Rozdział 68

0 0 0
                                    

Mijały miesiące. Brzuch Mii był coraz większy. Feliks starał się jej pomagać, ale często też jeździł z nami na patrole, podczas których zawsze nasłuchaliśmy się o córce wodza i Afrze. Niekiedy porównywał ich do siebie, pokazywał różnice w zachowaniu i stwierdził, że obie w ciąży są tak samo nieznośne. Bawiło mnie to.
Dzisiaj jechaliśmy z Lucasem sami. Feliks miał zostać w obozie. Podobno Mia zaczęła rodzić rano i w obozie wybuchnęła panika. Prędka Bryza jednak kazał nam wracać do pracy, tak więc pojechaliśmy. Polowaliśmy dość długo i zebraliśmy dużo zwierzyny. Wróciliśmy do obozu. Zaprowadziłem oba ogiery do stajni, a Lucas pobiegł szukać rodzeństwa.
- Wilczy Kle? - zapytała niepewnie Roziskrzone Niebo. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Coś złego dzieje się z Śnieżnym Kwiatem... - zawahała się.
- Gdzie ona jest? - zapytałem.
- Przy chacie wodza - odparła. - Dziwnie się zachowuje. Naskoczyła dzisiaj na Agnes, gdy usłyszała, że dziewczynka wspomniała o Lucasie... - powiedziała zmieszana. Westchnąłem.
- Ona się boi - odpowiedziałem. - Musisz ją trochę zrozumieć - poprosiłem. - Mia parę lat temu to samo zaczęła o Feliksie i teraz widzisz co się stało - wyjaśniłem. Pokiwała głową. Poszedłem szukać Afry. Rozmawiała z Prędką Bryzą...
- Jestem ciekawy czy będzie tak samo blady jak reszta mężczyzn przy porodzie - zaśmiał się. - Mam cię tam zaprowadzić, czy sama dasz radę iść? - zapytał zniecierpliwiony. Poszła niepewnie w jego kierunku, a ja delikatnie położyłem dłoń na jej ramię. - Długo mam czekać? - zapytał. - Idziecie czy nie?
- Nie stresuj jej - powiedziałem. Prędka Bryza przewrócił oczami i poszedł przodem. Poszliśmy za nim, wchodząc do pokoju Mii. Dziewczynka była wykończona, ale szczęśliwa, ściskała dłoń bladego brata Afry. Prędka Bryza zaczął się śmiać widząc go ledwo żywego. Zapomniana Nadzieja podeszła do nas pokazując wnuczkę.
- Jak ją nazwaliście? - zapytał oczarowany wódz. Przyglądał się śpiącemu maleństwu.
- Lea - odpowiedział Feliks. Prędka Bryza spojrzał zdziwiony na młodych rodziców.
- Skąd się wam wzięło takie imię? - zdziwił się.
- Rozmawialiśmy z niektórymi wojownikami o tym, jakie imiona są według nich najpiękniejsze - odpowiedziała jego córka. Szepnęła coś do Feliksa, który wstał, cicho wzdychając. Podszedł do nas lekko chwiejnym krokiem.
- Mia prosi o dziecko - przekazał, a Zapomniana Nadzieja oddała dziewczynkę jej matce. Feliks przyglądał się chwilę siostrze, a gdy ta odwróciła wzrok, przytulił się do niej. Afra patrzyła na niego zdziwiona. Pogłaskała go po głowie.
- Cały czas o tobie mówi - odparł Prędka Bryza widząc zakłopotanie dziewczyny. - Dowiedziałem się dużo ciekawych rzeczy - przyznał ze śmiechem, a chłopak puścił ją zawstydzony.
- Sam się dużo dowiedziałem - szepnąłem jej na ucho otulając ją w talii od tyłu. Rozmawialiśmy jeszcze z wodzem. Minęła niecała godzina, kiedy Afra wstała szybko, przeprosiła i uciekła z chaty wodza.
- A ją co ugryzło? - zdziwił się Prędka Bryza.
- Tego się nie dowiesz - odparł jej brat. - Ona jak coś sobie wymyśli to od razu idzie to zrobić - wyjaśnił.
- Pójdę sprawdzić co się stało - powiedziałem również wstając.
- Poproś ją żeby częściej przychodziła - poprosił jej brat. Pokiwałem głową i poszedłem jej szukać. Wszedłem do sypialni. Tuliła się do starszej córki.
- Afro? - zapytałem po chwili ciszy. Pocałowała Shanti w policzek i odsunęła się. Spojrzała na mnie. - Płakałaś? - zapytałem widząc jej załzawione oczy. Usiadłem obok niej. Pokręciła głową. - Przecież widzę... - powiedziałem delikatnie gładząc jej policzek.
- To przez wzruszenie - odpowiedziała. Popatrzyła na córkę. - Jeszcze niedawno byli tak mali jak Lea... - westchnęła. Uśmiechnąłem się lekko i pokiwałem głową.
- Co cię tak na wspominanie naszło? - zapytałem. Wzruszyła ramionami. Shanti zaczęła ziewać. Przykryła ją kocem, a po chwili dziewczynka ponownie zasnęła. Afra przytuliła się do mnie, a ja posadziłem ją okrakiem na swoich kolanach, delikatnie gładząc jej włosy. Pocałowała mnie, a ja oddałem pocałunek. Wtuliła się w moją klatkę, a ja delikatnie ją głaskałem. Po chwili zasnęła. Przyglądałem się jej uśmiechając się delikatnie.
- Wilczy Kle? - zapytał Lucas trąc oczy. Spojrzał na mnie.
- Nie śpisz? - zapytałem cicho. Pokręcił głową. - A dlaczego? - zapytałem.
- Co robisz? - zapytał.
- Nic jej nie robię - odpowiedziałem spokojnie.
- Dlaczego ty nie śpisz? - zapytał.
- Widzisz jak słodko i spokojnie śpi? - zapytałem. - Dla takich widoków czasami warto nie spać chwilę dłużej - powiedziałem rozbawiony. Afra wtuliła się we mnie mocniej, a ja pogłaskałem ją po plecach delikatnie. Lucas mi się przyglądał. - Powinieneś już spać - stwierdziłem. Wzruszył ramionami. - Proszę Lucas... Ty musisz być wypoczęty, żeby dobrze rosnąć - powiedziałem głaszcząc go po głowie. Usiadł obok mnie i wtulił się w moje ramię. Pocałowałem czubek jego głowy.
- Mama nie spała dobrze? - zapytał.
- Tego to się już musisz od niej dowiedzieć - odpowiedziałem. - Ale teraz ty idziesz spać - zarządziłem.
- Jak dorosnę chcę być taki jak ty - powiedział Lucas wtulając się we mnie. Patrzyłem na niego zszokowany. Uśmiechnął się. Po chwili zasnął zmęczony. Ja nie mogłem. Byłem zbyt zaskoczony wyznaniem Lucasa, by teraz iść spać... Dlaczego on chce być taki jak ja? Czy on w końcu akceptuje mnie jako swojego ojca....? Miałem cichą nadzieję, że właśnie o to mu chodziło. Zasnąłem chwilę później.

Minęły dwa miesiące od porodu. Dziewczynka dość szybko rosła, a Feliks podczas polowań nie mógł się jej nachwalić. Mia coraz częściej zabierała ją też na obóz. Dzisiaj był słoneczny dzień. Mieliśmy wolne do południa. Polowanie miało odbyć się dopiero kiedy słońce zejdzie z najwyższego punktu. Krzątałem się w chacie, gdy usłyszałem tętent kopyt. Myślałem, że wojownicy już wyjeżdżają, ale po chwili słuchać było huk... Wyszedłem czym prędzej z chaty. Prędka Bryza leżał w kałuży krwi przed wejściem, a do obozu wjechali jacyś dziwni ludzie...
- Dzbanie spluwa na dziką zwierzynę - warknął jeden z nich. Większość zgromadzonych zaczęła się wycofywać. Afra stanęła przed dziećmi, a jeden z przybyłych mężczyzn wycelował w nią "spluwę"... Bez namysłu wskoczyłem przed nią... Dostałem w lewą pierś czymś czerwonym... Czułem jak siły mnie opuszczają...
- Obiecałaś... - wyszeptałem, gdy Afra na mnie spojrzała. Osunąłem się na ziemię bezwładnie.
- Victor... - wyłkała. Poczułem, że mnie złapała. Byłem na nią zły, bo nie powinna mnie nosić. Usiadła obok mnie i chwyciła moją dłoń. Byłem świadomy... Nie mogłem się jednak ani odezwać, ani poruszyć, ani nawet otworzyć oczu. Afra zaczęła płakać spanikowana. Czułem, jak przykłada moją dłoń do swojego policzka i jak po mojej ręce spływają jej łzy... Jak bardzo chciałem ją teraz przytulić... Ci nowi zaczęli coś mówić, ale już nie rozumiałem co, a po chwili straciłem przytomność...

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz