Lucas i Shanti bawili się razem. Piorun ich pilnował, niekiedy podkradając zabawki. Usiedliśmy przy nich. Posadziłem Afrę na swoich kolanach.
- Powinieneś odpocząć - powiedziała zmartwiona dziewczyna. Pokręciłem głową. - Połóż się - poprosiła, ale nie posłuchałem. Westchnęła i spojrzała na dzieci. - Wy też chodźcie spać - powiedziała. Lucas pozbierał zabawki i przyszedł się przytulić do matki, która zdąrzyła już zejść z moich nóg. Shanti poszła w jego ślady. Afra się położyła, a ja wtuliłem się w jej bok. Zasnęliśmy.Rano okropnie bolała mnie głowa. Było mi zimno i nie mogłem otworzyć oczu. Słyszałem jak Afra wstaje i gdzieś idzie. Nie mogłem się jednak poruszyć, a ona wyszła z chaty. Chwilę później wróciła, ale nie sama. Usiadła niedaleko mnie, ciężko łapiąc oddech.
- Wilczy Kle? - zapytała Słodka Śmierć. Nie mogłem się ani odezwać ani poruszyć. Byłem strasznie osłabiony. - Jest cały spocony i nie reaguje... - powiedziała zmartwiona medyczka. Poczułem jak ktoś się nade mną nachyla.
- Victor...? - Afra szepnęła mi do ucha delikatnie głaszcząc po ramieniu. - Victor obudź się proszę... - szepnęła znowu. Siłą woli zacisnąłem powieki wykorzystując resztę siły by odwrócić się w stronę Afry.
- Co się dzieje? - zachrypiałem.
- Cii... - uciszyła mnie. - Alyssa przyniosła zioła - powiedziała łagodnie. Próbowałem usiąść, a Afra mi pomogła. Było mi tak głupio, że nie umiem się nawet podnieść. Medyczka dała mi jakieś naczynie i wypiłem zawartość. Położyłem się spowrotem, a Afra okryła mnie kocem. Patrzyłem na nią próbując znowu usiąść i udałoby mi się to gdyby nie fakt, że dziewczyna mnie za mocno zawinęła w tą głupią skórę. Niby mała, a silna.
- A ciebie coś boli? - zapytała medyczka. Też byłem bardzo ciekawy.
- Tylko głowa - odparła. Słodka Śmierć podała jej inny napar i jakieś liście. Medyczka wróciła do siebie, a Afra położyła się obok mnie. Przytuliła mnie. Zacząłem gładzić jej włosy, a ona mocniej wtuliła się w moją klatkę.
- Jak się czujesz? - zapytałem cicho.
- Cii... - uciszyła mnie, przykładając palec do moich ust. - Powinieneś odpoczywać - dodała i znowu zaczęła owijać mnie kocem. - Spróbuj ponownie zasnąć - poprosiła. Patrzyłem na nią nieprzekonany. - Poczekaj - powiedziała wstając. Wzięła jakieś suche ubrania i siadając na moich kolanach pomogła mi się przebrać. Okryła mnie materiałem i przyłożyła ręce do mojego czoła. Chwyciłem jej dłonie. - Piłeś ten napar, który ci wczoraj dałam? - zapytała. Delikatnie pokręciłem głową. Westchnęła i gdzieś poszła. Zamknąłem oczy. Były ciężkie, a głowa znowu zaczęła mnie boleć. Poczułem jak jej małe rączki delikatnie jeżdżą po moim ciele. Zapach był podobny do tej mieszanki z wczoraj... Czułem, że nade mną siedzi, ale nie mogłem zareagować. Zasnąłem wykończony.Minęło kilka dni od kiedy wróciliśmy do obozu. Przez cały ten czas byłem strasznie chory i osłabiony. Afra cały czas się mną opiekowała. Dawała mi jakiś napar i smarowała mnie tą dziwną mieszanką. Dzisiaj miałem więcej siły, więc gdy znowu zaczęła mnie smarować postanowiłem się czegoś dowiedzieć.
- Dlaczego to robisz? - zapytałem. Wzruszyła ramionami nie przerywając zajęcia. Chwyciłem jej dłonie i spojrzałem w jej oczy. Od razu odwróciła wzrok. Westchnąłem. Przecież to powinno być na odwrót...
- Puścisz mnie żebym mogła dokończyć? - zapytała.
- A odpowiesz na moje pytanie?
- Jakie jest twoje pytanie? - zapytała.
- Dlaczego to robisz?
- Tak po prostu - odparła. - Ty też się mną opiekowałeś kiedy byłam chora - dodała ciszej. Podniosłem się trochę. - Leż Wilczy Kle - poprosiła próbując mnie znowu przewrócić. Zrobiłem szczenięce oczka w jej kierunku. - Co się sta...?
- Zrobiłem coś źle?
- Nie, a dlaczego miałbyś?
- Bo się zwróciłaś do mnie "Wilczy Kle" - powiedziałem wyraźnie ją dekoncentrując.
- To jak mam się do ciebie zwracać? - zapytała zdziwiona.
- Tak jak tylko ty możesz - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Czyli?
- Po prostu "Victor" - odparłem. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Przytuliłem ją kładąc się spowrotem. Po chwili znowu zaczęła boleć mnie głowa. Gorączka mi się chyba wzmogła, bo nie mogłem zapanować nad słowami, które wypływały z moich ust bez ładu i składu. Przyłożyła rękę do mojego czoła chcąc to sprawdzić. Później dała mi na twarz jakiś chłodny materiał i podała jakieś zioła. Zasnąłem nie mogąc nic innego zrobić.Minął prawie miesiąc nim w pełni wróciłem do zdrowia. Jednak ani Słodka Śmierć ani Afra nie pozwoliły mi opuszczać chaty. Siedzieliśmy w sypialni. Dzieci jeszcze spały. Spojrzałem na Afrę delikatnie chwytając jej podbródek i podnosząc go. Patrzyła w moje oczy, a ja złożyłem delikatny i nieśmiały pocałunek na jej ustach. Odsunąłem się szybko zakłopotany, ale ona chwyciła moją dłoń.
- Dziękuję - szepnąłem patrząc na nią.
- Za co? - zdziwiła się.
- Za to, jak się mną opiekowałaś i w ogóle, że tu jesteś - powiedziałem nieśmiało. Przytuliła się. Posadziłem ją na swoich kolanach całując czubek jej głowy. Podniosła się na kolana i złączyła nasze usta w pocałunku. Odwzajemniłem gest. Położyłem dłonie na jej talii, a ona na mojej szyi. Po chwili spowrotem posadziłem ją na swoich kolanach. To był mój pierwszy, prawdziwy pocałunek...
- Wilczy Kle? - zapytała wtulając się we mnie.
- Chyba już gadaliśmy na ten temat - zauważyłem. Spojrzała na mnie zdziwiona. - Z twoich ust to brzmi zbyt poważnie - odparłem głaszcząc ją po głowie.
- Myślałam, że wtedy nie mówiłeś na serio... Gorączka cię trawiła i zacząłeś bełkotać... - powiedziała niepewnie, na co się uśmiechnąłem. Zczołgała się z moich kolan.
- Gdzie idziesz? - zdziwiłem się. Lubiłem jak siedziała na moich kolanach...
- Ty tutaj zostajesz - odparła. Zrobiłem szczenięce oczka. Westchnęła. Widocznie nie mogła się temu oprzeć. - Idę zrobić napar.
- Idę z tobą - powiedziałem wstając.
- Będziesz mnie pilnować, żebym nie wyszła z chaty?
- Może... - odparłem z uśmiechem. Westchnęła i poszła do spiżarni. Podała mi naczynie i szybko wypiłem zawartość.
- Jak się czujesz? Lepiej? - zapytała. Kiwnąłem głową. - To teraz idziesz odpocząć - odparła. Pokręciłem głową. Poszliśmy do sypialni. - Połóż się - poprosiła, a ja usiadłem pod ścianą. - Bo zawołam Niedźwiedziego Kła do pomocy - zagroziła. Nie wiedziałem o co chodzi z moim bratem, ale wykonałem polecenie. Przykryła mnie kocem i zabrała dzieci.
- Gdzie ty idziesz? - zapytałem siadając.
- Połóż się. Idę pomóc przy ognisku. - powiedziała, a ja chciałem wstać. - Jak cię tam zobaczę to inaczej pogadamy - zagroziła. Położyłem się zdziwiony. - Postaraj się pospać chwilę, a my za niedługo wrócimy - odparła wychodząc z chaty. Westchnąłem i dostosowałem się do polecenia, bo nie miałem nic ciekawszego do roboty.
CZYTASZ
Moja Śnieżna Księżniczka
Novela JuvenilDruga część "Poszukiwania miłości, czas zacząć!". Tym razem świat widzimy oczami Wilczego Kła. Czy on i Śnieżny Kwiat aż tak bardzo różnią się od siebie? Przeczytaj by poznać losy i myśli Victora.