Rozdział 25

0 0 0
                                    

Siedziałem przy niej. Znowu pokłóciłem się z bratem i powiedziałem mu, co myślę o jego zachowaniu. Chyba w końcu do niego dotarło, to jak się zachowywał. Gładziłem jej rękę, dopóki sam nie przysnąłem. Słyszałem, że ktoś coś szepta. Nie zwróciłem na to zbytniej uwagi, bo odróżniłem głos Alyssy. Byłem zbyt zmęczony by zareagować. Po jakimś czasie przyszedł mój brat. Usiadł obok niej.
- Wybacz mi Afro, że nie byłem z tobą od początku szczery - powiedział gładząc jej dłoń. - Bardzo cię lubię, ale to wszystko to była pomyłka... - powiedział na skraju płaczu.
"Pomyłką był ten twój żart i to jak ją traktowałeś, udając uczucia" - pomyślałem zły.
- Wybudź się proszę jak najszybciej, nim Wilczy Kieł wszystkich nas pozabija - poprosił cicho.
- Słyszałem to mysibobku - warknąłem na niego. Poczułem jak coś mnie ściska za dłoń. Spojrzałem na Afrę. Nie spała... - Afro? - zapytałem zaskoczony. Spojrzała na mnie i znowu ścisnęła moją rękę. - Jak się czujesz? - zapytałem zmartwiony. Chciała się podnieść, ale przytrzymałem ją za ramiona, by nie mogła usiąść. - Nie wstawaj, nie możesz - powiedziałem. Położyła się spowrotem.
- Alyssa powiedziała, że to nie była ciąża... - przyznał po chwili Niedźwiedzi Kieł. - Brak witamin i to, że przez kilka dni praktycznie w ogóle nie jadłaś, spowodowało, że wyglądałaś jak w ciąży.... - powiedział zmieszany.
- Mogłaś zginąć - dodałem gładząc jej dłoń. Ścisnąłem ją lekko za rękę.
- I umarłam... - powiedziała cicho. Patrzyłem na nią zdezorientowany. Spojrzałem na brata. Był tak samo zdezorientowany jak ja.
- A-ale jak to? - zapytałem zdziwiony i przestraszony zarazem.
- Kryształowe Niebo pozwoliła, a wręcz kazała mi wrócić - stwierdziła. - Chciałam, żeby wróciła ze mną, ale nie chciała. Powiedziała, że starała się wychować waszą trójkę i że nie potrzebujecie już tak matczynej opieki - powiedziała przyglądając się nam.
- Jak trójkę? - zapytał zdziwiony Niedźwiedzi Kieł. Też tego nie rozumiałem.
- Też mnie to zdziwiło - stwierdziła. - A Kryształowe Niebo powiedziała, że ma dwóch synów: Victora i Charliego oraz męża Księżycową Wodę - odpowiedziała. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Moje imię w jej ustach brzmiało... Inaczej... Wyjątkowo...
- Kryształowe Niebo...? - zapytał łamiącym się głosem Księżycowa Woda. Nawet nie wiem kiedy wszedł. - Zawsze jej się takie żarty trzymały... - stwierdził. Afra usiadła. Mimo iż próbowałem ją spowrotem położyć.
- Kryształowe Niebo czuwa nad nami - powiedziała. Ojciec usiadł pod ścianą ciężko oddychając.
- Ona na pewno nie chciała cię zasmucić - powiedział Niedźwiedzi Kieł podchodząc do niego i chcąc go pocieszyć.
- Zasmucić? - zdziwił się. - Kryształowe Niebo trafiła do plemienia przodków i teraz się nami opiekuje - powiedział. - Cieszę się, że mogłem się o tym dowiedzieć i nie muszę się martwić, że Kryształowe Niebo się gdzieś zgubiła - odpowiedział.
- Nigdy bym się nie zgubiła - powiedziała Afra. Widziałem jej przerażenie w oczach. Nie kontrolowała tego co mówiła. Księżycowa Woda zbliżył się do niej.
- Kryształowe Niebo...? - zapytał niepewnie i pocałował ją. Wyglądał jak w amoku. Dziewczyna zaczęła panikować, a my staliśmy osłupiali.
- Stop! - krzyknąłem. Próbowałem odsunąć ojca od Afry. Po chwili się ogarnął i sam od niej odskoczył przestraszony.
- Co tu się dzieje? - zapytała Alyssa, która właśnie weszła. - Słychać was na drugim końcu obozu - dodała. Spojrzała na Afrę i zmarszczyła brwi niezadowolona. Księżycowa Woda nadal się nachylał nad dziewczyną, a ja próbowałem go odsunąć. Mój brat patrzył okrągłymi oczami na wszystko co się działo. - Po pierwsze, co tu się dzieje? A po drugie, czemu ty siedzisz? - zapytała medyczka zwracając się do Afry.
- Ja... Chciałam... Tylko... - zaczęła jąkać. Zastanawiałem się, czy to przez stres, czy przez to, że zioła mogły przestać działać.
- Jesteś słaba w udawaniu - skwitowała Alyssa. Podała jej jakiś napar. Pomogłem jej się położyć, a po chwili zamknęła oczy. Przestała reagować. Spanikowałem. - Śpi - uspokoiła mnie medyczka. - Silny napar dostała, ale ostrzeż mnie jak się do wieczora nie wybudzi, żebyśmy znowu jej nie stracili - dodała. Spojrzałem na nią pytająco. Westchnęła. - Straciłam ją już prawie trzy razy w ciągu tego tygodnia - mruknęła. Pokiwałem głową i wypatrzyłem się w dziewczynę.
- Ja... - zawahał się mój ojciec. - My już lepiej pójdziemy - westchnął cicho.
- To nie twoja wina - odpowiedziałem nie odwracając wzroku od Afry. Pokiwał głową niepewny. Wyszli. Nie miałem mu tego za złe. Sam miałem wrażenie, że słyszę mamę... Siedziałem przy niej prawie cały dzień. Księżycowa Woda przysłał Lucasa z Shanti na chwilę. Siedziałem tuląc dzieci. Nie wiedziały co się dzieje. Później poszli bawić się w obozie.

Był już wieczór. Zacząłem panikować, bo Afra nadal nie reagowała. Nawet się nie poruszyła...
- Afro? - zapytałem zaniepokojony.
- Tak? - szepnęła, jakby tylko drzemała. Od razu się uspokoiłem. Spojrzała na mnie.
- Tylko sprawdzałem czy jesteś - odpowiedziałem cicho. - Alyssa mówiła, że w ciągu tego tygodnia straciła cię prawie trzy razy.
- Tygodnia...? - powtórzyła zaskoczona.
- Spokojnie. Ja się wszystkim zajmuje, nie masz się czym martwić.
- A Shanti? I Lucas?
- Opiekuje się nimi wraz z Lawendową Perłą i Niedźwiedzim Kłem... Księżycowa Woda też trochę pomaga - powiedziałem niepewny, czy mogę wspomnieć imię ojca. Zakryła twarz dłońmi. - Co się dzieje...?
- Wydaje mi się, że nigdy nie powinnam tu trafić... - stwierdziła.
- Dlaczego tak myślisz?
- Pobiłeś się z Niedźwiedzim Kłem... Przeze mnie... Wszystko się psuje od kiedy ja się tu pojawiłam... - powiedziała płacząc cicho. Rozczuliło mnie to i zacząłem gładzić jej włosy.
- To nie prawda... To, że się tu zjawiłaś dało nam wiele radości, a z bratem biłem się od zawsze - szepnąłem do jej ucha.
- Niedźwiedzi Kieł był wściekły z mojego powodu...
- Często gada pochopnie i głupoty - odparłem, a ona usiadła. Jej twarz wykrzywił grymas bólu. - Gdzie ty się wybierasz? - zapytałem niezadowolony. Próbowała wstać, co skończyło sie syknięciem z bólu. - Połóż się - poprosiłem, delikatnie chcąc ją położyć. - Mam poprosić Alyssę o tę zioła? - zapytałem, gdy w końcu się położyła.
- To nie jest za szybko? - zapytała zdziwiona.
- Ona ci je podała dzisiaj rano - odpowiedziałem zmieszany.
- A jaki jest czas?
- Wieczór...?
- Ale ja tylko zamknęłam oczy na chwilę - przestraszyła się.
- Spokojnie - powiedziałem, delikatnie gładząc jej włosy. Po dłuższej chwili znowu zasnęła i wtuliła w moją rękę. Uspokoiło ją głaskanie po głowie... Moja ręka była uwięziona w jej uścisku. Nie mogłem jej wziąć, bo z pewnością by się obudziła. Położyłem się obok Afry i gładziłem ją dłonią po włosach. Po chwili zasnąłem.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz