Rozdział 42

1 0 0
                                    

Skończyliśmy, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Prędkiej Bryzie nawet to już szło. Weszliśmy do obozu, a on od razu pobiegł do swojej chaty. Usiedliśmy przy ognisku. Po chwili wódz wrócił, a całe jego ciało pokrywała "nierówna opalenizna" jak to powiedziała Afra. Dodatkowo był cały czerwony.
- Co ja mam z tym zrobić? - zapytał z paniką. Śmiałem się z niego.
- Idź do Słodkiej Śmierci po mieszankę i jak ją grzecznie poprosisz to cię posmaruje - powiedziała sama ledwo tłumiąc śmiech.
- Czemu Wilczemu Kłowi tego nie widać? - oburzył się.
- Bo ja to miałem wczoraj - odparłem. - A ona ma rączki, które leczą - dodałem wtulając się w nią. Uśmiechnęła się.
- To co wczoraj widziałem? - chciał się upewnić. Afra kiwnęła głową.
- Spalił się, więc go smarowałam - odparła. - Wtedy ty przyszedłeś. A teraz idź do Słodkiej Śmierci nim cię ktoś zobaczy - zachichotała. Prędka Bryza pośpiesznie odszedł w wskazanym kierunku. Delikatnie ją pocałowałem po głowie. Lucas i Shanti poszli się bawić, a Afra oparła się o moje ramię. Gładziłem jej włosy. - Jeszcze jedna sprawa na dzisiaj - powiedziała po chwili.
- Jaka? - zapytałem, a ona wstała.
- Zwierzyna - rzuciła i pobiegła do chaty po nożyk. Wróciła do mnie, biorąc królika ze starty. Zaczęła przygotowywać zwierzę.
- Daj - poprosiłem. Pokręciła głową. - Ja też chcę.
- Skaleczysz się - ostrzegła. - To nie takie proste jak wyrywanie chwastów.
- Trudno. Daj mi też - poprosiłem. Westchnęła wręczając mi nóż.
- Robisz to w ten sposób - powiedziała. Chwyciła moją dłoń i zaczęła ją prowadzić. Pokiwałem głową, więc wzięła swoje ręce. Nie szło mi nawet najgorzej.
- Ała - zaciąłem się.
- Zaraz ci przyniosę opatrunek od Alyssy - powiedziała i potruchtała do chaty medyczki. Nie spodziewałem się, że to będzie aż takie trudne, ale nauczę się tego. Zacząłem się jeszcze kilka razy i krew już zaczęła się dość mocno sączyć. Za mocno i za szybko chciałem to zrobić... Po chwili przyszła Afra i opatrzyła mi dłoń.
- Idę zanieść to Prędkiej Bryzie - powiedziała podnosząc się.
- Wróć zaraz - poprosiłem. Pod czujnym okiem swojej matki i żony raczej by się pilnował, ale ja też nie chciałem ryzykować. Pokiwała głową i poszła do chaty. Rozmawiali chwilę. Ja nadal obierałem nieszczęsnego królika, ciągle patrząc w ich kierunku, więc po chwili znacznie przybyło nowych ran.
- Puść mnie! - krzyknęła. Już chciałem iść zareagować, ale Zapomniana Nadzieja była szybsza. Oparła się o bark męża delikatnie go przyszczypując w ramię. Puścił Afrę, która podała maść jego żonie i wróciła do mnie. Usiadła obok i przyglądała się mojej ręce. Zdążyłem ukryć większość ran pod wcześniejszymi opatrunkami...
- Dobrze? - zapytałem, gdy spojrzała na królika. Pokiwała głową i pocałowała mnie, a ja oddałem pocałunek.
- Próbujesz mnie wygryźć z mojej pracy? - zapytała chichocząc.
- Nie wygryźć, tylko ci pomóc i zobaczyć jak mogę to zrobić - odparłem. Znowu opatrywała mi rękę.
- To jutro ja idę z tobą - powiedziała.
- Na polowanie? - zdziwiłem się. Kiwnęła głową. - A jak cię zaatakuje jakiś dziki zwierz?
"Albo zazdrosny wojownik?" - dodałem w myślach.
- To mnie uratujesz - odpowiedziała z uśmiechem. Westchnąłem cicho.
- Prędka Bryza mnie udusi - powiedziałem cicho. Odniosłem królika na ognisko. Usiadłem spowrotem na swoim miejscu i posadziłem ją na swoich kolanach. Wtuliła się we mnie, a ja gładziłem jej włosy. Po chwili przybiegła płacząca Shanti i Lucas.
- Co się stało? - zapytała Afra podnosząc się z moich kolan. Przytuliła dzieci.
- Shanti się przewróciła - odpowiedział jej brat. Afra opatrzyła stłuczone kolano córeczki. Dzieci pobiegły dalej się bawić, a ona wtuliła się w moje ramię. Pocałowałem czubek jej głowy. Patrzyliśmy na płonące ognisko, a ja bezwiednie zacząłem bawić się jej włosami. Głaskałem ją delikatnie.
- Victor? - zapytała rozbawiona. - Co ty robisz? - zaśmiała się. Puściłem ją zdezorientowany. Usiadła okrakiem na moich kolanach, twarzą do mnie. Patrzyłem na nią zdziwiony. Przeczesała dłonią moje włosy kilka razy, po czym wtuliła się we mnie. Pocałowałem czubek jej głowy.
- Zmęczona? - zapytałem rozbawiony.
- Szczęśliwa - odpowiedziała.
- A dlaczego? - droczyłem się z nią. Nie odpowiedziała, a wtuliła się we mnie mocniej. Zaczynało się ściemniać i przybiegły dzieci. Były zmęczone. - Zabiorę ich do chaty - powiedziałem. Pokiwała głową, ale nadal nie chciała mnie puścić. Delikatnie zsunąłem ją z moich kolan. Spojrzała na mnie niezadowolona. Zaśmiałem się. Usiadła na swoim wcześniejszym miejscu. Podniosłem Shanti i podałem rękę Lucasowi, ale chłopiec wyciągnął ręce w górę, pokazując tym samym, że chce bym go niósł. Westchnąłem i podniosłem go. Zaniosłem oboje dzieci do chaty i położyłem spać. Przykryłem kocem i wyszedłem z chaty. Prędka Bryza czaił się przy Afrze. Była przestraszona. Podniosłem ją w górę i posadziłem na swoim biodrze. Od razu się we mnie wtuliła. Obrzuciłem wodza nieprzyjemnym spojrzeniem. Tylko się zaśmiał. Afra wtuliła się we mnie mocniej, przerażona. Zaniosłem ją do chaty. Dzieci już spały. Postawiłem ją na ziemi, a ona zaczęła płakać. - Cichutko... - próbowałem ją uspokoić. - Nic ci nie zrobił, prawda? - zapytałem. Pokręciła głową wtulając się z całej siły we mnie. Pocałowałem ją delikatnie i położyłem. Ułożyłem się obok niej. Wkleiła się we mnie przez chwilę jeszcze się uspokajając po płaczu nim zasnęła.

Obudziłem się już wcześniej. Afra ciągle kurczowo się mnie trzymała. Nawet przez sen. Budziłem się za każdym razem, gdy tylko się poruszyła. Całą noc ją pilnowałem. Słońce dopiero zaczęło pojawiać się na horyzoncie. Poczułem jak pocałowała moją klatkę. Uśmiechnąłem się lekko i pogładziłem jej włosy.
- Nie śpisz już? - zapytałem cicho. Pokręciła głową. - Idziesz ze mną dzisiaj? - zapytałem. Zastanawiałem się, czy nadal będzie chciała iść po tym co zdarzyło się wczoraj. Pokiwała głową. Pocałowałem czubek jej głowy, a później usiadłem. Ona też wstała.
- Pójdę do Księżycowej Wody - oznajmiła. Posłałem jej pytające spojrzenie. - Poproszę, żeby przypilnował dzieci - wyjaśniła i poszła do niego. Wstałem i przykryłem dzieci kocem. Po chwili wróciła.
- Zgodził się? - zapytałem. Kiwnęła głową.
- Powiedział, że możemy wziąść Pogromcę - dodała. Wyszliśmy z chaty.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz