LXXI. Przeklęte Fajr

56 8 25
                                    

- Saro, powinnaś się przespać - westchnęła Tamara, widząc córkę sprzątającą w salonie, gdzie Jerzy spał rozwalony na kanapie. - Całą noc siedziałaś przy Anieli. Odpocznij.

Sara podniosła na nią przekrwione oczy. Chciała zaprzeczyć, powiedzieć, że czuje się dobrze, ale ze zmęczenia aż się zatoczyła i padła prosto w jej ramiona. Gospodyni łagodnie, aczkolwiek stanowczo zaprowadziła ją do rozłożonego fotela i usadziła na jego skraju.

- Kładź się - poleciła. - Ja tu zrobię porządek.

Dziewczyna niemrawo pokiwała głową. W głowie jej huczało, a oczy same się zamykały. Jak przez mgłę zanotowała, że przewróciła się na plecy, a matka nakryła ją kocem. Zaraz potem zapadła w głęboki sen.

Kiedy się obudziła, było już popołudnie, ale Jerzy nadal znajdował się na kanapie. Teraz już nie spał, zamiast tego siedział w rozkroku i wbijał w nią przepełnione ohydną czułością spojrzenie.

- Czuwałem nad tobą - powiedział, potwierdzając jej obawy. Fakt, że ktoś wpatrywał się w nią tak, kiedy spała, wydał jej się nie tylko nieprzyjemny, ale wręcz przerażający. - Dziękuję ci za to, że opiekujesz się moją siostrą. To wiele dla mnie znaczy.

Sara machinalnie pokiwała głową. Gdyby mogła, bardzo chętnie przekazałaby temu butnemu facetowi, że robiła to wyłącznie dla Anieli, a nie dla niego. No i może dla księcia Zahira, któremu ewidentnie zależało na rudej niewolnicy.

Jerzy uśmiechnął się słodko, najwyraźniej biorąc kiwnięcie głowy za przyjęcie podziękowań.

- Chciałbym się jakoś odwdzięczyć - rzucił, gdy ona wstawała i się przeciągała. - Dasz mi się gdzieś zaprosić? Spacer, piknik... Jeśli dostanę na targu odpowiednie składniki, mogę dla ciebie przygotować prawdziwie polskie jedzenie, żebyś poznała kulturę, z której pochodzisz.

"Nie pochodzę z twojej obślizgłej kultury, to tu jest mój dom" - pomyślała. Nie miała jak się z nim porozumieć, więc po prostu zgromiła go spojrzeniem i pokręciła głową.

- Na pewno? Wiem, że masz mało czasu, bo musisz zajmować się ojcem, Karimem i teraz jeszcze Anielą, ale przecież jeden spacer chyba ci nie zaszkodzi?

Znów pokręciła głową i ruszyła w stronę wyjścia z pomieszczenia. Jerzy zastąpił jej drogę i chcwycił ją za ramię.

- Nie daj się prosić! - zawołał. - Tylko spacerek, nic więcej...

Z całej siły wyrwała rękę z jego uścisku i popchnęła go, by nie zastawiał jej wyjścia. Jerzy był tak zaskoczony, że nie stawiał oporu i pozwolił jej wybiec z salonu. Kiedy całkiem zniknęła z jego oczu, usiadł z powrotem na kanapie i ukrył twarz w dłoniach. Zdziwił się niepomiernie, gdy poczuł szczypanie łez pod powiekami.

Ostrożnie, z niejaką obawą poddał analizie swoje odczucia i emocje. A jednak stało się to, do czego obiecywał samemu sobie nie dopuścić - niema złodziejka z bisurmańskiego kraju, córka przechrzty i żydówki, zakradła się i zagnieździła w jego sercu. Był zakochany.

***

W Fajr nastał ponury, szarofioletowy wieczór, a słońce schowało się za horyzont w smutnej aureoli zgniłej zieleni i żółci, skąpiąc ludzkim oczom krwawej uczty. Od przyjazdu Salaha wraz z Naval do Słowiczego Pałacu minęło już ładnych parę dni. Zmierzająca w stronę miasta, chaotycznie rozłożona grupa zbrojnych bodziła po pierś w granatowych mrokach nadciągającej nocy.

Salah siedział w swojej komnacie i przeglądał dokumenty wydane i podpisane pod jego nieobecność, kiedy nagle został wezwany - garnizon Fajr, wyslany przed ponad miesiącem za zbiegłymi książętami, wrócił do domu. Był o połowę mniej liczy i aż na kilometry cuchnęło od niego niskim morale.

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz