Rozdział 40

0 0 0
                                    

Gadaliśmy jeszcze trochę, aż zobaczyliśmy, że Afra do nas podchodzi. Usiadła na moich kolanach i wtuliła się we mnie zadowolona.
- Co się stało? - zapytałem zdezorientowany. Zacząłem gładzić jej plecy.
- Cieszę się, że jesteś - odparła cicho. Pocałowałem ją, a ona oddała pocałunek. Widziałem błysk w oku Lucasa i się zacząłem bać.
- Mamo? - zapytał.
- Tak? - odpowiedziała Afra wpatrując się w niego.
- Wilczy Kieł opowiadał nam o tym, że miał młodszego brata - powiedział chłopiec. Zastanawiałem się do czego on zmierza. Afra na mnie spojrzała. - Ja też chcę mieć młodszego brata - odpowiedział chłopiec dumny z siebie. Afra zaczęła przenosić spojrzenia z Lucasa na mnie i spowrotem. Obydwoje byliśmy czerwoni...
- To nie ode mnie zależy - powiedziała po chwili. Spojrzała na zdezorientowanego syna. Też się zastanawiałem co ona wymyśliła.
- To od kogo? - zapytał Lucas.
- Od Wilczego Kła - odparła. Ale się wycwaniła. Całą winę na mnie zrzuciła. Czułem, że zalewam się coraz większym rumieńcem. - On mi zabronił - dodała z uśmiechem. Zeszła z moich kolan i poszła w kierunku ogniska. Lucas podreptał za nią. Ja też się zerwałem z miejsca, zabierając ze sobą Shanti.
- Mamo? - zapytał Lucas.
- Co się stało? - zapytała.
- Kochasz Wilczego Kła? - zapytał. Zwolniłem kroku. Pokiwała głową. Nie powiem, zdziwiło mnie to. - A dlaczego? - to było bardzo mądre pytanie.
- Bo dzięki niemu jeszcze żyje i mogę czuć się bezpiecznie - odpowiedziała. Afro. Obiecuję, że cię kiedyś udusze, za to, że tak mówisz głupio. - Bo dzięki niemu znalazłam swoje miejsce... - zaczęła wymieniać. - Jest dużo rzeczy za które go kocham i podziwiam - odparła. - A dlaczego pytasz?
- Bo chciałem posłuchać - odpowiedziałem. Spojrzała na mnie przestraszona.
- I dzieckiem się wysłużasz? - zapytała z dezaprobatą. Podniosłem ją. - Co planujesz?
- Zabrać cię gdzieś daleko.
- A czemu?
- A czemu nie?
- Postawisz mnie na ziemi? - poprosiła. Od razu wykonałem jej polecenie. - Późno już. Shanti i Lucas powinni iść spać - stwierdziła.
- Ale mamo! - zaprotestował chłopiec.
- Chcesz być jutro niewyspany? - zapytała. - Jak będziesz zmęczony to zabieram cię ze sobą na pole - odparła.
- Chodź Shanti, idziemy już spać - powiedział chłopiec chwytając rękę siostry i prowadząc ją do chaty. Zaśmiałem się.
- Ciebie też się to tyczy - zagroziła.
- Z chęcią pójdę - odpowiedziałem. - Lepsze to niż męczenie się z Prędką Bryzą i jego kaprysami - dodałem przewracając oczami.
- Na twoim miejscu nie mówiłabym tego tak głośno - powiedziała.
- Zgadzam się z nią Wilczy Kle - odparł obrażony wódz. Czułem jak się czerwienie.
- Cóż... Nie tylko ja się zastanawiam czy ty aby na pewno w jakiejś ciąży nie jesteś - odparłem. Prędka Bryza zaczął mierzyć mnie wzrokiem.
- Jutro dostaniesz specjalny strój do pracy w polu - powiedział po chwili. - Będziesz mógł spełnić swoje marzenie - dodał ze śmiechem. - Przyjdź do mnie z samego rana - powiedział odchodząc.
- No to nici z odpoczynku - westchnąłem. Afra się zaśmiała. Pocałowała mój policzek. Złączyłem nasze usta w pocałunku.
- Jutro idziemy razem - powiedziała rozłączając nasze usta.
- Na to wygląda - mruknąłem. - Ciekawe co on znowu wymyślił... - westchnąłem i podniosłem ją do góry. Oparłem o swoje biodro i zaniosłem do chaty. Postawiłem dopiero w środku. Była taka leciutka, że z przyjemnością ją nosiłem. Położyłem się, a Afra ułożyła dzieci do spania, po czym wczołgała się na mój brzuch przytulając mnie. Pocałowałem ją, a ona oddała pocałunek. Wtuliłem się w nią, po czym oboje zasnęliśmy.

- Victor! Wstawaj! Zaspaliśmy! - krzyczała. Zbierała rzeczy szybko. Przetarłem oczy i rozejrzałem się sennie. - Miałeś iść do Prędkiej Bryzy! - przypomniała mi na co od razu się podniosłem przestraszony.
- Tak... Ja już do niego idę - powiedziałem wybiegając z chaty. Zapukałem do chaty wodza. Otworzył mi drzwi i zmierzył mnie wzrokiem.
- Spóźniłeś się - stwierdził.
- Oh naprawdę? Nie zauważyłem - fuknąłem.
- Widać humor cię nie opuszcza - powiedział rozbawiony i wpuścił mnie do środka. Dał mi jakieś duże kobiece ubrania.
- Nie założę tego - uparłem się.
- Tchórzysz? - zapytał rozbawiony. Westchnąłem. Kiedyś się z tego podniosę... Wziąłem od niego ubrania obrzucając go nieprzyjemnym spojrzeniem. Zamknął mnie w jakiejś spiżarni czy innym dziwnym pokoju. Zacząłem się przebierać. Było to strasznie niewygodne. Ale odniosłem sukces, bo udało mi się zapiąć stanik. Byłem z siebie dumny. Namachałem się z tym jak nie wiem, ale liczy się efekt. I pomyśleć, że kobiety tak się ubierają codziennie... Po jakiejś chwili wyszedłem z pomieszczenia w tym śmiesznym ubranku. Prędka Bryza omal nie zaczął się tarzać po podłodze ze śmiechu. - Wyglądasz jak prawdziwa kobieta z pola - zadrwił.
- Mogę już iść? - zapytałem. Czułem się naprawdę głupio.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że trafisz na pole - zaśmiał się. Chwyciłem swoje normalne ubrania. Zdążyłem je wrzucić do chaty i potruchtałem w kierunku pola. Nie chciałem, żeby inni wojownicy mnie tak widzieli... Szedłem miedzą słysząc zewsząd śmiechy. Starałem się, żeby ubranie jak najbardziej zakrywało moje ciało. Afra się odwróciła w moim kierunku i wybuchnęła śmiechem.
- Ty też? - jęknąłem zawstydzony.
- Pięknie wyglądasz - powiedziała płacząc ze śmiechu.
- To... Co nam robić? - zapytałem zmieszany. Schyliła się i poklepała ziemię obok siebie. Podszedłem do niej przykucając.
- Plewisz - powiedziała.
- Ale w jaki sposób? Nigdy tego nie robiłem! - przyznałem się załamany. Zaśmiała się tylko.
- Wilczy Kieł czegoś nie umie! - pisnęła podekscytowana Shanti. - Patrz! Ja ci pokażę! - pisnęła schylając się. Chwyciła chwast i wyrwała go, lądując na pupie. Pokazała mi chwasta z zwycięskim uśmieszkiem. Starałem się powtórzyć krok po kroku po dziewczynce, ale dużo ciężej upadłem.
- To musi tak boleć? - zapytałem masując sobie obolały od upadku tyłek. Afra się ze mnie śmiała. - Czemu się śmiejesz? Źle coś robię? - zapytałem dziecinnie. Otarła łzy nadal chichocząc.
- Nie musisz upadać - odparła. - Popatrz - powiedziała i pokazała mi jak ona to robi. Miała w tym już dużo wprawy. Starałem się powtórzyć, ale nie wyszło mi to z taką gracją jak jej. Ostatecznie jednak mi się udało. - Brawo - powiedziała widząc uśmiech na mojej twarzy. - Teraz tylko całe to pole - dodała, a uśmiech do razu mi zniknął. - Damy radę - zaśmiała się. One tak robiły rok w rok przez całą wiosnę... Pracowaliśmy przez prawie cały dzień. Duża część pola była już gotowa.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz