Na miejsce spotkania trzech emirów wyznaczono placyk na wschodnich przedmieściach Fajr.
Salah przybył tam jako ostatni, pozostali dwaj już czekali. U boku Bakriego stał jego nadworny dyplomata Abdullah oraz niepozorny człowieczek w ubogich ubraniach, najprawdopodobniej strażnik o niewyobrażalnym talencie do walki. Muhammada otaczały dwie kobiety - jedna z nich była Afrykanką, sądząc po rysach i kolorze skóry, zaś w drugiej Salah z ponurym zaskoczeniem rozpoznał Aishę.
Władca Fajr również przyprowadził ze sobą dwie osoby. Po jego prawej szedł Malik Khouri, z oczywistych względów, zaś po lewej - blady i niemrawy Hassan. Tuż przed opuszczeniem pałacu Salah przeprowadził z nim krótką, acz treściwą rozmowę, której Tatar wciąż nie mógł wyrzucić z głowy. To przez nią potykał się niemal co krok przez większość drogi, spojrzenie miał rozbiegane, a w prawej ręce, zaciśniętej w pięść, cały czas miął mankiet rękawa.
Już z daleka dało się zauważyć, że choć Muhammad górował wzrostem i posturą, to Bakri z nich dwóch emanował większą siłą i sprawiał wrażenie bardziej niebezpiecznego. Jak zwykle, odziany był w skromną zieloną galabiję i jedynie w turbanie miał złotą ozdobę. Wystrojony w barwne, haftowane szaty Muhammad wyglądał przy nim jak papuga przy słowiku. Obaj roztaczali aurę władzy, lecz o ile ta bijąca od emira Nakhli przesiąkała ognistą dominacją, o tyle ta otaczająca władcę Emiratu Róży była subtelna i chłodna, za to zdawała się przenikać wszystkie aspekty rzeczywistości, jakich kiedykolwiek dotknęła jego myśl.
- Żądałem rozmowy z tobą, Effendi - zauważył Muhammad. - Ale wolałeś kulić się ze strachu w swojej komnacie. Dobrze wiedzieć, że znalazłeś swoją odwagę,
- Nie odzywaj się do mnie, psie. - Salah wyminął go i ukłonił się przed Bakrim. - Panie. Niezmiernie miło mi gościć cię w swoich progach. Miałem nadzieję pokazać ci egzekucję moich zdradzieckich braci, ale w międzyczasie zostałem napadnięty przez tych barbarzyńców z północy.
- Myślałem, że ta egzekucja odbyła się trzynaście dni temu - odpowiedział chłodno Bakri. - Taki termin wyznaczył ci mój wierny Abdullah, zgadza się?
- Zgadza się, panie. Ale twój wierny Abdullah...
- Dla ciebie to Abdullah Sajjad Effendi - przerwał mu dyplomata. Salah zacisnął usta z gniewem, ale zmusił się do uśmiechu i skłonił głowę.
- Jak mówiłem, Sajjad Effendi powiedział mi, że chciałbyś, panie, zobaczyć tę egzekucję. Dlatego zaczekałem na twoją wizytę.
- I dlatego spotkałem Zahira, zupełnie wolnego, na granicy z moim krajem, kiedy jechałem tutaj te trzynaście dni temu? - zapytał emir z Warda Al-Sahra lodowato. Salah niemalże zatoczył się w tył po tych słowach. - Otrzymałeś miesiąc na udownodnienie, że nadajesz się do władzy. Nie udało ci się.
- Panie, to naprawdę tylko drobne opóźnienie - próbował się tłumaczyć ojcobójca. - Czy z tego powodu wolisz widzieć na tronie Fajr człowieka, który zamordował tylu ludzi w Almutahar?
- Beduinów na to miasto sprowadził twój drugi brat, Karim. A wybuch medyny był wypadkiem. Odbyłem z księciem Zahirem długą rozmowę i nie wydawał mi się człowiekiem skłonnym do kłamania. Wykazał się odwagą i przykładnym oddaniem Allahowi, gdyż poprosił, abym jemu dał nie miesiąc, a tylko dwa tygodnie na objęcie władzy.
Salah odruchowo oblizał usta, wyschnięte z nerwów. Czyli Zahir jednak nie blefował, mówiąc, że ma umowę z Warda Al-Sahra. Na szczęście tej umowy nie dopełnił.
- Jak widzisz, Effendi, mój młodszy brat także nie dotrzymał słowa. Przyjechałeś, a on jest w niewoli.
- Armia, która jest po jego stronie, oblega twoje miasto.

CZYTASZ
Niewolnica
PertualanganXVII wiek, południowy zachód Półwyspu Arabskiego. Zbuntowana polska szlachcianka, która przez brawurę podszytą głupotą dostała się do niewoli tatarskiej, oraz arabski książę, który nienawidzi niewolnictwa, a od typowo męskich zajęć woli muzykę i poe...