LXI. Bitwa o Pieczarę, cz. 1

55 7 7
                                    

Kości potoczyły się po kamiennym blacie z cichym grzechotem i zatrzymały się na liczbach "2" i "1". Rafi skrzywił się, ale już w następnej chwili jego brwi się wyprostowały, a usta wygięły w lekkim uśmieszku. Chwycił jeden z czerwonych pionków rozłożonych na planszy tryktraka i przestawił go o jedno pole, zaś drugi pionek przestawił o dwa, zbijając tym samym znajdujący się na drugim polu pojedynczy czarny pionek przeciwnika. Kashif, któremu przez całą wcześniejszą grę szło bardzo dobrze, chwycił swój zbity pionek ze złością i uderzył pięścią w stół.

- Nie rozumiem, po co w ogóle tu siedzimy! - warknął. - Ziemia nieurodzajna, a moi chłopcy się nudzą. Gdzie to wojsko, które miało atakować?

- Przyjdą - odparł Rafi.

- Coś mi się widzi, że po prostu chciałeś nas tu przytrzymać na wypadek, gdyby ktoś jednak znalazł tę norę. Żadnego prawdziwego niebezpieczeństwa niema, co, tchórzu?!

- Ależ, szejku! - zawołał Rafi z oburzeniem. - Czy ja cię kiedyś okłamałem?

- Diamenty z Nigru...

- To było dawno temu!

- Podmieniona skrzynia z hebanu...

- Proszę cię, nadal mi to wypominasz?

- Fałszywe akçe...

Rafi westchnął i przygarbił ramiona.

- No dobrze, ale po prostu raz mi uwierz, że nie, nie przytargałem was tu na próżno - mruknął. - Mapa z zaznaczoną pieczarą wpadła w ręce wojska Fajr. Nie wiem, czemu im to tyle zajmuje, ale będą tu.

Kashif pokiwał głową lekceważąco.

- Może będą, a może nie - prychnął. - Nie widzę zresztą powodu, żeby cię chronić za wszelką cenę, książąt tu nie ma, państwo jest bezpieczne. Jeśli do jutra się nie pojawią, zwijamy się!

Zanim Rafi zdążył na to odpowiedzieć, do pokoju wbiegł zziajany wojownik z plemienia.

- Pędzą na nas tabory Banu Hilal! - zawołał.

- Banu Hilal?! - wykrzyknęli jednogłośnie szejk i Rafi, zrywając się z puf.

- Przewodzi im nieduży oddział wojska Fajr.

- To oni - warknął Rafi. - Musieli wynająć Banu Hilal. Wiedzieli, że będziecie mnie chronić.

- To będzie trudniejsza walka, niż zakładaliśmy - westchnął szejk. - Ale nie ma odwrotu. Od zawsze żyliśmy z Banu Hilal w niezgodzie, nie pozwolimy im się obłowić kosztem naszego ulubionego handlarza.

Klepnął Rafiego w plecy i wyszedł, ciągnąc za sobą wartownika. Już na korytarzu zaczął wykrzykiwać rozkazy, w wyniku których tunelami pieczary wstrząsnęło echo dziesiątek śpiesznych kroków. Przygotowano się do bitwy.

***

W czasie krótszym niż pół godziny Anizah zdołali zwinąć wszystkie namioty, a wówczas wysłano dzieci, kobiety i starców w głąb skalistego pasma, na skraju którego leżała pieczara, by się ukryli przed napastnikami. Wojownicy zaś, którym wiedli prym synowie Al-Aziza, pochowali się wewnątrz kompleksu jaskiń, by nie było ich widać z daleka. Zmieścili się wszyscy, choć było trochę ciasno.

Po kilku godzinach oczekiwania na horyzoncie pojawiła się mgiełka wzburzonego piasku, jaka zawsze towarzyszyła gnającym stadom lub dużym grupom ludzi. Gdy nieco się zbliżyli, dało się rozpoznać licznych jeźdźców i wozy.

- Całe plemię tu ciągnie - mruknął Rafi do stojącego obok Beduina. Ten w odpowiedzi zacmokał i pokręcił głową.

- Tylko wojownicy - odparł. - Nie braliby kobiet na bitwę.

NiewolnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz