Rozdział 4

1 0 0
                                    

- Victorze, synu Księżycowej Wody i Kryształowego Nieba - usłyszałem słowa wodza. - Dziś przeszedłeś swój ostateczny test. Wykazałeś się odwagą i szybkością oraz zdobyłeś wilczy ząb. Z tego powodu, od teraz będziesz nosił imię Wilczy Kieł - powiedział. Usłyszałem wiwaty. - Witamy cię jako pełnoprawnego współplemiennika! - zakończył chcąc przekrzyczeć wiwaty. Spojrzałem na matkę. Widziałem, że była ze mnie dumna. Uśmiechnąłem się lekko. Rozejrzałem się. Nigdzie nie było ani mojego brata ani Afry... Mój uśmiech lekko zbledł. Siedziałem przy ognisku przyjmując gratulacje. Kilku wojowników chciało mnie czymś poczęstować, ale nie byłem głodny. Poszedłem do swojej nowej chaty... Od dzisiaj miałem zamieszkać z Lawendową Perłą...

Poszedłem na polowanie razem z innymi wojownikami. Mój brat też poszedł. Byliśmy w tej młodszej grupie, która nie jeździła jeszcze konno, ponieważ brakowało koni w obozie. Byłem wściekły na swojego brata. Uderzył mnie łokciem w bok. Stanąłem przed nim i popchnąłem go. Zaczęliśmy się szarpać póki nas nie rozdzielili.
- Macie się nie bić - skarcił nas Zajęczy Sus.
- Albo nie będziecie mogli razem polować - dodał Kurza Stopa. - Będziecie mieli problemy - dodał. Pokiwaliśmy głowami. Charli mnie uszczypnął, na co odpowiedziałem uderzając go w tył głowy. Próbował mnie ugryźć, a ja już wymierzyłem cios, żeby wybić mu te zęby.
- Wystarczy! - krzyknął Zajęczy Sus. - Ostrzegaliśmy was - warknął na nas. Wzięli dwie liany i przywiązali po jednej naszej dłoni, a drugi koniec oni trzymali. Oddalili nas od siebie. Byłem zażenowany, bo tak karało się małych, niegrzecznych chłopców.

W końcu wróciliśmy do obozu. Nie udało mi się zbyt dużo upolować, bo Kurza Stopa ciągle mi przeszkadzał i ciągnął moją rękę. Odłożyliśmy zdobycze na stos. Charli gdzieś zniknął, a Zajęczy Sus i Kurza Stopa przywołali mnie do siebie. Dostałem repremendę i musiałem pomóc im rozpalić ognisko. Zauważyłem mojego brata obok Afry.
- Jak ci idzie? - zapytał ją.
- Daje radę - odpowiedziała. Chłopak odwiązał chustę i wziął jej dziecko. Przyszedł bliżej nas, chcąc mnie podenerwować.
- Słyszałem, że bierzesz ślub z Lawendową Perłą - zaśmiał się.
- Nie odzywaj się do mnie - warknąłem na niego. Spotkałem się z niezadowolonym wzrokiem Zajęczego Susa. Przewróciłem oczami. Charli gadał różne głupoty chcąc mnie zdenerwować. Zauważyłem, że Afra do mnie podchodzi trzymając dzika. Wziąłem od niej zwierzynę.
- Mogłabyś wziąść mojego upierdliwego brata? - zapytałem. Zaczęła przyglądać się mojemu bratu i swojemu synkowi, po czym spojrzała na mnie zdezorientowana.
- A o co chodzi?
- Siedzi pod nogami - mruknąłem.
- Zazdrość ci uszami wychodzi! - krzyknął do mnie.
- Już nie wygaduj takich głupstw! - warknąłem. Lawendowa Perła patrzyła się na mnie i zaczęła do mnie machać. Poszedłem w jej kierunku. Usiadłem obok niej i przyglądałem się Afrze i bratu. Charli trzymał chłopca, który chwiejąc się szedł powoli do swojej matki.
- Ma-ma patz! - zawołał Lucas.
- Victor? - zapytała Lawendowa Perła wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Pytałam czy chcesz się jutro przejść po lesie - powiedziała. Kiwnąłem głową zmieszany. Spojrzałem na brata. Afra złożyła pocałunek na jego policzku. Teraz to mnie już naprawdę zdenerwował.
- Jednak nie mogę jutro z tobą iść - powiedziałem wstając. Poszedłem do chaty. Kobieta pobiegła za mną.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie zastanawiając się długo poszedłem w tamtym kierunku nadal trząc oczy rozbudzony. Otworzyłem drzwi i spojrzałem na Afrę.
- Przepraszam! - krzyknęła zasłaniając sobie twarz dłońmi. Dopiero teraz sobie zdałem sprawę z tego jak wyglądam... Zamknąłem szybko drzwi i pobiegłem do sypialni ubierając się możliwie jak najszybciej. Wróciłem do drzwi. Byłem czerwony i zdyszany.
- O co chodzi? - wysapałem.
- Kryształowe Niebo prosiła, żebyś poszedł do niej. Podobno masz jej w czymś pomóc, ale ona ci to wyjaśni - powiedziała. Kiwałem głową starając się opanować emocje. Odchrząknąłem.
- Za chwilę tam przyjdę - powiedziałem starając się, by mój głos znowu przybrał poważny ton. Pokiwała głową i poszła do mojej rodzinnej chaty. Uśmiechnąłem się lekko patrząc jak odchodzi. Potrzasnąłem głową chcąc wyrzucić dziwne myśli z głowy i karcąc się za swoją głupotę. Poszedłem za nią.
- Tylko Wilczy Kieł zapomniał o ubraniach... - powiedziała cichutko. Czyli mówi o mnie... Uśmiechnąłem się. Kryształowe Niebo przewróciła oczami.
- To dla niego typowe - powiedziała. - Nigdy nie lubił spać poubierany - odparła.
- MAMO! - krzyknąłem czując jak się czerwienie. Afra znowu na mnie spojrzała. Również była cała czerwona.
- Taka prawda kochanie - odpowiedziała. Przewróciłem oczami, a Afra lekko się uśmiechnęła.
- Co chciałaś? - zapytałem.
- Księżycowa Woda wraca i chce wyprawić wesele - odparła Kryształowe Niebo. Afra mnie wyminęła, po czym zniknęła w sypialni. Patrzyłem za nią. - Victor - matka próbowała przywołać mnie do porządku. Spojrzałem na nią zdezorientowany. Westchnęła. - Victor musisz coś z tym zrobić - powiedziała. - Ja wiem, że ci teraz będzie ciężko - dodała. - Coś wymyślimy z tą Lawendową Perłą - dodała. Pokręciłem głową.
- Zgodziłem się - powiedziałem. - Przez głupotę, ale się zgodziłem... Ona i tak się mnie boi... - dodałem mając na myśli Afrę. Poczułem dotyk ciepłych dłoni Kryształowego Nieba na swoich plecach. Przytuliła mnie. - Nie będę tchórzył i stawię czoła temu, co sobie zgotowałem - obiecałem. - A Charliego kiedyś udusze, bo to też jego wina - odparłem.

Wyszedłem z chaty razem z Kryształowym Niebem. Patrzyłem na Afrę, która nosiła synka na ręce, stojąc obok mojego brata.
- Już jedzie! - zawołała moja matka. Spojrzałem na wjeżdżające konie. Na czele oczywiście jechał Prędka Bryza. Charli zaczął coś szeptać do Afry. Chyba znowu próbuje jej coś wytłumaczyć. Księżycowa Woda podszedł do nas. Kryształowe Niebo wtuliła się w niego. Uśmiechnąłem się lekko.
- Ojcze - powiedziałem. - To jest Lawendowa Perła, wybranka mego serca - powiedziałem, ale wiedziałem, że jest to kłamstwo. Na potwierdzenie swoich słów otuliłem kobietę ramieniem. Kątem oka widziałem, że Afra mi się przygląda i uśmiecha się. Usłyszałem, że coś się dzieje. Prędka Bryza podszedł do mojego brata i Afry, a ona się spięła cała. Odwróciłem się.
- Co się z wami dzieje? - zapytałem. - Dziwnie się zachowujecie - dodałem.
- Nic wielkiego - szepnęła dziewczynka.
- A jednak coś jest na rzeczy - zauważyłem. - Chodzi o Prędką Bryzę? - chciałem się dowiedzieć. Kiwnęła głową.
- Nie interesuj się rybianogo - rzucił Charli.
- Od kiedy mój braciszek taki arogancki? - zapytałem, bo pierwszy raz słyszałem, jak mnie wyzywa w obecności kogokolwiek.
- Od kiedy coś jej zagraża? - odparł nerwowy.
- Co jest? - zapytałem poważnym tonem.
- A czy ja wiem - odparł mój brat. - Zrobiła się jakaś dziwna od kiedy Prędka Bryza się pojawił - powiedział w miarę cicho. Oczy dziewczynki napełniły się łzami. Zaczęła się trząść. Schyliłem się, żeby na nią spojrzeć, ale od razu wytarła łzy i zaczęła się sztucznie uśmiechać.
- O co chodzi Afro? - zapytałem.
- Już wszystko dobrze - powiedziała, ale jej głos drżał. Chłopiec na jej rękach zaczął się wiercić, a ona go postawiła na ziemi. Spojrzała na niego i puściła chłopca przestraszona. Dało mi to do myślenia. Uklęknąłem obok niego i zacząłem mu się przyglądać. Zakląłem pod nosem...

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz