- Dlaczego Jerzy tak bardzo mnie ostrzegał przed Aloszą? - zapytał Zahir, jadący na czele kawalkady złożonej z trzech wielbłądów z jeźdźcami na grzbietach i jednego jucznego.
- Bo to pijak i bandyta - wyjaśnił Radek.
- Bo mnie nie lubi za to, że kiedyś byłem z Anielką, a naiwni głupcy z jego kompanii wierzą w każde jego słowo - odgryzł się jadący na tyle Alosza. Rozmowy, które prowadzili przez całą drogę, były pełne przekomarzań pomiędzy nim a Radkiem. Przez tych parę dni, które upłynęły od ich wyjazdu z Fajr, zdążyli się nieco lepiej poznać i opowiedzieć o sobie nawzajem. Obaj przybysze z północy byli zafascynowani muzułmaninem, który nie dość, że nie wpisywał się w żaden znany im stereotyp, to jeszcze mówił biegle po polsku. Kojarzyli się Zahirowi z Anielą zaraz po tym, jak została przywieziona do Słowiczego Pałacu, tyle że mieli w sobie mniej głupiego uporu i zaślepienia. Pod tym względem znacznie bardziej przypominał ją Jerzy, ale też wychowali się pod jednym dachem.
- A ile prawdy jest w tym, że jesteś pijakiem i bandytą? - spytał książę wesoło.
- Cóż, lubię czasem popić...
- Jurek wykupił cię z celi, do której trafiłeś za to, że obrzygałeś syna wojewody na kretoszyńskim rynku w biały dzień - przypomniał Radek.
- Każdemu może się zdarzyć - bronił się Kozak. Zahir wybuchnął donośnym śmiechem.
- A co z tym bandyctwem? - spytał.
- Powiedzmy, że hołduję tradycjom dumnego narodu, z którego się wywodzę.
- Tradycjom organizowania się w bandy rozbójnickie, napadania na podróżnych, obrabowywania kościołów i życia w dziczy na równi ze zwierzętami - uściślił Polak.
- O, przepraszam! - oburzył się były ataman. - Na żaden kościół nigdy nie napadłem! Ani na żadną cerkiew! To wyście najechali na Czerwone Skałki!
- Co takiego? - zainteresował się Zahir.
- Alosza, cicho bądź - warknął groźnie Radek.
- Bo co? Bo mnie to wypominać grzechy można, a wielkim panom to już nie? Niech im pan nie wierzy, Effendi! - Alosza zwrócił się do księcia. - Oni tacy święci i tak muzułmanów nienawidzą, a sami raz dla czystej zabawy napadli kiedyś na klasztor.
- Klasztor. - Zahir smakował słowo, którego od wielu lat nie używał. - To takie miejsce, gdzie żyją kobiety, które wyrzekły się mężczyzn, żeby służyć waszemu Bogu, dobrze pamiętam?
- Bardzo dobrze.
- To po co Jerzy napadł na takie miejsce?
- Żeby jego kompania miała te kobiety, których nikt nie mógł mieć - prychnął Alosza. - Zgwałcili kilka sióstr. W tym moją kuzynkę.
- I w zemście za to Alosza uwiódł mu siostrę, zabrał jej cnotę i złamał serce, zdradzając ją na prawo i lewo - dokończył Radek. - Żeby nie było niejasności, sam nie tknąłem wtedy żadnej zakonnicy, Jerzy zresztą też nie. Ale przyznaję się, brałem udział w napadzie. I śmiałem się, kiedy one krzyczały. Byliśmy wtedy młodzi i myśleliśmy, że to oznaka siły.
- I ten człowiek ma czelność oskarżać muzułmanów o złe traktowanie kobiet! - wykrzyknął zdumiony Zahir. - Ach, a ja zostawiłem go przy Anieli. Martwię się, czy jest bezpieczna.
- O nią nie ma się co martwić. Rodzina jest święta dla takich jak on. - Alosza skrzywił się, jakby połknął cytrynę. - Wystarczy spojrzeć na moją twarz. To on mi ją tak poturbował, za to, że uwiodłem Anielkę.
CZYTASZ
Niewolnica
AventuraXVII wiek, południowy zachód Półwyspu Arabskiego. Zbuntowana polska szlachcianka, która przez brawurę podszytą głupotą dostała się do niewoli tatarskiej, oraz arabski książę, który nienawidzi niewolnictwa, a od typowo męskich zajęć woli muzykę i poe...