Rozdział 82

0 0 0
                                    

Zauważyłem, że zaczyna się budzić. Rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Afro... - szepnąłem. Podszedłem do niej i przytuliłem, sadzając na swoich kolanach. - Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem. Zacząłem gładzić jej włosy.
- Wszystko w porządku? Nic ci się nie stało? - zapytała cicho.
- Afro nawet sobie ze mnie nie żartuj... - powiedziałem, a ona zamknęła nasze usta w pocałunku. Nie spodziewałem się tego... Rozluźniłem się trochę. Wtuliła się w moją klatkę, a ja zacząłem przeczesywać palcami jej włosy. - Brakowało mi ciebie... - szepnąłem po jakiejś chwili. Podniosłem się powoli, podnosząc ją do góry. Była zbyt lekka patrząc na to jak bardzo ja byłem osłabiony.
- Nie powinieneś mnie nosić... - powiedziała zmieszana. Przytuliłem ją.
- Nawet jeśli nie powinienem i tak będę to robił - odparłem. Próbowała zejść z moich rąk, więc jej to umożliwiłem. - Boisz się mnie? - zapytałem. Podkręciła głową.
- Nie, ale nie wybaczę sobie, jak przeze mnie coś ci się stanie - odpowiedziała przytulając mnie.
- Jesteś taka mała i lekka, że nic mi się nie stanie - zapewniłem.
- Mhm - mruknęła niezadowolona. - To samo mówiłam o Shanti i Lucasie - szepnęła. Po chwili przyszła Słodka Śmierć. Podziękowaliśmy za pomoc, a medyczka uśmiechnęła się widząc nas razem. Wyszliśmy z jej chaty i usiedliśmy przy ognisku. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach, dopóki nie zjawił się Lucas, przytulając Afrę od tyłu. Spojrzała na niego. - Co się stało? - zapytała zdziwiona.
- Wszystko w porządku? - zapytałem niemniej zdziwiony.
- Co się wtedy stało? - zapytał chłopak wtulając się w matkę. - Zaczęłaś krzyczeć rano - przypomniał, gdy Afra wyglądała na zdezorientowaną. Zmieszała się.
- Pamiętasz jak mnie "gonił" nieżywy Niedźwiedzi Kieł? - zapytała, a mężczyzna potwierdził skinieniem głowy. Jak mógł ją gonić mój martwy brat? Dlaczego? I po co? - To myślałam, że znowu źle widzę - odparła.
- W jaki sposób gonił cię martwy Niedźwiedzi Kieł? - zapytałem.
- Miała gorączkę po postrzale i zakażeniu - odparł jej syn. Usiadł obok niej i przytulił ją posyłając mi prowokujące spojrzenie. Nie podobało mi się to. Teraz na pewno się nie przewidziałem. Odwzajemniłem spojrzenie, dając mu tym samym znać, że podejmuje wyzwanie, po czym posadziłem Afrę na swoich kolanach. Teraz to on rzucił mi niezadowolone spojrzenie, próbując zabrać swoją matkę, ale wtuliłem się w jej plecy uniemożliwiając mu kradzież.
- O co wam chodzi? - zapytała zła i zdezorientowana Afra. Pocałowałem jej policzek.
- Kłócimy się o ciebie - szepnąłem jej do ucha. - Nasz synek jest bardzo zazdrosny - dodałem rozbawiony.
- Bardzo śmieszne Wilczy Kle - fuknął na mnie obrażony. Afra podniosła się z moich kolan i usiadła przed nim.
- Uderz mnie - rozkazała. Od razu zabrałem ją sprzed twarzy Lucasa, sadzając na swoje kolana. Przyłożyłem jej dłoń do czoła.
- Mamo nie zaczynaj znowu... - powiedział chłopak.
- Znowu? - powtórzyłem. - Co jej jest? Czemu każe ci ją uderzyć? - zapytałem. Lucas zaczął mi wszystko opowiadać, a ja ją przytuliłem, gładząc jej włosy. - Nie rób tak więcej - poprosiłem. Westchnęła cicho i pokiwała głową, a ja posłałem triumfalny uśmiech do Lucasa.
- Czyli teraz jego będziesz słuchać, a mnie już nie? - zapytał oburzony. Przewróciła oczami i podnosząc się z moich kolan uciekła. Obaj z Lucasem pobiegliśmy za nią. Młody chłopak był szybszy ode mnie, ale nie dziwiłem mu się. Wybiegłem z obozu, ale nie było już ani jej, ani jego. Westchnąłem, a Afra zwiesiła się z drzewa wprost na mnie.
- Afro co ty tam robisz? - zapytałem podnosząc ją. Uśmiechnęła się lekko.
- Wydaje mi się, że ktoś utknął na drzewie - powiedziała, a ja od razu spojrzałem spowrotem na drzewo. Lucas siedział na gałęzi przerażony. Rozbawiło mnie to trochę.
- Jak tam wszedłeś? - zapytałem.
- Ja chcę na ziemię - zaskomlił w odpowiedzi. - Wrzuciła mnie tu... - dodał ciszej.
- Afro? - zapytałem rozbawiony.
- To wszystko wasza głupia rywalizacja - odparła. Westchnąłem. - Lucas nie wygłupiaj się już tak i zejdź - poprosiła. - Nie raz już tam ze mną siedziałeś - dodała.
- Chodź, pomogę ci - powiedziałem podnosząc ręce i chwytając chłopaka. Ściągnąłem go z drzewa i rozczochrałem jego włosy rozbawiony. Wyglądał na śmiertelnie obrażonego, ale po chwili jednak przytulił się do mnie. Zaskoczyło mnie to lekko, ale również go przytuliłem. Afra zaczęła się uśmiechać i skrzyżowała ręce na piersi zadowolona z efektu. Chwyciłem ją delikatnie i przyciągnąłem bliżej nas również przytulając. Była taka malutka w porównaniu do nas...
- Za wysocy już jesteście dla mnie - powiedziała, gdy w końcu ją puściliśmy. Obaj zaczęliśmy się śmiać. Wróciliśmy do obozu, od razu kierując się w stronę domu. Lucas od razu poczłapał po schodach do góry, a my poszliśmy do sypialni. Przytuliłem ją, a ona niedługo później zasnęła. Gładziłem jej włosy, po czym również zasnąłem.

Poczułem, że zaczęła się wiercić.
- Proszę nie krzycz - szepnąłem. Uśmiechnęła się całując mnie w policzek.
- Jak będziecie się kłócić to będę krzyczeć - ostrzegła. Wstała.
- Gdzie idziesz? - zapytałem zdziwiony.
- Uciekam z obozu - mruknęła. Chwyciłem jej nadgarstek i przewróciłem tak, że wylądowała na moich kolanach. - Ej! - pisnęła.
- Cii, bo Lucas przyjdzie - upomniałem ją, a po chwili chłopak faktycznie przyszedł. Przyglądał nam się uważnie.
- Co tu się dzieje? - zapytał.
- Wywraca mnie - poskarżyła się jego matka.
- Chce uciec z obozu - zacząłem się bronić.
- Mamo? - zapytał Lucas unosząc brew.
- Ja tylko chciałam iść na pole z dziewczynami... - powiedziała cicho. Przytuliłem ją.
- Ale nie płacz - powiedziałem zmartwiony. Pocałowałem jej policzek.
- Teraz obaj mnie kontrolujcie - powiedziała nieszczęśliwa. Posadziłem ją wygodniej na swoich kolanach, a Lucas wyciągnął do niej rękę. Chwyciła go, a on ją postawił, przytulając ją delikatnie. Też wstałem.
- Co ty robisz? - zapytałem zmieszany. Szepnął coś do niej, po czym posłał ją w kierunku dziewczyn. - Gdzie ona idzie? - zapytałem.
- Gdzie chce - odparł z uśmieszkiem Lucas. Chciałem iść za nią, ale chłopak mi nie pozwolił.
- Proszę cię Lucas nie zaczynaj... - powiedziałem. Przytulił się do mnie. Pogłaskałem go po włosach. Był niemalże mojej wysokości. - Coś jej się stanie... - powiedziałem zmartwiony.
- Pierwszy raz widzę ją tak pełną energii - odpowiedział chłopak. Westchnąłem.
- Zdajesz sobie sprawę, że ona nie przyjdzie do obozu? - zapytałem. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Zobaczysz - powiedziałem rozbawiony.
- A dla ciebie też mam zadanie - powiedział po chwili.
- Mogę iść na polowanie? - zapytałem z nadzieją. Zaśmiał się tylko.
- Jesteście tak bardzo podobni... - zaczął, ale zakryłem mu usta dłonią.
- Lepiej nie kończ. Nie zamierzam już tego słuchać - powiedziałem zły. Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany. - Ropuszy Śpiew zawsze tak mówił, po czym dowiadywałem się nieprzyjemnych rzeczy - powiedziałem. - Że podobne zachowania, że... - zamyśliłem się na chwilę. - Ty naprawdę nic nie zauważyłeś? - zapytałem. Pokręcił głową zmieszany. Westchnąłem. - A to, że spała spokojnie w samej narzucie i Ropuszy Śpiew przyszedł tutaj i ją oglądał i dotykał? - zapytałem. Oczy Lucasa zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. Uwolnił usta spod mojej dłoni.
- Przez jakiś czas zachowywała się względem niego dziwnie... - przyznał zmieszany.
- Kiedy ją skrzywdził? - zapytałem. Pokręcił głową.
- Wtedy znalazłem ją skuloną w lesie... On mnie do niej przyprowadził... - przyznał się. - Ona od razu powiedziała co jej zrobił i razem z Feliksem go pobiliśmy... - powiedział. Westchnąłem. - Zaatakowała mnie - powiedział spanikowany. Przytuliłem go i pocałowałem czubek jego głowy.
- Na pewno nie zrobiła tego celowo - powiedziałem gładząc jego włosy. Płakał cicho przez chwilę. - Ja też zaatakowałem Szept Nocy... - przyznałem. - A wcale tego nie chciałem... Ale bałem się... - powiedziałem cicho. Przytuliłem Lucasa i staliśmy chwilę w ciszy.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz