Rozdział 63

0 0 0
                                    

Wyszliśmy z chaty. Prędka Bryza już na nas czekał.
- To co młody, pokażesz co potrafisz? - zapytał brata Afry. Chłopak kiwnął głową i razem poszliśmy do stajni. Wziąłem oba ogiery, a Feliks wskoczył na swojego kucyka. - To jest źrebak? - zapytał zdezorientowany wódz.
- Kucyk - poprawił go chłopak. Po chwili Ropuszy Śpiew wyprowadził swojego konia i Tyrana Prędkiej Bryzy. - To jest byk? - zapytał Feliks.
- Ogier - poprawił go właściciel. - Przywódca stada - dodał. Wskoczył na Tyrana. Krzątaliśmy się jeszcze chwilę po obozie, po czym wyjechaliśmy. Prędka Bryza sprawdzał umiejętności jeździeckie Feliksa, jego technikę polowania i szybkość jazdy. - Druga Śnieżny Kwiat - skomentował w końcu ze śmiechem. - Też będziesz się pchał do niebezpiecznych podróży? - zapytał. Chłopak pokręcił głową. - A ty Lucas? - zapytał przyglądając się młodszemu chłopcu. Odwrócił głowę zmieszany.
- Nie, nie będzie szukał niebezpieczeństw - odpowiedziałem za niego.
- Ja mam nadzieję - odparł wódz. - Jeszcze mu się coś stanie...
- Skończ Prędka Bryzo - powiedziałem zły. Odwrócił wzrok. Wiedział, że stąpa po cienkim lodzie. Polowaliśmy przez resztę dnia. Feliks uczył się naszych technik, a my próbowaliśmy trochę jego metod. Po udanym polowaniu wróciliśmy do obozu. Odprowadziłem konie do stajni. Feliks podniósł Lucasa, więc od razu mu go zabrałem. - Nie noś go - powiedziałem, odkładając chłopca. Zacząłem rozglądać się po obozie w poszukiwaniu Afry. Podbiegła do mnie Shanti. Podniosłem ją. - Gdzie masz mamę? - zapytałem. Rozejrzała się.
- Nie ma - powiedziała. Na pewno samej by jej nie zostawiła... Zacząłem jej szukać. Feliks mi się przyglądał. Widziałem to. Zobaczyłem krew przy ognisku... To nie mogła być krew zwierzyny... Dopiero ją przywieźliśmy... Spanikowałem. Poszedłem do chaty i wszedłem do sypialni. Afra siedziała oparta o ścianę... W kałuży krwi... Podszedłem do niej i uklęknąłem naprzeciwko niej.
- Afro? Afro? Afro? - próbowałem ją obudzić, ale nie reagowała. Krwi było coraz więcej... Podniosłem ją delikatnie. - Wszędzie pełno krwi... - załamałem się. - Coś ty zrobiła...? - zapytałem. Wyszedłem z chaty, mijając w drzwiach przerażonego Lucasa. Poczułem, że się poruszyła.
- Victor... - powiedziała ledwo słyszalnie.
- Już Afro... Spokojnie - powiedziałem niosąc ją do Słodkiej Śmierci.
- Daj mi wody... - poprosiła tak cicho, że ledwo ją słyszałem.
- Poczekaj chwilę - poprosiłem. Zapukałem do drzwi Słodkiej Śmierci. Medyczka otworzyła i wpuściła nas do środka. Opatrzyła ręce Afry i podała jej zioła wzmacniające. Po chwili kolory zaczęły wracać na twarz dziewczyny. - Co ty zrobiłaś? - zapytałem. Przytuliłem ją.
- Pokułam się... - powiedziała cicho, patrząc na swoje dłonie.
- Nie wdało się zakażenie, ale krwi dużo straciła - powiedziała medyczka.
- Widziałem - mruknąłem przypominając sobie ilość krwi w jakiej siedziała. Podziękowała Słodkiej Śmierci i chciała wstać, ale była zbyt słaba. Wstałem, podnosząc ją i oparłem ją o swoje biodro. Pożegnałem się z medyczką i wyszedłem z jej chaty. Wszedłem do naszej chaty, gdzie dopiero ją postawiłem na ziemi. Lucas przybiegł z płaczem.
- Przepraszam mamusiu - wyszlochał, a Afra zmierzyła mnie gniewnym spojrzeniem.
- Znowu go straszysz? - zapytała przytulając syna. Chłopiec pokręcił głową. Ja przecież nawet nie miałem czasu zamienić z nim słowa kiedy ją znalazłem.
- Ja wiem, że nie spałaś przeze mnie - odpowiedział Lucas płacząc. Pogłaskała go po głowie. - A później było tyle krwi...
- Wypadek przy pracy - odpowiedziała. - Nie płacz już - poprosiła przytulając synka. Podniosła go i oparła o swoje biodro.
- Afro... Chyba rozmawialiśmy na ten temat... - powiedziałem.
- Widzę, że kontroluje cię jak dziecko - odparł ze śmiechem Feliks.
- Ty też dzisiaj dostałeś po uszach z tego powodu - odparłem. Afra podeszła do mnie i pocałowała mnie. Oddałem pocałunek, próbując zabrać jej syna, ale trzymał się jej mocno. Zaczęła go nosić, chcąc go uspokoić.
- Mnie też tak usypiałaś? - zapytał jej brat wyraźnie zaciekawiony. Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. Po chwili chłopiec zasnął, a ja zabrałem go z jej rąk. Lucas się obudził i zaczął płakać.
- Victor... - westchnęła. Shanti też się obudziła. Podniosła córkę i zaczęła usypiać. - Nie poradzicie sobie beze mnie - powiedziała rozbawiona.
- Będziesz dużym chłopcem i pójdziesz spać sam z Feliksem? - wyszeptałem Lucasowi do ucha. Pokiwał głową, a ja pocałowałem go w policzek. - Pokażesz mamusi, że jesteś dużym chłopcem? - zapytałem cicho. Pokiwał głową po raz kolejny. Uśmiechnąłem się głaszcząc go po włosach i przytulając go delikatnie. Zaprowadziłem obu chłopców do ich pokoju, a Afra położyła Shanti spać. Wróciłem i usiadłem obok Afry.
- Coś ty mu nagadał? - zapytała cicho.
- Nic... - odpowiedziałem równie cicho, przytulając ją. Zasnęliśmy.

Obudziłem się. Afra też właśnie wstawała i zaczęła przywiązywać dzieci.
- Victor? - powiedziała próbując mnie obudzić. Potrząsnęła mną delikatnie. Mruknąłem niezadowolony. - Victor... - szepnęła. Chwyciłem jej biodra i posadziłem na swoim brzuchu. - Czyli nie śpisz - powiedziała całując mój policzek.
- Kto mówi, że ja spałem? - zapytałem. Usiadłem, a ona zjechała na moje nogi. Pocałowałem ją, a ona oddała pocałunek. Zczołgała się z moich kolan.
- A ty gdzie? - zapytałem wstając.
- Idzie sprawdzić moje nerwy - odparł jej brat. Patrzyłem na nią zdziwiony. - Pół nocy przychodziła nas sprawdzić - poskarżył się Feliks, ziewając.
- Afro... - westchnąłem. Nic nie powiedziała, tylko zaczęła budzić córkę. Wzięła ją na ręce. - Afro - powiedziałem niezadowolony. Ignorowała nas. Przeszła obok mnie, całując mnie w policzek, a ja zabrałem jej na wpół śpiąca dziewczynkę, która wtuliła się we mnie. Poszła w kierunku wyjścia z sypialni. Mrugnąłem do Feliksa, który zastawił jej drzwi. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Wybacz... On mi kazał... - powiedział jej brat. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, po czym podniosła brata, przesuwając go kawałek. Zdenerwowany poszedłem za nią. Zbliżyłem się do niej i objąłem ją ramieniem, nie pozwalając jej uciec. Shanti wyciągnęła do niej rączki, a ona chciała ją wziąść, ale nie pozwoliłem jej, upuszczając przypadkowo dziewczynkę. Złapała ją i postawiła na ziemi.
- Idźcie budzić Lucasa sami - powiedziała obrażona, a chłopiec rzucił się na nią z płaczem. - Co się dzieje? - zapytała schylając się do syna. Wzięła go ze sobą i wyszli z chaty.
- Co ją ugryzło? - zapytał Feliks.
- Też chciałbym to wiedzieć - odparłem. Poszliśmy za nimi.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz