- Wilczy Kle? - zapytał chłopak. Czyli nie dość, że ufa jemu to mnie już nie... Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem. Usiadł obok mnie i przytulił się delikatnie. Opuściłem nogi i posadziłem go na swoich kolanach. Wtulił się w moją klatkę. - Co tutaj robiłeś? - zapytał cicho.
- Coś o czym twoja matka nie mogła się dowiedzieć - szepnąłem mu do ucha. Pocałowałem jego policzek.
- Zdradzałeś ją...? - zapytał zmieszany i zawiedziony.
- Nigdy w życiu - odpowiedziałem. - Ćwiczyłem - powiedziałem ciszej. Spojrzał na mnie zdziwiony. - Nie idzie mi już jak kiedyś - westchnąłem. - A myślałeś, że serio umiałabym ją zdradzić? - zapytałem zrezygnowany. Pokręcił powoli głową. - To czemu cały czas mnie o to pytasz? - zapytałem.
- Bo Orzechowy Świt...
- Zastanów się proszę, czy zawsze mówi prawdę nim będzie na prawdę za późno - poprosiłem szeptem. Pokiwał głową nie rozumiejąc. Zrzuciłem go z moich kolan. Zdziwił się lekko. - Ściągaj to - powiedziałem pokazując na jakąś bluzkę. Patrzył na mnie przestraszony. - Nie zrobię ci krzywdy - powiedziałem. - Ale tak jest zdecydowanie łatwiej - dodałem. Niepewnie wykonał moje polecenie. - A teraz na ziemię - powiedziałem rozbawiony. Podparłem się na rękach i palcach u nóg i zacząłem ćwiczyć, zniżając się do ziemi i podnosząc się. - Na co czekasz? - zapytałem zmęczony już trochę. Lucas nie pewnie zaczął po mnie powtarzać, ale niemal od razu upadł na brzuch. Zaśmiałem się. - Dawaj, dawaj - powiedziałem nie przerywając ćwiczenia. - Jak byłem w twoim wieku, zanim poznałem twoją mamę to codziennie tym brata męczyłem - przyznałem się. - Ale byłem w lepszej formie od niego - pochwaliłem się. - On często ćwiczył od niechcenia - mruknąłem. - Żebym się odczepił. A ja ćwiczyłem dla własnej przyjemności - powiedziałem. - Kilka powtórzeń i mózg od razu lepiej pracuje - powiedziałem. Spojrzałem na Lucasa nawet mu szło. Podniosłem się i usiadłem obok niego. Też chciał przerwać. - No dawaj, dawaj - powiedziałem rozbawiony. - Ja tu starszy jestem - zauważyłem. - A idzie mi lepiej niż tobie - powiedziałem. Upadł zmęczony. Teraz on też dyszał, przez co chciało mi się śmiać. - To była ta łatwiejsza wersja - powiedziałem.
- A jest jeszcze trudniejsza...? - wydyszał Lucas. Pomogłem mu siąść. Pokiwałem głową.
- Z obciążeniem - powiedziałem. - Ktoś musi się na tobie położyć lub usiąść - wyjaśniłem. - I można zrobić we dwóch - dodałem. - Ale to trzeba dużo czasu poświęcić na ćwiczenia - powiedziałem. - A później jeden robi na ziemi, a drugi opiera stopy o barki pierwszego, a ręce o stopy - powiedziałem. - Wygląda śmiesznie, a utrudnienie ogromne - powiedziałem rozbawiony. Lucas mnie przytulił delikatnie. Gładziłem jego włosy. - Ty już lepiej idź, bo jak się spóźnisz to przyjdzie tu ten twój pomocnik - mruknąłem niezadowolony.
- Nie lubicie się? - zapytał Lucas z westchnięciem.
- On mnie nie lubi - poprawiłem go. Posadziłem go na swoich kolanach. Pocałowałem jego policzek. - A teraz już naprawdę zmykaj, bo ja chcę jeszcze żyć - zażartowałem.
- Dlaczego miałbyś nie żyć? - zapytał zdziwiony Lucas.
- Bo właśnie podrywam męża jego siostry - szepnąłem mu na ucho. - Obaj jesteśmy bez koszulek i obaj zmęczeni i spoceni - powiedziałem rozbawiony. Spojrzał na siebie czerwieniąc się lekko. Wsunął na siebie bluzkę. Wtulił się w moją nadal nagą klatkę. Po chwili wszedł Orzechowy Świt. Lucas miał otwarte oczy, ale głowę miał odwróconą w drugą stronę, więc wojownik nawet nie spostrzegł, że nie śpi.
- Widzę, że się nie boisz - rzucił drwiąco. - Ostrzegałem cię - warknął na mnie. - Zostaw ich w spokoju, albo pożałujesz - powiedział zły. Lucas spojrzał na niego zdziwiony.
- Dlaczego mu grozisz? - zapytał zdezorientowany. Wojownik się zmieszał. - Dlaczego grozisz mojemu ojcu? - zapytał Lucas zły.
- Przecież on nawet nie jest twoim ojcem - odparł mężczyzna. - Wszyscy mówią, że byłeś synem Prędkiej Bryzy, wielkiego wodza, a nie nieudolnego wojownika - powiedział przewracając oczami. Nieudolny wojownik... Miał rację... Nie potrafiłem sam się obronić przed Ropuszym Śpiewem...
- Nie będziesz tak o nim mówił - powiedział zły Lucas wstając. Chwyciłem go za rękę i ściągnąłem spowrotem na swoje kolana. Zdziwił się.
- Nie rób mu nic - powiedziałem. - On ma rację, ale on tego nie rozumie - powiedziałem. - Afra mi powiedziała, że miał paręnaście lat jak tu trafili, może on nigdy nie poznał smaku życia zwykłego, nieudolnego wojownika - powiedziałem. Mąż Shanti się zmieszał. - Nie powinieneś też cały czas mnie pilnować i siedzieć nade mną - powiedziałem. - Afra miała rację mówiąc, że macie swoje życie i to my musimy osunąć się sami w cień - powiedziałem. - Obóz należy do was. Nie będę wam wchodził w drogę - powiedziałem delikatnie się uśmiechając.
- Co ty chcesz zrobić...? - zapytał Lucas przestraszony.
- Przejść na emeryturę - odparłem rozbawiony. - Podobno od jakiegoś czasu mam skończone 50 lat, chociaż nawet tego nie czuje - powiedziałem. Chłopak przytulił się do mnie. - No leć - powiedziałem podnosząc go delikatnie. - Masz żonę, dzieci i swoje życie - odparłem. Orzechowy Świt patrzył się na mnie zmieszany. - Miłość oznacza również, że pozwala się komuś odejść... - powiedziałem cicho. Mężczyźni poszli. Zostałem sam. Ale nie trwało to długo. Po chwili przyszła Shanti ze swoim mężem.
- Przeprosisz go - powiedziała do niego. Pewnie Lucas już jej poskarżył. Westchnąłem cicho rozbawiony. Widać, że moje dzieci. Wszyscy lubimy przekraczać granice i łamać zasady. Przywołałem ją ruchem ręki. Posadziłem ją na swoich kolanach, plecami do siebie, żeby mogła obserwować reakcję męża.
- Wy strasznie lubicie naginać zasady i ostrzeżenia - szepnąłem jej do ucha. - Widać, że moje dzieci - szepnąłem rozbawiony. Zaczęła się śmiać. Jej mąż nie był zadowolony. - Nie denerwuj go już tak - poprosiłem ją cicho. - On zaraz się stanie gorszy niż Prędka Bryza czy Ropuszy Śpiew jak będziecie go tak strofować - szepnąłem. Dziewczyna pokiwała głową wstając. Wojownik nie odezwał się. Wyszli. Położyłem się. Po chwili ktoś wszedł do pokoju. - Więcej was już Afra nie miała - jęknąłem zmęczony. Spojrzałem na Feliksa. Tego się tu nie spodziewałem. Usiadłem spowrotem przeciągając się. - Co się stało? - zapytałem.
- Lucas mnie prosił... - zaczął, ale nie pozwoliłem mu skończyć.
- To Lucas już chodzić po schodach nie umie? - zapytałem niezadowolony.
- Ciii - uciszył mnie. - Masz iść ze mną - powiedział chłopak. Wstałem niechętnie i ubrałem szybko bluzkę. Jestem prawie pewny, że pójdziemy na obóz, a nawet jeśli nie, to i tak nie muszę paradować po domu półnagi. Chłopak faktycznie zabrał mnie na zewnątrz.
- Gdzie mam iść? - zapytałem stając przed chatą.
- Ze mną - odpowiedział Feliks.
- Bardzo śmieszne. Gdzie mnie zabierasz?
- Do mnie do domu - przyznał. Odwróciłem się na pięcie chcąc wrócić, ale chwycił mnie za rękę. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Lucas się martwi - powiedział. - Boi się, że Orzechowy Świt coś ci faktycznie zrobi... - wytłumaczył.
- Nic mi nie będzie - odpowiedziałem łagodnie i pogłaskałem go po głowie. - Wyśpij się, a nie martw o mnie - powiedziałem. - Jestem dorosły i sobie poradzę - zapewniłem. Westchnął zrezygnowany i poszedł. Wróciłem do chaty i położyłem się. Otuliłem się kocem, który nadal pachniał Afrą... Zasnąłem. Pierwszy raz spałem całkowicie sam...
CZYTASZ
Moja Śnieżna Księżniczka
Genç KurguDruga część "Poszukiwania miłości, czas zacząć!". Tym razem świat widzimy oczami Wilczego Kła. Czy on i Śnieżny Kwiat aż tak bardzo różnią się od siebie? Przeczytaj by poznać losy i myśli Victora.