XXXVI. Wadi Samotnego Ifryta

69 10 58
                                    

Rankiem następnego dnia żegnano szejka Kashifa, który razem z plemieniem plemieniem zdecydował się powrócić na swoje ziemie. Po śniadaniu przed pieczarą zebrali się wszyscy, w których interesie były dobre stosunki z Anizah - Rafi, Aisha, Karim, Aniela i Nasira. Brakowało tylko Zahira, który nad ranem dostał boleści i teraz spał jak kamień, odurzony środkami uśmierzającymi, oraz Amiry, która czuwała przy jego łożu.

Szejk uścisnął serdecznie Rafiego i Karima, a Aishy ucałował dłoń. Stojący za nim synowie pokłonili się nisko, a żona i córka dygnęły. Zanim odeszli, Rashida podeszła jeszcze do Karima.

- Do zobaczenia, Effendi - powiedziała, pochylając głowę.

- Do zobaczenia, moja piękności - odparł Karim, po czym ujął jej głowę w dłonie i złożył pocałunek na jej czole, nie zważając na miotające gromy spojrzenie Aishy.

- Będziemy pamiętać o twojej obietnicy - odezwał się dumny ojciec i objął córkę ramieniem. - Żegnaj!

- Żegnajcie.

Odeszli i dołączyli do oczekujących już na wyruszenie pozostałych członków plemienia, którzy w międzyczasie zdążyli spakować toboły i złożyć namioty. Rafi i jego towarzysze odprowadzili ich wzrokiem aż po horyzont, do samego końca machając rękami. Następnie powrócili do jaskiń.

Karim wszedł do sypialni jako pierwszy, Aisha szła zaraz za nim. Poprzedniego wieczora, kiedy przyszedł do niej po uczcie, już spała, więc jej nie budził, jedynie położył się obok. Dzięki temu uniknęli rozmowy, którą teraz jednak musieli już przeprowadzić.

Ledwo zdążył dojść do łóżka i już usłyszał za sobą jej wściekłe kroki. Obrócił się więc z westchnieniem i usiadł powoli na skraju materaca.

- Powiedz to - poprosił, wpatrując się w jej nabuzowaną ze złości postać.

- Tu chyba nie ma nic do powiedzenia - warknęła Aisha.

- Owszem, jest.

- Jak możesz udawać, że nie wiesz, o co mi chodzi?!

- Chcę to usłyszeć od ciebie.

Kobieta zaczęła krążyć nerwowo w tę i we w tę.

- Zaręczyłeś się z inną kobietą - syknęła. - O co innego mogłoby mi chodzić?

- Zrobiłem to dla lepszej przyszłości.

- Nie obchodzą mnie okoliczności, w jakich do tego doszło! Jakbyś kogoś zamordował, też byś się tłumaczył, że to dla lepszej przyszłości?

Zreflektowała się zaraz po tym, jak to powiedziała. Tak, zrobiłby to. Już to zrobił, zamordował, do tego rękami brata, własnego ojca, a ona mu w tym pomogła. Wszystko dla "przyszłości".

- Tak - odpowiedział ponuro. - Przed niczym się nie powstrzymam. Myślałem, że o tym wiedziałaś, kiedy weszłaś ze mną na tę drogę.

- Wtedy myślałam, że chcesz tej przyszłości dla nas, ale ty jej chcesz tylko dla siebie!

- Aisha, ja chcę jej dla nas! - Karim podniósł się z siedziska i podszedł do niej. - Nie wyobrażam sobie swojego szczęścia bez ciebie u boku!

- Ale moje szczęście nic cię nie obchodzi! Chcesz tylko, żebym była wierna, posłuszna i wdzięczna, pomagała ci w każdej niegodziwości i w milczeniu przyjmowała twoje wyroki, tak?! Nic cię nie obchodzi, co czuję!

- Kochanie, opanuj się! - Potrząsnął jej ramionami. - Nie mamy innego wyjścia, tak? Jeśli się na to nie zgodzę, nie będzie żadnej przyszłości dla żadnego z nas! Musiałem to zrobić!

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz