Rozdział 14

0 0 0
                                    

Dni mijały. Póki co nie wystąpiły rządne komplikacje, ale nadal się obawiałem. Lawendowa Perła pilnowała Afry tak, jak obiecała. Głupio mi było, że tak na nią naskoczyłem... I w dodatku oszukiwałem... Nie często też pilnowałem Afry. Bałem się.
Zauważyłem Lucasa biegającego samemu po obozie. Poszedłem w jego kierunku.
- Gdzie tak biegniesz? - zapytałem chwytając chłopca.
- Czekam na mamę - pisnął.
- Idziesz ze mną się przejść? - zapytałem. Chłopiec pokiwał głową i wyszliśmy z obozu. Chodziliśmy chwilę po lesie. Uklęknąłem przed chłopcem chcąc być jego wysokości. - Posłuchaj mnie teraz - poprosiłem. - Musisz pilnować mamusię, żeby się nie przemęczała, bo może jej się coś stać - powiedziałem. Chłopiec pokiwał powoli głową.
- Mamusia może zrobić sobie ała? - zapytał. Pokiwałem głową.
- Może zrobić ała sobie i dzidziusiowi - powiedziałem. - Dlatego pilnuj jej - poprosiłem. Chłopiec pokiwał głową.
- Mamusi może się coś stać? - zapytał smutny. Przytuliłem go. Chyba trochę przesadziłem... Wtulił się we mnie.
- Jeśli jej przypilnujesz to na pewno się nic nie stanie - zapewniłem. Chłopiec pokiwał głową i wróciliśmy do obozu. Zauważyłem, że Afra do nas podbiegła. Była sama. - Gdzie jest Lawendowa Perła? - zapytałem zdziwiony.
- Odpoczywa - powiedziała schylając się do syna. Przytuliła go i podniosła.
- Miała z tobą chodzić - przypomniałem zdenerwowany. Okłamała nas.
- Kazałam jej odpocząć - odpowiedziała lekceważąco. - Ciągle za mną biega, a sama nie jest już w najlepszym stanie - stwierdziła. - Gdzie byłeś? - zwróciła się do chłopca.
- Poszedłem z Wilczym Kłem do lasu - odpowiedział chłopiec, uśmiechając się.
- Szukałam cię - powiedziała jego matka. - Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Poszedł ze mną - powiedziałem. - Nie wiedziałem, że nic ci nie powiedział - odparłem. Chwyciła lepiej chłopca. Przez jej twarz przeszedł grymas bólu. - Wszystko okej? - zapytałem. - Jesteś blada... - powiedziałem, ale mi przerwała.
- Tak, tak wszystko okej - zapewniła. Wiedziałem, że kłamała. - Po prostu się martwiłam. Gdzie jest Charli? - zapytała.
- Zaraz przyjdzie. Mewy Pióro chciał z nim porozmawiać - odpowiedziałem. Kiwnęła głową i poszła w kierunku chaty. Szedłem za nią, bo coś mnie niepokoiło w jej zachowaniu. W drzwiach wpadła na Księżycową Wodę. Złapałem ją, zanim się przewróciła. - Przepraszam - powiedziała podnosząc się szybko i postawiła synka obok siebie.
- Właśnie miałem cię szukać - powiedział mój ojciec. - Kryształowe Niebo pytała gdzie jesteś. Nie jest z nią już najlepiej...
- Już do niej idę - zapewniła. Chwyciła chłopca za rękę. - Dzięki, że mnie złapałeś - rzuciła do mnie zanim pobiegła wgłąb chaty.
- Czemu wy cały czas za nią chodzicie? - zainteresował się Księżycowa Woda.
- Ona jest w ciąży z Charlim - powiedziałem zmieszany.
- To jeszcze nie śmiertelna choroba - odpowiedział mój ojciec.
- Ciąża jest zagrożona, przez jakiś pyłek, który sypnęła na nią Lawendowa Perła - wyjaśniłem. Ojciec pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Mam wam jakoś pomóc? - zapytał.
- Byłoby miło, jakby nie przemęczała się tak - rzuciłem przewracając oczami. - Cały czas wszędzie biega - dodałem.
- Wasza matka powiedziała, że chciałaby z nią spędzić więcej czasu i myślę, że przez jakiś czas ją pomęczy w chacie - odparł rozbawiony Księżycowa Woda. Pokiwałem głową. Przynajmniej tyle... Wróciłem do chaty. Lawendowa Perła siedziała oparta o ścianę. Jak mnie zobaczyła, przestraszyła się.
- Już do niej idę - powiedziała.
- Spokojnie - odpowiedziałem. - Poszła do Kryształowego Nieba - odparłem. - Ale następnym razem powiedz, że się źle czujesz - poprosiłem. Pokiwała głową.
- Kazała mi odpocząć i powiedziała, że Eleona i Fika ciągle tam się kręcą... Miałam ją pilnować... - westchnęła.
- Nic się nie stało - zapewniłem. - Odpocznij - poprosiłem. Uśmiechnęła się lekko i położyła niemal od razu zasypiając.

Całe lato i większość jesieni, Afra spędziła rozmawiając z moją matką. Nie wychodziła prawie w ogóle z chaty, ewentualnie wieczorem, ale pod czujnym okiem mojego brata lub moim.
- Dzisiaj żegnamy Kryształowe Niebo - powiedział wódz. - Była wspaniałą kobietą, zawsze otwartą na pomoc innym, lecz teraz będzie służyła Plemieniu Spadającej Gwiazdy - mówił dalej. Wychwalał zasługi naszej matki... Z tego co mówił Księżycowa Woda, Kryształowe Niebo wiedziała kiedy umrze. Wysłała Afrę po maliny, by nie straszyć dziewczynki swoją śmiercią. Zakończyła swoją drogę na ziemi w ramionach naszego ojca... Ani on, ani Afra nie domyślali się, co się stanie... Wszyscy płakali. Wiedziałem, że Afra obwinia się o to, że nie mogła spędzić z nią jej ostatnich chwil, ale taka była wola naszej matki. - Pora, by ostatni raz się z nią pożegnać, nim odejdzie od nas, by opiekować się nami razem z innymi członkami Plemienia Spadającej Gwiazdy - zakończył. Afra uklęknęła obok mojej matki. Wyglądała na załamaną. Przecież ona traktowała ją jak swoją własną matkę... Lucas stał na uboczu z Eleoną. Mój ojciec klęczał po drugiej stronie Kryształowego Nieba. Próbował jeszcze coś do niej mówić, ale ona już nie odpowiadała. Mój brat uklęknął obok Afry płacząc, na co ona go przytuliła. Wbiłem wzrok w ziemię. Czułem jak Lawendowa Perła gładzi moje plecy. Nie mogłem przecież wyglądać jak ostatni tchórz i beksa. Przygryzłem wargę, by nie dać upustu emocjom...
"Tracąc jedną osobę... Straciliśmy cały nasz świat.... Nigdy cię nie zapomnimy mamo... Opiekuj się nami i nie pozwól, by przytrafiło nam się kolejne nieszczęście..." - takimi słowami pożegnałem swoją matkę. Odprowadziłem ją, aż do miejsca pochówku.

Kilka dni później Lawendowa Perła urodziła chłopca. Nie było mnie przy jej porodzie, ponieważ byłem na polowaniu. Dowiedziałem się dopiero jak wróciłem. Dziecko wyglądało jak mała kopia Ropuszego Śpiewu... To z nim mnie zdradziła... Nie cieszyłem się zbytnio narodzinami dziecka. Nadal miałem żałobę po śmierci matki.... Zarówno Księżycowa Woda, jak i mój brat i nawet Afra, również przeżywali jeszcze stratę Kryształowego Nieba.
Krzątałem się po obozie. Zauważyłem, że kogoś szuka. Poszedłem za nią.
- Za kim tak patrzysz? - zapytałem stając za nią.
- Ciebie szukam - powiedziała odwracając się. - Powinieneś bardziej opiekować się Lawendową Perłą, bo sama tam siedzi - powiedziała.
- Dopiero wróciłem z patrolu - powiedziałem.
- To nie zmienia faktu, że Lawendowa Perła cię potrzebuje - upierała się dziewczynka.
- Nie potrzebowała mnie, gdy chciała mnie zdradzić, więc niech teraz idzie do tego całego Ropuszego Śpiewu - mruknąłem niezadowolony. Spojrzała w ziemię.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam... - powiedziała cichutko. Poszła w kierunku chaty. Nagle zwinęła się w kulkę, a jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Co się dzieje Afro? - zapytałem podbiegając do niej.
- Wszystko dobrze - powiedziała, ale znowu kłamała. Weszła do chaty. Nie trzeba było długo czekać, a mój brat prowadził ją do medyczki... Czyli miałem rację... Coś się działo...

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz