Na stołówce dla służby podawano na śniadanie małą kopę kaszy bulgur i kawałek zeschniętego khobezu. Aniela stanęła w kolejce, a kiedy dotarła do okienka kuchennego, wzięła talerz i udała się do jednego z licznych stolików. Nie dostała sztućców, więc nakładała kaszę palcami na pieczywo, używając go jak łyżki. Przeżuwając z trudem pozbawiony smaku posiłek, wspomniała smutno bogate uczty w Ostrogach. Wiele by oddała za króliczy pasztet, grzańca z miodem i pieczeń z kaczki ze śliwkami i żurawiną.
Pogrążona w jedzeniu, nie zauważyła, że ktoś zajął miejsce naprzeciwko niej. Z zamyślenia wyrwały ją dopiero słowa:
- Witaj, Anielo.
Uniosła wzrok i zobaczyła wysoką kobietę w burce, spod której było widać intensywnie zielone oczy.
- Aldona! Jak się miewasz?
Kobieta spuściła wzrok.
- Jestem Nasira - powiedziała.
- Nieprawda. Tak cię tylko nazwali nasi porywacze. Jesteś Aldona Janicka, pochodzisz z Łękowiny, wyjdziesz za mąż za Grześka Olszewskiego i dostaniesz w posagu od matki zdobyczny miecz krzyżacki, jaki ona dostała od twojej babki. Niech nikt ci nie wmówi, że jest inaczej.
- Kiedyś byłam Aldoną - przyznała. - Takie imię nadano mi na chrzcie. Pod nim rozpoznawał mnie mój Bóg. Ale on mnie opuścił, kiedy go potrzebowałam. Allah rozpoznaje mnie od imieniem Nasira. Może chociaż on mnie wysłucha.
- Aldona...
- Nie nazywaj mnie tak, proszę. To imię niesie ze sobą same złe wspomnienia.
Aniela ponownie wbiła wzrok w resztkę kaszy na talerzu. Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie sądziła, że jej przyjaciółka załamała się aż do tego stopnia.
- A gdyby udało nam się uciec? - zapytała wreszcie. - Gdybyśmy wróciły do Polski? Uwierzyłabyś raz jeszcze w naszego Boga?
- Nie mogłabym już wieść tego życia, które chciałam. Grzesiek nie weźmie wielokrotnie gwałconej kobiety. Rodzina też się mnie wyprze.
- Bzdura. Jestem pewna, że gdybyś wróciła, przyjęliby cię z otwartymi ramionami i pomogli wyleczyć te rany.
Nasira parsknęła niewesołym śmiechem.
- Nawet jeśli, to nigdy się o tym nie przekonamy. Stąd nie ma ucieczki.
- A właśnie, że może być! Pani Aisha zgodziła się, żebym przychodziła do jej komnat rozmawiać z tobą. Książę Zahir zgadza się również na twoje odwiedziny. Mamy szansę opracować plan!
Niewolnica Karima wstała od stołu, biorąc ze sobą talerz nietkniętego jedzenia.
- Nie wciągniesz mnie więcej w żadne plany - powiedziała chłodno. - Jeśli jeszcze raz usłyszę, że chcesz uciekać, albo nazwiesz mnie Aldoną, doniosę o tym emirowi. Nie zamierzam odwiedzać cię u Zahira i byłabym wdzięczna, gdybyś ty też nie zachodziła do Karima i Aishy. Żegnaj, Anielo.
Odeszła do innego stolika, gdzie zaczęła łapczywie pochłaniać śniadanie. Aniela odprowadziła ją zasmuconym i wstrząśniętym wzrokiem. Kiedy zrozumiała, że szkoda w przyjaciółce jest już nie do naprawienia, skupiła się z powrotem na jedzeniu, ale posiłek stawał jej w gardle. Dopiero po chwili zorientowała się, że po policzkach gęsto spływają jej łzy.
***
Mehmet przybył na czas do Zahira, ale służący, który miał obudzić Karima, najwyraźniej zawiódł, ponieważ minęło dziesięć minut od nastania pory śniadania, a on wciąż się nie pojawiał. W końcu Ibrahim stracił cierpliwość i uznał, że jego syn najwyraźniej celowo się nie stawił, toteż kazał podawać jedzenie.
CZYTASZ
Niewolnica
AdventureXVII wiek, południowy zachód Półwyspu Arabskiego. Zbuntowana polska szlachcianka, która przez brawurę podszytą głupotą dostała się do niewoli tatarskiej, oraz arabski książę, który nienawidzi niewolnictwa, a od typowo męskich zajęć woli muzykę i poe...