Rozdział 34

0 0 0
                                    

Obudziło mnie coś. Shanti i Lucas przyszli do chaty i próbowali położyć się obok mnie. Odsunąłem trochę koc i zaprosiłem dzieci do środka. Wtuliły się we mnie, a ja spowrotem przykryłem ich futrem. Po chwili zasnęły. Ja też zamknąłem oczy. Słyszałem, że ktoś wszedł do pokoju, ale powieki były zbyt ciężkie bym je otworzył. Ktoś się nam przyglądał, a ja przytuliłem mocniej dzieci w razie gdyby był to Prędka Bryza. Po chwili osoba wyszła z chaty. Sądząc po drobnych i dość cichych krokach stwierdziłem, że mogła to być Afra. Leżałem jeszcze tak chwilę, a później przetarłem oczy. Rozejrzałem się. Dzieci spały wtulone we mnie. Zacząłem gładzić je po włosach. Po chwili znowu ktoś wszedł do chaty.
- Przyniosłam ci coś z ogniska - powiedziała Afra podając mi zwierzynę. Nie miałem jednak smaku ani apetytu.
- Nie jestem głodny - powiedziałem.
- Prawie nic dzisiaj nie zjadłeś - zauważyła zmartwiona. Pocałowała mnie w policzek i zaczęła gładzić moje włosy.
- Dlaczego ty cały czas się tak mną przejmujesz? - zapytałem odwracając się na plecy i wpatrując w dziewczynę. Otuliła mnie mocniej futrem.
- Bo nie chcę, żebyś był chory - powiedziała łagodnie. Traktowała mnie trochę jak dziecko.
"A może Alyssa miała rację, że Afra znalazła sobie we mnie nowe dziecko?" - pomyślałem.
- Ty też mnie pilnowałeś, gdy miałam rozcięty brzuch - przypomniała. Uśmiechnąłem sie lekko.
- Mścisz się? - zapytałem.
- Nie... Ja poprostu się troszczę - szepnęła mi do ucha. Położyłem ją na swoim brzuchu i przykryłem kocem. Pocałowałem ją delikatnie w czubek głowy i wtuliłem się w nią. Zasnęła wtulona we mnie. Ja również zasnąłem chwilę później.

Jakiś czas później Prędka Bryza wysłał mnie i kilku wojowników w trasę. Zbliżała się wiosna. Byłem pewny, że ani mi, ani Afrze nie podoba się pomysł wyjazdu na miesiąc. Znowu nudny wyjazd. Spotkałem Ostowy Pęd i znowu jechaliśmy gdzieś coś badać. Nie mogłem się doczekać aż w końcu wrócę do własnego obozu i do Afry.
- Victor? Victor? - powtarzał rozbawiony wojownik. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Gdzie się tak śpieszysz? - zapytał. Wzruszyłem ramionami. - Jak tam z tą twoją... - zamyślił się.
- Afrą? - podsunąłem.
- Dokładnie. Jak tam z tą twoją Afrą? - zapytał. Uśmiechnąłem się lekko.
- Charli ją zdradził z moją żoną - powiedziałem. Mężczyzna wyglądał na zakłopotanego. - I teraz jest tak jak powinno być - dodałem. - On sobie poszedł do tej swojej Lawendowej Perły, a ja mam Afrę - powiedziałem.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że mój brat zrobił sobie ze mnie żarty i ożeniłem się z kobietą, w której on był zakochany - mruknąłem. Ostowy Pęd zaczął się śmiać.
- Jak tyś to zrobił?
- Nie słuchałem tego co do mnie mówili? - zapytałem zmieszany. Obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
- I co? Wracasz do tej swojej małej dziewczynki, jak to cały czas ją nazywasz? - zapytał uśmiechając się do mnie znacząco.
- To jeszcze dziecko - odpowiedziałem niezadowolony. - Nigdy nie zrobię jej krzywdy - dodałem.
- Oczywiście - zaśmiał się Ostowy Pęd. - Nie to miałem przecież na myśli - odparł.
- Radzę ci uważać na to co mówisz o tej małej, bo on jest nieobliczalny - mruknął Krucza Stopa zrównując się z nami. Posłałem mu wściekłe spojrzenie. Czemu on się wpychał w nie swoją rozmowę? - Niedźwiedziemu Kłowi tak się dostało, gdy chciał się tylko zbliżyć, że do tej pory ma ślady - odparł. Ostowy Pęd patrzył na mnie przerażony, a Krucza Stopa się śmiał. - Nawet Prędkiej Bryzie próbował grozić - dodał.
- Temu Prędkiej Bryzie, którego znam? - zapytał Ostowy Pęd zaskoczony.
- Temu samemu - odparł Krucza Stopa. - Ale z drugiej strony mu się nie dziwię - powiedział patrząc na mnie z politowaniem. - Ta dziewczynka tyle już przeszła, że dziwię się, że jeszcze wszyscy żyjemy - odpowiedział rozbawiony. Zdenerwowałem się nie na żarty. - Chodź, bo nas zaraz pobije - dodał ze śmiechem Krucza Stopa, po czym obaj się oddalili. Spuściłem głowę. Mają rację. Działam zbyt pochopnie... Ale nie pozwolę by coś jej się stało.
- Wilczy Kle? - zapytał Zajęczy Sus.
- Tak, możesz się ponabijać - fuknąłem.
- Nie przejmuj się moim bratem - powiedział zmartwiony wojownik. - Czasami ma naprawdę głupie pomysły - dodał.
- Przekaż mu, żeby trzymał się od Afry z daleka, albo spotka go to samo co Charliego - mruknąłem.
- Nie możesz bić każdego, kto stanie na twojej drodze - powiedział Zajęczy Sus. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Ja nie biję każdego, kto stanie na mojej drodze - powiedziałem. - Ale zabije każdego, kto będzie znowu próbował ją skrzywdzić - odpowiedziałem. Mężczyzna westchnął. - Ona się go boi - powiedziałem.
- Kogo? - zdziwił się wojownik.
- Prędkiej Bryzy - odparłem. - Za każdym razem, gdy słyszy jego głos paraliżuje ją strach - powiedziałem.
- Słyszałem, że ostatnio nieźle mu przyłożyła - powiedział rozbawiony Zajęczy Sus.
- Też byś tak zrobił jakby ktoś cię obudził - zauważyłem. Wojownik przyznał mi rację rozbawiony. - Dwa razy już ją skrzywdzili - powiedziałem zły. - I wiele wojowników nadal wyciąga ku niej łapy - dodałem. Westchnąłem.
- Wilczy Kle nie przejmuj się już tym tak... - westchnął wojownik. Spojrzałem na niego.
- Masz córkę, prawda? - zapytałem. Niepewnie skinął głową. - Niebawem też będą się za nią uganiać kilka razy starsi wojownicy - powiedziałem. Spojrzał na mnie zdekoncentrowany. - Afra nie na ani ojca, który nie dość, że nie żyje, to ona ciągle się go bała, to jeszcze z matką nie utrzymuje kontaktu - powiedziałem. - 15 letnia dziewczynka zostawiona sama sobie z dzieckiem - powiedziałem. - A teraz postaw w tej roli swoją córkę - zaproponowałem. Wojownik zmarszczył brwi. Zrozumiał.
- Wilczy Kle wiesz, że nie to miałem na myśli... - powiedział zmieszany.
- Ja się nie denerwuje - odpowiedziałem. - Czasami jednak moja tolerancja do niektórych wojowników spada - dodałem. Wróciliśmy do obozu Plemienia Zwierząt Łąkowych. Poszedłem spać, ciągle czując na sobie wzrok Zajęczego Susa.

Obudziłem się o świcie. Wszyscy zaczęli się zbierać w dalszą podróż. Przeciągnąłem się. Widziałem, że Zajęczy Sus ciągle się na mnie patrzy. Trochę nieobecnym wzrokiem, ale nadal się gapi.
- Zajęczy Susie? - zapytałem i potrzasnąłem mężczyzną. Wyglądał jakby spał z otwartymi oczami. - Zajęczy Susie! - powtórzyłem. Po chwili się ocknął. - Zajęczy Susie długo tak się patrzysz? - zapytałem. Spojrzał na mnie trochę nieobecnym wzrokiem.
- Masz rację... - powiedział cicho. - Całą noc o tym myślałem. Sam bym się wściekł... - przyznał. Zaśmiałem się.
- Chodź bo zaraz się spóźnimy - powiedziałem wychodząc z chaty. Mężczyzna poszedł za mną. Pojechaliśmy w kierunku naszego obozu.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz