XXXIX. Pożegnanie

82 11 103
                                    

Następny tydzień minął w pieczarze spokojnie, a jego kolejne dni były wszystkie podobne do siebie. Zahir całe godziny spędzał z Amirą, z początku tylko w przydzielonej mu sypialni, później na krótkich spacerach po korytarzu, a pod koniec nawet wychodząc na krótko na słońce. Średnio raz na godzinę wyrywało mu sie pytanie "Gdzie jest Aniela?", na co Amira za każdym razem fukała z zazdrości, po czym odpowiadała: "Z Rafim".

Karim i Aisha stronili od siebie widocznie, choć kobieta robiła wszystko, by doprowadzić do jakiejś rozmowy z mężem. Nasira zamknęła się w sobie - stała się posłuszna i małomówna, zazwyczaj porozumiewała się z otoczeniem tylko kiwając lub kręcąc głową. Aisha była zbyt zaaferowana problemami małżeńskimi, żeby to zauważyć, a Aniela całymi dniami bujała w obłokach, zabierana przez Rafiego na spacery, treningi, przejażdżki i inne ciekawe spotkania, i prawie w ogóle nie zwracała uwagi na przyjaciółkę.

Ósmego dnia wieczorem, kiedy Zahir był już niemal zupełnie na nogach i powoli zaczęto myśleć o wyprawieniu się do Nakhli, do pieczary zawitał jeździec na wielbłądzie, omotany błękitnym saubem; porozmawiał szybko z Rafim, po czym zniknął z nim w jednym z gabinetów, a po chwili Zahir, Karim i Aisha zostali wezwani do środka.

Przybysz siedział na jednej z puf ustawionych wokół niskiego stołu. Teraz, gdy widzieli go z bliska, Aisha rozpoznała w nim Husseina Al-Aziza, drugiego syna szejka Kashifa z Anizah. Jego twarz była blada, znaczyły ją wory pod oczami i spierzchnięte usta.

- Przybywam w przyjaźni - oznajmił na wstępie. - Szejk Al-Aziz kazał przekazać wam wiadomość.

- I to niedobrą - dodał Rafi.

- Nasze plemię jest w trakcie podróży na nowe miejsce obozu - kontynuował Hussein. - Zamierzamy stanąć w Yad Alwadi, więc tam nas szukajcie w razie problemów. Ale wracając, trzy dni temu straż tylna zauważyła, że podążają za nami tropiciele w mundurach Fajr. Zapewne was szukają.

- Są w okolicy? - zaniepokoił się Karim.

- Stracili nasz trop, ale tak, są w pobliżu karawanseraju. Jechałem dzień i noc, żeby wam to przekazać. Jesteście w niebezpieczeństwie.

- W wielkim niebezpieczeństwie - przytaknął Karim. - Dziękujemy Anizah za tę wiadomość. Kiedy Zahir zasiądzie na tronie, nie zapomnimy waszej przyjaźni.

Hussein skłonił się lekko, po czym odezwał się do Rafiego:

- Gospodarzu, czy mógłbym dostać trochę wody i kąt do spania? Jestem bardzo zmęczony...

- Chodź za mną - zgodził się Rafi. - Dam ci wszystko, czego potrzebujesz.

Wyszedł z groty, a za nim młody Al-Aziz. Karim, Aisha i Zahir zostali sami.

- Czyli musimy wyruszać natychmiast - westchnął Zahir i odruchowo sięgnął ręką do zranionych pleców.

- Ty zostajesz - odpowiedział Karim.

- Słucham?

- Ty zostajesz - powtórzył starszy książę. - Nawet jak cię złapią, chwilę zajmie transport do Fajr i nie zostaniesz zgładzony pierwszego dnia. W tym czasie ja dotrę do Nakhli i sprowadzę ich pomoc. Salah cię nie zabije, kiedy do Fajr wkroczą dyplomaci z Nakhli.

- Bracie...

- Jesteś ranny, Zahir. Chcę, żeby twoje plecy zaleczyły się do końca. Dość już ryzykowaliśmy, podróżując z tobą w takim stanie. Nie możesz zginąć, bracie. Twój kraj cię potrzebuje, więc przełóż go ponad swoją dumę!

Tym argumentem zamknął Zahirowi usta. Młodszy książę zrobił zbolałą minę, ale więcej się nie sprzeciwiał.

- Wezmę Anielę na świadka - kontynuował Karim. - I Nasirę do pełnienia warty w nocy. We trójkę będziemy podróżować szybko, na pewno w razie czego zdążymy wam przyjść z pomocą.

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz