Rozdział 74

0 0 0
                                    

Ocknąłem się. Siedziałem przed pudełkiem. Obok mnie stał jakiś napar i jedzenie. Skrzywiłem się.
- Victor słyszysz mnie? - zapytała jakaś kobieta. Patrzyłem na nią zdezorientowany. Przyłożyła lodowatą dłoń do mojego czoła.
- Ej - mruknąłem i otrzepałem się zrzucając jej rękę. Zacząłem się rozglądać. Chciałem wstać, ale nie mogłem. Ciało nie chciało ze mną współpracować. Spanikowałem trochę. Przypomniało mi się coś... Ktoś też tak panikował... Ona panikowała, ale jak Ona miała na imię? Nie mogłem sobie tego przypomnieć. - Gdzie jest Ona? - zapytałem. Nie chciałem, żeby znowu panikowała.
- Jaka Ona? - zapytał jeden z mężczyzn przede mną.
- Ona też się bała Jego i to była Jego wina - powiedziałem. Nawet nie wiedziałem o kim mówię. Nie znałem imion. Wiedziałem jedynie jakieś urywki. - "Ona ma takie piękne imie na A..." - przypomniałem sobie czyjeś słowa.
- Coś ty mu podała? - zaśmiał się drugi mężczyzna.
- Zioła wzmacniające... - odpowiedziała dziewczyna.
- O kogo ci chodzi? - zapytał ten pierwszy mężczyzna.
- Ona... Taka mała i urocza... - powiedziałem. Spojrzeli po sobie.
- Afra? - podsunął zmartwiony mężczyzna. Energicznie pokiwałem głową przypominając sobie to imię.
- Gdzie ona jest? - zapytałem.
- Victor spokojnie - poprosiła dziewczyna. - Jej tutaj nie ma - dodała. Rozejrzałem się spanikowany po pomieszczeniu. Próbowałem wstać, ale nie mogłem.
- Daj mu coś niech się uspokoi! - warknął drugi mężczyzna.
- Uderz ją, a ja ciebie uderzę - warknąłem. Jedyna rzecz, którą wiedziałem, było właśnie to, że on jest zły i muszę się z nim bić, żeby kogoś uratować.
- Czyli już cię nie boli główka Wilczy Kle? - zapytał rozbawiony.
- W-wi...? - zapytałem próbując powtórzyć.
- Masz. Napij się - powiedziała kobieta podając mi naczynie. Zrobiłem się senny. Czy ona chciała mnie otruć? - Victor leż spokojnie - poprosiła. Zasnąłem przestraszony.

Obudziłem się. Wszystko mnie bolało. Zapomniana Nadzieja i Szept Nocy przyglądali mi się. Nie wiedziałem co się stało. Zacząłem się rozglądać.
- Co się stało? - zapytałem.
- I wrócił nasz stary Wilczy Kieł - zaśmiał się Ropuszy Śpiew. Wzdrygnąłem się na jego widok. Spuściłem głowę byłem w kobiecych ciuchach... Zaczął się śmiać. Podał mi rękę i postawił mnie na nogach. - Już wiesz co cię czeka? - warknął na moje ucho. Pokiwałem głową. - Grzeczny chłopiec... - szepnął zadowolony.
- Zostaw go - warknął Szept Nocy. Pokręciłem głową.
- To była nasza umowa... - powiedziałem. Mrugnąłem do nich. Pokręcił głową.
- Nie zgadzam się - powiedział.
- Ale Victor się zgadza, prawda? - zapytał Ropuszy Śpiew i chwycił moją szczękę i zaczął ruszać moją głową na potwierdzenie. - Będę łagodny - obiecał rozbawiony. Zamknąłem oczy wzdychając cicho.
- Zostaw go - warknął Szept Nocy. Zostałem pchnięty na pudełko. Spanikowałem.
- Teraz ty się będziesz rzucał? - zapytał niezadowolony Ropuszy Śpiew. Kopnął brata Afry w brzuch, aż ten poleciał w tył. Podniosłem się spanikowany.
- Proszę zostaw go - zacząłem go błagać na kolanach. - Obiecałeś, że nic im nie zrobisz - przypomniałem. - Zrobię wszystko - powiedziałem.
- Wiem o tym - odparł mężczyzna. - Musisz jeszcze swoje winy odrobić - dodał podnosząc mnie brutalnie do góry. - Myślisz, że jak jesteś nieprzytomny to możesz mnie wyzywać? - zapytał wściekły. - Co cię wtedy naszło? - warknął.
- Kiedy? - zapytałem nic nie rozumiejąc.
- Czyli ty nic nie wiesz? - zapytał rozbawiony. Pokręciłem głową zmieszany. - Tym większa będzie moja przyjemność, gdy będę cię męczył - zaśmiał się. Pokiwałem głową wbijając wzrok w ziemię.
- Victor nie możesz się na to zgadzać - powiedziała Zapomniana Nadzieja.
- Ale się zgadza i nie możesz mu zabronić - zaśmiał się Ropuszy Śpiew. Zostałem wytrącony z równowagi i runąłem na ziemię. Kopnął mnie kilka razy nim pozwolił wstać.
- Victor...
- Musicie - warknąłem do jej ucha. Zostałem szarpnięty za ramię omal się nie wywracając. Cisnął mną w podłogę. Sam zapomniał zamknąć drzwi...
- Już nigdy jej nie zobaczysz - rzucił do mnie schylając się. Siedziałem ze spuszczoną głową.
- Oszczędź mnie... - poprosiłem. - Nie rób mi krzywdy... - poprosiłem.
- Dobrze - zgodził się. - Dzisiaj nic ci nie zrobię - powiedział podnosząc mnie. Za szybko się zgodził... Cisnął mną na ziemię przed Zapomnianą Nadzieję i Szept Nocy... Prosiłem ich żeby uciekli... Podali mi ręce i podnieśli mnie.
- Mocno oberwałeś? - zapytał brat Afry. Pokręciłem głową.
- Nic mi nie zrobił - odpowiedziałem cicho. Mężczyzna podszedł do pudełka.
- Gdzie oni są? - warknął. - Zostało tylko kilka trupów - powiedział. Trupów...? Spojrzałem przerażony na Zapomnianą Nadzieję.
- Nie chcieliśmy cię martwić... - szepnęła.
- Mój brat nie żyje i ten wcześniejszy wojownik też... - dodał szeptem Szept Nocy. Ropuszy Śpiew podszedł do nas.
- Czyj to był pomysł? - warknął.
- Mój! - krzyknęliśmy z Szeptem Nocy niemal jednocześnie. Uśmiechnął się.
- To teraz pobawimy się z Szeptem Nocy - powiedział. - Victorowi miałem dać spokój przecież - zaśmiał się.
- Zostaw chłopaka w spokoju - warknąłem. - Miałeś nie robić im krzywdy, a dwóch nie żyje - powiedziałem.
- Dwóch? - zdziwił się mężczyzna. - O którym nie wiesz? - zadrwił. Spojrzałem na Zapomnianą Nadzieję i Szept Nocy. Wzruszyli ramionami.
- W takim razie nawet więcej - warknąłem. - Zostaw go w spokoju.
- A bo co? - zapytał rozbawiony wojownik.
- Bo wiesz, że ja zrobię wszystko - powiedziałem spuszczając głowę. Wojownik chwilę się zastanowił.
- Dzisiaj wam daruję - odparł. To było już naprawdę dziwne. - Muszę iść coś jeszcze załatwić - dodał, po czym zamknął nas. Usiadłem załamany pod ścianą pudełka. Usiedli obok mnie.
- Gdzie jest reszta? - zapytałem.
- Kilku uciekło i zostało rozstrzelanych...
- Jednemu udało się przeżyć - odparł Szept Nocy. - Mam nadzieję, że sprowadzi pomoc - powiedział.
- Wy mieliście uciec - warknąłem. - Wy mieliście się ratować i biec po Lucasa - powiedziałem. - Jestem pewny, że skoro się mści to nie został wodzem, a Lucas jest następcą - powiedziałem.

Czas mijał, a Ropuszy Śpiew się nie zjawiał... Przyszedł tylko ten jego "Moris" i przyniósł nam jedzenie.
- Gdzie jest Ropuszy Śpiew? - zapytałem.
- Źle się czuje, a co? Stęskniłeś się? - zapytał rozbawiony. Przewróciłem oczami. Poszedł spowrotem.
- Wilczy Kle zjedz coś - poprosiła Zapomniana Nadzieja. Patrzyłem na królika, którego próbowała mi dać. Nie umiałem się jednak zmusić. Pokręciłem głową. - Będziemy siedzieć nad tobą dopóki nie spróbujesz tego zjeść - powiedziała.
- Zwymiotuje - odpowiedziałem zmieszany. - Nie przełknę tego - powiedziałem.
- Victor musisz spróbować coś zjeść... - powiedziała. Pokręciłem głową.
- Dzisiaj ryzykujemy i śpimy wszyscy - powiedziałem. - Jak Ropuszy Śpiew jutro się nie zjawi to uciekamy - powiedziałem. - Nie mogę jeść, bo jak będę wymiotował to będę osłabiony - wyjaśniłem. Westchnęli. Oparłem się głową o pudełko, oni zrobili to samo. Niedługo później zasnąłem.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz