Rozdział 54

0 0 0
                                    

Wpadła do chaty. Wbiegłem tam za nią. Zobaczyliśmy Prędką Bryzę, którego męczył Mateo. Ledwo powstrzymywałem się od śmiechu. Widząc nas, wódz rzucił się na kolana.
- Wybaczcie mi... Nie dam wam żadnej kary, ale weźcie te potwory ode mnie - błagał. Afra przytuliła swoje dziecko, po czym poszła do sypialni. Zmierzyłem Prędka Bryzę wzrokiem. - Masz jutro wolne - powiedział wódz. - Obydwoje macie - dodał patrząc na mnie przerażony. - Przez kilka najbliższych dni - dodał, gdy wyraz mojej twarzy się nie zmieniał. - Powiedz coś - poprosił przestraszony. - Albo przywal - dodał. Chętnie skorzystałbym z jego propozycji, ale stwierdziłem, że nie będę rozlewał więcej krwi.
- Zostawisz ją w spokoju - powiedziałem ostrym i poważnym tonem.
- Zrobię co zechcesz - odpowiedział wódz.
- Przestaniesz ją niepotrzebnie dręczyć - dyktowałem mu swoje warunki, a on na wszystko się zgadzał przerażony. - A jeśli się dowiem, że ją dotknąłeś jeszcze raz, to dokończymy tą walkę, ale na osobności, z dala od przerażonych dziewczynek - zakończyłem.
- O-oczywiście... - powiedział. Uśmiechnąłem się klepiąc go po ramieniu. Też się uśmiechnął blado. Niby starszy i ma władzę, a jednak słuchał co mówię. Jak go tylko puściłem, uciekł z naszej chaty. Po chwili jego żona też wyszła, ale w bardziej przyjaznych warunkach. Podszedłem do Afry i ją przytuliłem. Zabrałem też dzieci z jej rąk. Gdy trochę ucichło przyszedł Księżycowa Woda.
- Co się z wami działo? - zapytał. - Tego się znieść nie dało! - poskarżył się. Wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili zmierzył nas wzrokiem. - A teraz tak serio. Co się działo? Dlaczego tu przyszli? I co to za rana? - zapytał poważnym tonem.
- Afra omal nie zginęła, ratując mnie przed Prędką Bryzą - przyznałem się zmieszany.
- Myślałem, że wychowałem wojowników, a nie boi-myszki - powiedział zawiedziony ojciec.
- Zaczęli się bić i Prędka Bryza rzucił Victorem o ścianę, chcąc zadać mu cios kopnięciem i wskoczyłam między nich, przyjmując uderzenie na siebie - wyjaśniła.
- Nie tłumacz się za mnie... Nie powinnaś się w ogóle znaleźć pomiędzy mną, a Prędką Bryzą... - powiedziałem zmieszany.
- Może jakbyś nie próbował ratować mojego honoru, to bym nie musiała - odparła.
- Z wami jak z dziećmi - powiedział rozbawiony Księżycowa Woda.
- Dlaczego wszyscy dorośli ciągle się kłócą i biją? - zapytał Lucas.
- A wszystkie dziewczyny się do ciebie lepią? - dodała zazdrosna Shanti.
- Na chłopców przyjdzie czas - powiedziała Afra.
- I oby jak najpóźniej - dodałem. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili Księżycowa Woda wyszedł z chaty. A Afra zaczęła czegoś szukać. Prawdopodobnie szukała chusty. - Gdzie ty się wybierasz? - zapytałem.
- Szukam chusty, bo będzie mi potrzebna - powiedziała.
- Nie znajdziesz jej tutaj - powiedziałem spokojnie. Spojrzała na mnie zdziwiona. - Nie pamiętasz? - zapytałem. Pokręciła głową. - Zastanówmy się co pożyczyłaś Lawendowej Perle, gdy urodziła czworaczki... - odparłem niby zastanawiając się na głos.
- A druga? - zapytała.
- Druga? - teraz to ja się zdziwiłem. Kiwnęła głową.
- Jedną dała mi twoja mama, a drugą niosłam ze sobą kiedy uciekałam - odpowiedziała.
- Aaa... To była chusta...
- Coście z tym zrobili? - zapytała.
- Niedźwiedzi Kieł ją zabrał, ale nie pamiętam co z nią zrobił - powiedziałem. - Mówił, że ci ją odda, jak się obudzisz... - dodałem. Spojrzałem na nią. - Zapomniał? - zapytałem. Pokiwała głową. - Idziemy do Niedźwiedziego Kła - powiedziałem.
- Pozwolisz mi wyjść z chaty? - zapytała zdziwiona.
- Ja, Lucas i Shanti - odpowiedziałem. - Idziecie? - zapytałem dzieci, które kiwneły głowami. Poszliśmy do wyjścia, a Afra podążyła za nami niosąc oba maluchy. - Afro...
- Idę tak poprostu - odparła.
- Z raną na brzuchu i dwójką małych dzieci na rękach, po lodzie sobie będziesz chodziła? - zapytałem, a ona kiwnęła głową. Lucas zabrał jej córkę, a ja syna. - Zostajesz w chacie - powiedziałem.
- Dobrze, ale oddajcie mi dzieci. Na mróz je chcecie wziąść? - zapytała. Pokręciłem głową.
- Idziemy je zanieść do sypialni, bo wtedy zostaniesz tutaj - powiedziałem. Poszliśmy do pomieszczenia i odłożyliśmy dzieci. Drzwi frontowe otwarły się z hukiem. Stanąłem w otwartych na oścież drzwiach. Lucas stanął obok mnie i obaj patrzyliśmy się jak dziewczyny podnoszą się z zaspy i biegną w kierunku chaty mojego brata. Wróciliśmy do chaty. Usiedliśmy w sypialni. Lucas wdrapał się na moje kolana przytulają się do mnie. Pogłaskałem go po głowie. - Mama nas zostawiła, co? - mruknąłem niezadowolony.
- Co się stało u Prędkiej Bryzy? - zapytał mnie. Zmieszałem się. - Dlaczego groziłeś mu, jak tu wróciliście?
- Nie groziłem - powiedziałem szybko. - O tym wolnym sam powiedział, a ja go tylko przestrzegłem, że ma już się nie zbliżać do twojej matki, bo zakończymy tą bójkę - odparłem.
- Jaka bójka? - zaciekawił się. Westchnąłem.
- Rzuciłem się na niego po tym, jak powiedział, że da karę twojej matce, za to, że postraszyła go Piorunem - przyznałem.
- Postraszyła go Piorunem? - zapytał chłopiec z okrągłymi ze zdziwienia oczami.
- A wódz uciekał z piskiem do chaty - dodałem ze śmiechem. Zacząłem mu wszystko opowiadać. - Ale jak mamusia będzie pytać to ty nic nie wiesz - powiedziałem. Pokiwał głową. Gadaliśmy jeszcze chwilę. Później Lucas zasnął.
Dziewczyny przyszły po niecałych dwóch godzinach. Zmarznięte, przemoknięte, ale zadowolone.
- Dobrze się bawiłyście? - zapytałem niezadowolony. Pokiwały głowami rozbawione. Pocałowałem je w czoła. - Obie macie gorączkę... - westchnąłem.
- Wydaje ci się - odpowiedziała Afra i poszły do sypialni. Shanti po chwili zasnęła wtulona w swojego starszego brata. Afra też położyła się obok Avy i Mateo. Zamknęła oczy. Podszedłem najpierw do Shanti i dotknąłem jej rąk. Były lodowate... Wziąłem koc i przykryłem ją. Poszedłem do Afry i przytuliłem ją.
- Obie lodowate - mruknąłem niezadowolony. Wtuliła się we mnie. Zaczęła bełkotać coś niezrozumiałego. Nie jestem pewny, czy była tego świadoma. Pocałowałem jej policzek, a ona uspokoiła się wtulając w moją klatkę. Byłem ciekawy, czy to dziwne zachowanie było spowodowane przez gorączkę, czy przez Lawendową Perłę... Zasnąłem niedługo później.

Poczułem, że nagle zrobiło się strasznie ciepło. Spojrzałem na Afrę. Siedziała z dziećmi na rękach i przysypiała na siedząco. Podniosłem się i położyłem jej dłoń na plecach.
- Czemu nie śpisz? - szepnąłem okrywając ją kocem.
- A ty? Obudziłam cię? - zapytała zaspana.
- Za ciepło się zrobiło - odpowiedziałem rozbawiony.
- Obudzili się.
- Pomóc ci jakoś?
- Idź spać - powiedziała całując mnie w policzek.
- Jesteś cała lodowata... - powiedziałem owijając ją kocem, po czym poszedłem sprawdzić dzieci. - Shanti też ma podwyższoną temperaturę - powiedziałem siadając spowrotem. Przytuliłem ją. Dotknęła dłonią mojego nagiego brzucha. Podskoczyłem przestraszony. - Coście zrobiły... - szepnąłem przestraszony. Podała mi maluchy, owijając mnie kocem. - Gdzie idziesz? - zapytałem zdziwiony.
- Zrobię napar rozgrzewający - powiedziała wychodząc z sypialni.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz