli się w Almutahar. Nie rozumiała tylko, dlaczego.

Tymczasem gdzieś w oddali skrzypnęły drzwi i w korytarzu rozległy się kroki. Po chwili pod drzwiami celi pojawiła się księżniczka. Kluczyk trzasnął w zamku i Halima wcisnęła się do środka, po czym położyła przed Nasirą tacę z jedzeniem. Znajdowały się na niej kawałki khobezu, kozi ser i miseczka hummusu.

- Przyniosłam ci śniadanie - powiedziała cicho księżniczka.

- Czemu to robisz?

- Ajatollah musi wykazywać się spokojem i miłosierdziem, inaczej cała jej mądrość jest ślepa i niezdatna do niczego.

- Skoro tak, to czemu mnie stąd nie wypuścisz? Trzymanie kogoś w lochach nie jest objawem miłosierdzia.

Halima przymknęła oczy i odetchnęła głęboko.

- Nie mogę pozwolić ci wyjść i ostrzec zabójców mojego ojca - odparła smutno. - Ale wiem, że ty do nich nie należysz, zmuszono cię do służby. Dlatego będę cię traktować z szacunkiem.

- Zabójców twojego ojca? Chwila, chwila. Książę Karim opowiedział mi historię Wahah. Emir Aladdin umarł ze starości.

Oczy dziewczynki otwarły się i na moment błysnęła w nich furia.

- Mój ojciec miał trzydzieści siedem lat, kiedy umarł. Nazywasz to starością? - zapytała ze sztucznym spokojem.

- Więc co go zabiło?

- Powiem ci. Fajr go zabiło! Odebrali mu wszystko, przez co stracił chęć do życia.

- Może nie trzeba było ich zdradzać i doprowadzać do śmierci najstarszej emirowej.

- To było jedyne wyjście! - krzyknęła Halima. Sekundę później pospiesznie wróciła do opanowania. - Wahah nie miało żadnej szansy przeciwko Fajr. Mogliśmy wygrać tę wojnę tylko podstępem.

- I przy okazji się zhańbić, no i zabić niewinną kobietę. A na koniec władca okazał się tak słaby, że kiedy jego głupi plan nie wypalił, załamał się i zasmucił na śmierć?

- Nie masz pojęcia, jak to jest stracić wszystko! - Księżniczka tupnęła nogą. - Nie masz pojęcia, co przeżywa człowiek, którego życie z dnia na dzień zmieniło się w coś, czego nigdy nawet nie przewidywał!

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz