Rozdział 12

1 0 0
                                    

Minął jakiś tydzień od tego czasu. Ktoś zapukał do drzwi. Lawendowa Perła poszła otworzyć. Spałem jeszcze, aż poczułem, że Charli się na mnie rzuca.
- Złaź ze mnie - burknąłem. Lucas poszedł w ślad za nim i też się na mnie rzucił. Porwałem chłopca i odwróciłem się na drugi bok. Pisnął zaskoczony i ucieszony za razem.
- Idziesz? - zapytał Charli.
- Gdzie?
- Pobawić się! - odpowiedział chłopiec. Uśmiechnąłem się lekko.
- Poczekajcie zaraz będę gotowy - powiedziałem. Wyszli z pokoju, a ja się ubrałem. Wyszedłem do nich. Podniosłem chłopca na ręce, a wtedy usłyszeliśmy krzyk.
- Czemu to zrobiłaś?! - krzyknęła Afra.
- Pomocy! - krzyknęła Lawendowa Perła. - Pomocy! - znowu krzyknęła. Wpadliśmy tam.
- Co się dzieje?! - krzyknęliśmy z bratem niemal jednocześnie. Afra zemdlała. Lawendowa Perła się zmieszała. Oddałem Lucasa bratu i podbiegłem do dziewczynki. Delikatnie ją podniosłem.
- Coś ty jej zrobiła?! - warknąłem na żonę. Uśmiechnęła się.
- Czyli miałam rację - odparła ucieszona. - Martwisz się o nią - powiedziała dumna z siebie.
- To jeszcze dziecko! - warknąłem. Dziewczynka zaczęła drżeć. Położyłem ją spowrotem. Lawendowa Perła wyglądała na spanikowaną. - Zabierzcie stąd Lucasa i biegnijcie po Alyssę - rozkazałem. Lawendowa Perła posłusznie zabrała chłopca do innego pokoju, a mój brat, cały blady pobiegł do chaty medyczki. Gładziłem włosy dziewczynki. Po chwili przybiegła Alyssa z ziołami.
- Twój brat mówi tak nie spójnie, że nie wiedziałam co wziąć - poskarżyła się. Westchnąłem.
"Posłać gdzieś Charliego, to jak nie posłać nikogo..." - pomyślałem.
Medyczka zaczęła badać Afrę. Dłuższą chwilę badała jej brzuch. Wyglądała na zdziwioną.
- Co się stało? - zapytałem zły. Charli wyglądał na zmieszanego. Wiedział coś.
- Ona jest w ciąży... - powiedziała zmieszana medyczka. - I to w dodatku zagrożonej...
- Słucham?! - warknąłem przenosząc wzrok na brata. Niemal natychmiast zerwałem się na równe nogi. Podszedłem do brata i przyciskając go do ściany podniosłem go. - Coś ty jej zrobił?! To jest jeszcze dziecko! - darłem się na niego. Dusiłem go i zdawałem sobie z tego sprawę, a jednocześnie coraz mocniej przyciskałem mu rękę do gardła. Byłem wściekły.
- Victor puść mnie - skomlił. Poczułem, że zarówno medyczka jak i Lawendowa Perła próbowały mnie od niego odciągnąć. Chłopak był już cały blady.
- Wilczy Kle zostaw go! - krzyczały na mnie. Nie słuchałem nikogo. Puściłem go dopiero, jak Afra zaczęła coś majaczyć. Patrzyłem na niego wściekły. Charliemu wróciły kolory. Posłał mi rozbawione spojrzenie. Znowu zaczęliśmy się bić, a medyczka wyrzuciła nas z sypialni. Sama poszła do swojej chaty.
- Nie wierzę, że to zrobiłeś! - warknąłem do niego. - To przecież tylko dziecko! - krzyczałem znowu wpadając w szał. Lawendowa Perła próbowała mnie uspokoić.
- Ale ona chciała... - tłumaczył się Charli. - Skąd mogłem wiedzieć, że twoja zwariowana żona coś takiego zrobi?! - wydarł się na mnie.
- To nie moja wina, że nic nie wiedziałam! - zaczęła się bronić.
- Mogłaś zrobić jej krzywdę, nawet jakby nie była w ciąży! - odwarknąłem. - Ona jest strasznie młoda! Nie wiesz co się działo ostatnim razem?! - zapytałem.
- Ucisz się na chwilę - fuknął na mnie Charli. Miałem ochotę znowu się na niego rzucić. To była jego wina. - Chyba się obudziła - powiedział, przez co trochę ochłonąłem. Otworzył drzwi.
- Co się dzieje? - usłyszeliśmy słaby i przestraszony głos Afry.
- Nie płacz - poprosił Charli ocierając jej łzę. Skuliła się. - Nie ma co się bać - powiedział łagodnie mój brat. Zaczął gładzić jej włosy.
- Jeśli coś jej się stanie, uwierz, że przestanę tolerować twoje głupie zachowanie - warknąłem na Lawendową Perłę. Afra zwinęła się mocniej w kulkę.
- Nie bój się - powiedział mój brat. - Chodź tutaj - powiedział przytulając dziewczynkę.
- Co się dzieje z mamą? - zapytał Lucas.
- Miałeś bawić się z Piorunem w dużym pokoju - powiedziałem. Spojrzała na nas.
- Charli? - zapytała słabo.
- Tak?
- Co się dzieje? - chciała sie dowiedzieć.
- Lucas przyszedł...
- Daj mi go - poprosiła, a ja popchnąłem chłopca w jej kierunku. - Spokojnie - powiedziała przytulając synka. Lawendowa Perła podeszła do niej i przyłożyła jej mokry kawałek futra do oczu. Dziewczynka się wzdrygnęła.
- To tylko mokra tkanina, by przetrzeć oczy - wyjaśniła kobieta. - Przepraszam Afro, naprawdę nie wiedziałam... - dodała smutnym głosem. Dziewczynka uśmiechnęła się lekko i przetarła oczy.
- Nie trzyj - powiedział mój brat odciągając ręce od jej twarzy. Zaczęła mrugać. Byłem wściekły. Na siebie. Uderzyłem pięścią w ścianę, tak, jak ostatnio uderzyłem w drzewo.
- Dlaczego akurat ona? To jeszcze dziecko! - byłem wściekły na siebie i na nich. Nie potrafiłem się uspokoić. Patrzyła na mnie.
- Nie denerwuj się - poprosiła swoim delikatnym głosikiem. Oparłem się o ścianę i zjechałem w dół załamany. - Dlaczego wcześniej krzyczeliście? - zapytała. - O jaką ciążę chodzi? - chciała się dowiedzieć.
- O twoją - powiedział zrezygnowany Charli.
- O moją? - wyglądała na zdziwioną.
- Alyssa cię badała i powiedziała, że jesteś w ciąży - wyjaśniła Lawendowa Perła.
- Z moim bratem - mruknąłem niezadowolony. Spojrzała na niego. Był zakłopotany i nie potrafił spojrzeć jej w oczy. Nie dziwiłem mu się. Pogłaskała go po głowie, po czym pocałowała go. Napełniła mnie nowa złość. - Ciąża jest zagrożona - powiedziałem. - Przez ten pyłek dziwny... - dodałem posyłając znaczące spojrzenie do swojej żony. - Może nic się nie stanie, a może dziecko będzie chore - przypomniałem sobie słowa medyczki. Przyglądała mi się. - Możecie również oboje umrzeć - dodałem cicho. - Alyssa mówi, że boi się komplikacji oraz, że trzeba będzie cię teraz pilnować.
- Cały czas? - chciała się upewnić. Potwierdziłem skinieniem głowy. Charli ją pocałował po włosach.
- Myślę, że wszystko będzie dobrze - powiedział mój optymistyczny brat. - Ale lepiej dmuchać na zimne - dodał. Pokiwała głową, po czym utkwiła wzrok w podłodze.
- Poradzę sobie - powiedziała. - Nie chce, byście przeze mnie opuszczali patrole - dodała. Zdenerwowałem się. - Będę uważała, żeby nic mi się nie stało...
- Nie rozumiesz - odpowiedziała jej Lawendowa Perła. - Ktoś musi cię pilnować, byś nie zasłabła - powiedziała.
- Która jest godzina? - zainteresowało dziewczynkę. Mój brat coś szepnął na jej ucho. - Duży dzieciuch - odparła.
- To nie są żarty - powiedziałem poważnie. - Zrozum, że możesz umrzeć.
- A ty zrozum, że ja muszę iść pomóc dziewczynom - odparła.
- Poradzą sobie bez ciebie - powiedziała znudzona Lawendowa Perła.
- Obiecałam, że im pomogę, to idę im pomóc - upierała się przy swoim Afra. Wstała, ale niemal natychmiast upadła. Charli ją złapał, a ona się szamotała. - Muszę tam iść, zrozum - powiedziała błagalnie.
- Nigdzie nie idziesz - odpowiedział Charli. - Musisz zostać tutaj.
- Puść - prosiła.
- Puść ją - powiedziała moja żona. - Pójdę z nią i będę jej pilnować.
- Nie ufam Ci po tym co zrobiłaś - rzekł mój brat.
- Wiem, że to był błąd, ale już więcej nic jej nie zrobię - zapewniła. - Wolisz, żeby sama uciekła? - widząc przeczącą odpowiedź, uśmiechnęła się. - No właśnie.
- Jeśli cokolwiek jej zrobisz, to wiedz, że inaczej porozmawiamy - zagroziłem jej, wstając. Kiwnęła głową i pomogła dziewczynce wstać. Poszły razem.
- I co robimy? - zapytał mnie brat.
- Obserwujemy - odpowiedziałem.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz