Rozdział 39

1 0 0
                                    

Gdy słońce było już dawno za najwyższym punktem, wróciliśmy do obozu. Od razu poszedłem szukać Afry w chacie. Siedziała w sypialni z ponurą miną. Spojrzała na mnie.
- Jak ci poszło? - zapytałem. Westchnęła.
- Nie było egzaminu - odparła. Odetchnąłem z ulgą. - Prędka Bryza ciągle coś gadał i powiedział, że to można zaliczyć za egzamin, bo nie chce mu się robić - dodała. Co za leń. Zdenerwowałem się. - Proszę... Nie rób nic... - powiedziała błagając, prawie płacząc. Przytuliła się do mnie, a ja po pogłaskałem ją po głowie.
- Zobaczymy co wymyślił - powiedziałem. Dzieci się do nas przytuliły. Pogłaskała syna i podniosła córkę. Zabrałem jej dziecko z rąk. Nawet nie stawiała oporu. Zamiast tego przytuliła syna klękając przed nim. - Chodźcie - powiedziałem chwytając rączkę chłopca. - Trzeba iść zobaczyć co Prędka Bryza wymyślił - wyjaśniłem. Wyszliśmy z chaty. Wszyscy już zaczęli zbierać się na środku obozu.
- Afro, córko Zamroczonego Uśmiechu i Gnijącego Potoku - zaczął wódz. - Dziś przeszłaś swój ostateczny test. Wykazałaś się ogromną odwagą i opanowaniem podczas śnieżnej lawiny. Z tego powodu, od teraz będziesz nosiła imię Śnieżny Kwiat - powiedział. Wszyscy ludzie plemienia zaczęli wiwatować. - Witamy cię jako pełnoprawną współplemienniczkę! - zakończył przekrzykując wiwaty. Później rozpoczęła się uczta. Myślałem, że Afra pójdzie pogadać z przyjaciółkami albo coś, a ona tylko się we mnie wtulała. Roziskrzone Niebo i jej siostra, Szeleszczący Liść przyszły jej pogratulować, ale później same gdzieś uciekły.
- Boisz się? - zapytałem rozbawiony, gdy dziewczyna ani myślała, żeby mnie zostawić, choćby na chwilę. - Przecież jesteś już dorosła...
- No właśnie - odparła. Wtuliła się we mnie mocniej.
- Nie muszę cię już bronić - stwierdziłem. Delikatnie gładziłem jej włosy. Uśmiechnęła się lekko. - Czemu się tak lepisz do mnie? - zapytałem nie rozumiejąc.
- Nie mogę? - zapytała z dziecięcym smutkiem. Uśmiechnąłem się i podniosłem ją, opierając o swoje biodro. Owinęła nogi wokół mojego pasa i wtuliła się we mnie niczym małe dziecko.
- Nadal nie wiem co ty planujesz - przyznałem zostawiając pocałunek na jej policzku.
- Nic nie planuje - odparła. Zobaczyłem, że Niedźwiedzi Kieł do nas podchodzi, więc postawiłem ją na ziemi. Spojrzała na mnie zdziwiona i już chciała protestować, ale mój brat odezwał się szybciej.
- Gratuluję imienia Śnieżny Kwiecie - powiedział.
- Dzięki - rzuciła tylko, opierając się plecami o moją klatkę.
- Widzę, że przyszedłem nie w porę - powiedział mój rozbawiony brat. Poszedł gdzieś.
- Powiedz czemu się tak do mnie kleisz, albo zaprowadzę cię do Słodkiej Śmierci - zagroziłem jej szeptem.
- Nie wiem jakie wy tu macie tradycje, ale wiem, że zarówno Roziskrzone Niebo jak i Szeleszczący Liść są w ciąży od swojej ceremonii - odszepnęła.
- I co w związku z tym? - droczyłem się z nią.
- Tylko z tobą czuje się bezpiecznie.
- Jak ojciec mam cię pilnować? - zaśmiałem się. Pokręciła głową.
- Mówiłeś przecież, że od dnia mojej pełnoletności będziesz traktował mnie jak żonę, nie córkę - przypomniała.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytałem niepewnie. - Przecież jest tyle młodszych ode mnie...
- Oni są straszni! - pisnęła.
- Tak samo jak ja na początku? - zapytałem ze śmiechem. Kiwnęła głową.
- Ale też nie przesadzaj Victor - odparła. - Nie jesteś, aż taki stary, a Kryształowe Niebo mówiła, że Księżycowa Woda też był od niej 10 lat starszy - powiedziała.
- Ja się zastanawiam skąd ty wiesz tyle rzeczy - westchnąłem.
- Miałam czas pogadać z niektórymi ludźmi - odparła.
- O moich głupich wybrykach też się nasłuchałaś? - zapytałem zmieszany.
- Kryształowe Niebo nigdy nie mówiła imionami, ale teraz widzę, jak dużo mówiła o tobie - stwierdziła.
- Chętnie posłucham jakie moja matka miała o mnie zdanie - odparłem. Afra zaczęła opowiadać historie mojej matki. Było ich naprawdę bardzo wiele. Dużo się śmialiśmy, siedząc niedaleko ogniska. Nawet nie zauważyliśmy kiedy ludzkie zaczęli znikać w swoich chatach. Gdy zrobiło się chłodniej wróciliśmy do chaty. Księżycowa Woda opiekował się śpiącymi już dziećmi. Podziękowaliśmy mu, a on wrócił do siebie. Położyłem się obok Afry, a ona wkleiła się w moją klatkę. Złożyła pocałunek na mojej brodzie nim zasnęła. Gładziłem ją po włosach. Spała słodko. Uśmiechała się przez sen. Sama mi powiedziała, że się czuje ze mną bezpiecznie. Byłem przeszczęśliwy. Zasnąłem wtulając się w nią.

Minęły trzy miesiące. Znowu zaczęło robić się ciepło. Wiosna. Cały czas opiekowałem się nią jak dzieckiem, a jej coraz bardziej zaczęło się to podobać. Siedziałem z Shanti i Lucasem. Chłopiec zaczął wypytywać mnie o Niedźwiedziego Kła.
- Od zawsze się biliśmy - odparłem. - To są uroki posiadania młodszego brata. Nie ważne co zrobisz i tak on będzie miał przewagę - powiedziałem rozbawiony.
- Niedźwiedzi Kieł cię nie lubił?
- Charli i ja od zawsze konkurowaliśmy, ale kiedy coś nabroił to ja zawsze brałem winę na siebie - przyznałem. - Do tej pory się to zdarza - odparłem po chwili zastanowienia.
- Mama się na nas patrzy - stwierdziła Shanti. Cała nasza trójka spojrzała w jej kierunku. Trzymała jedną rękę w ustach, a drugą pokazała kciuk w górę. Ja jednak wstałem i podszedłem do niej.
- Co się stało? - zapytałem siadając obok niej i oglądając jej dłoń. - Zacięłaś się?
- To nic wielkiego - odparła. Pocałowałem ją w czoło, a ona się uśmiechnęła. - Będę bardziej uważała - obiecała, a ja odwzajemniłem uśmiech. Pogłaskałem ją po głowie i wróciłem do dzieci. Przyglądaliśmy się chwilę Afrze. Zaczęła o czymś rozmawiać z Roziskrzonym Niebem. Wróciłem do rozmowy z dziećmi. Oboje zadawali jakieś pytania, dużo z nich dotyczyło mojego brata, przez co się zdziwiłem.
- Lucas? - zapytałem między żartami.
- Co się stało? - odpowiedział pytaniem zdziwiony chłopiec.
- Chciałbym się dowiedzieć, co twoja matka o mnie sądzi - przyznałem. - Mógłbyś się tego dowiedzieć? - zapytałem zawstydzony.
- Boisz się jej zapytać? - odparł rozbawiony chłopiec.
- Dobrze... Masz rację... Nie było pytania... - powiedziałem czując jak się czerwienie. Obydwoje dzieci wybuchnęło gromkim śmiechem. Widziałem, że Lucas wpadł na jakiś pomysł. Szepnął coś do Shanti, a ta się ucieszyła. Pokiwała energicznie głową rozbawiona. Chłopiec zmierzył mnie wzrokiem od czubka głowy po koniuszki palców. - Co? - zapytałem zmieszany.
- Zapytam się jej - odpowiedział chłopiec. - Mam jeszcze jedno ważne pytanie - dodał.
- To śmiało pytaj - odparłem.
- Musicie być oboje - odpowiedział chłopiec dumny ze swojego pomysłu. Widząc reakcje rozbawionej Shanti bałem się pomyśleć o co może im chodzić...

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz