Rozdział 31

1 0 0
                                    

Minęła jakaś godzina. Właśnie wracaliśmy do chaty. Lucas od razu pobiegł do Afry i przytulił się do niej. Stałem z boku i patrzyłem się na to lekko się uśmiechając.
- Co się stało? - zapytała zdezorientowana mierząc raz mnie, raz jego wzrokiem. Pogładziła włosy syna.
- Nie wiedziałem... - powiedział chłopiec cicho płacząc. Znowu zaczęła go głaskać. - Wilczy Kieł opowiedział mi wszystko... O tym jak cię znaleźli uciekającą, o tym, że broniłaś mnie przed Alyssą, gdy otworzyłem ci ranę... I że uciekłaś, żebym mógł żyć... I jak cały czas się o mnie martwiłaś... - wymieniał chłopiec. Afra patrzyła na mnie przez cały czas. Była zła na mnie, ale jednocześnie widziałem w jej oczach ulgę. Przytuliła synka i pocałowała go w czoło.
- A opowiadał co jak nie chciałam cię dać do badania? - zapytała ze śmiechem. Chłopiec pokiwał głową. Szepnęła mu coś do ucha i znowu zaczęła go głaskać. Podniosła wzrok na mnie. - A ty spróbuj go jeszcze kiedyś straszyć - zagroziła. Schyliłem się i objąłem ją ramieniem rozbawiony. Westchnęła cicho, po czym podniosła Lucasa, całując go w czoło. Chciałem zabrać synka z jej rąk niezadowolony, ale ani chłopiec, ani ona nie chcieli odpuścić. Zaczął płakać, a ona go uspała. Od razu zabrałem jej chłopca z rąk. Był już dla niej za ciężki. Ponadto płakała i mogłoby to się źle skończyć. - Victor czemu ty taki nerwowy? - zapytała zdziwiona.
- Rana - przypomniałem.
- Dawno już się zagoiła - odparła przewracając oczami.
- Ale nie możesz się przemęczać - odpowiedziałem. Pocałowała mnie w policzek, przez co od razu zmięknąłem. - Naprawdę nie możesz się przemęczać - powiedziałem łagodniej. Ta dziewczynka za bardzo na mnie wpływała... Pokiwała głową. Uśmiechnąłem się zadowolony z tego, że mnie słucha. Wzięła nożyk i wyszła z chaty. Poszedłem za nią. Usiedliśmy przy ognisku, a ona zaczęła przyrządzać zwierzynę. Nie podobało mi się to, ale nie zwracała na mnie uwagi. Skończyła i odniosła zwierzę na ognisko. Wróciła do mnie i wtuliła we mnie. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Większości głupich i nieistotnych, ale nie to było ważne, lecz to, że mogę słyszeć jej piękny głos i śmiech. Było chłodno trochę. Trzymałem chłopca, który zaczął się budzić. Lucas się przestraszył trochę, widząc mnie. Przytuliłem go, na co od razu się rozluźnił i odwzajemnił gest. Siedzieliśmy jeszcze chwilę przy ognisku po czym wróciliśmy do chaty. Położyliśmy dzieci z boku. Afra wtuliła się we mnie, ocierając się policzkiem o moją klatkę. Gładziłem jej włosy dopóki nie zasnęła. Sam również zasnąłem chwilę później.

Był zimowy poranek, gdy usłyszeliśmy tętent kopyt.
- Księżycowa Woda i Jastrzębi Szpon wrócili - ucieszyła się Afra. Mężczyźni wyjechali jakiś czas temu na zimową wyprawę. Prosiłem ojca, żeby został w obozie, bo wyprawa będzie ciężka, a jego stan nie jest już najlepszy. Ale mnie nie posłuchał i pojechał z przyjacielem. Współplemiennicy zebrali się przy wyjściu. Po chwili pojawił się Jastrzębi Szpon, ale nigdzie nie było widać Księżycowej Wody. Po chwili pojawił się Pogromca... Spuściłem głowę chcąc ukryć łzy zbierające się w moich oczach. Wiedziałem, że tak to się skończy... Afra spojrzała na mnie, a ja lekko się uśmiechnąłem. Nie chciałem jej niepokoić. Przytuliła mnie.
- Co się stało? - zapytał Prędka Bryza podchodząc do przyjaciela ojca.
- Księżycową Wodę porwała lawina w górach. Ja ledwo uszedłem z życiem, ale jego nie znalazłem - powiedział spanikowany i zmęczony. Spojrzał na mnie i mojego brata. - Wybaczcie...
- Nie znalazłeś? - zapytała Afra przyglądając mu się. Kiwnął głową, a dziewczyna spojrzała na mnie. Coś planowała... - To co my tu jeszcze robimy? - zapytała puszczając ręce dzieci. Patrzyłem na nią zdezorientowany. Chwyciła Pogromcę i uspokoiła go, po czym wskoczyła na jego grzbiet. Wskoczyła na grzbiet jednego z najdzikszych koni w naszym obozie... Uspokoiła jednego najbardziej nieokiełznanych ogierów w naszym obozie!
- Co ty wyprawiasz? - zapytał Prędka Bryza zły i zdziwiony. Nie odpowiedziała, kierując konia w kierunku wyjścia. Chciałem ją zatrzymać.
- Jedziesz ze mną czy zostajesz? - zapytała. Westchnąłem.
- Poczekaj - rzuciłem, po czym pobiegłem do stajni. Wyprowadziłem czym prędzej Wichra i wskoczyłem na niego, dołączyłem do niej. Afra spojrzała błagalnym wzrokiem na mojego brata, który chwycił ręce jej dzieci. Wyjechaliśmy z obozu. - Dasz sobie radę? - zapytałem zaniepokojony. Zawsze jeździła wtulona w moje plecy lub plecy mojego brata.
- Kiedyś często jeździłam konno - odparła z uśmiechem. Zdziwiłem się. Ta dziewczyna ma bardziej tajemniczą przeszłość niż mógłbym się tego spodziewać... Pogalopowaliśmy w stronę gór. Jechaliśmy dość długo, ale z samą Afrą jechało się szybciej niż z całą gromadą wojowników.
- Nie znajdziemy go tu... Nie po tym jak spadła kolejna lawina - powiedziałem. - Wracajmy - dodałem martwiąc się o nią. Nie wzięliśmy cieplejszych ubrań...
- Cii... - uciszyła mnie i zaczęła nasłuchiwać. Zacząłem ją naśladować. Powoli i cicho poprowadziła Pogromcę w stronę zbocza. Pojechała w górę rozglądając się uważnie. Podjechała bliżej jakiejś dziury. Zajrzała do środka. Też popatrzyłem.
- Nic tu nie ma - stwierdziłem. Sam śnieg. Jednak Afra miała inne zdanie. Ostrożnie zeszła z konia i schyliła się. Zaczęła odgarniać śnieg. Również zeskoczyłem i schyliłem się chcąc jej pomóc. Po chwili między śniegiem wyczuliśmy futro. Warczał na nas. Spojrzałem na Afrę, bojąc się jej reakcji na wilka. - Mówiłem, że nic nie ma... - powiedziałem. Popatrzyła w moje oczy. Nie dostrzegałem w nich strachu... Delikatnie pogłaskałem ją po głowie. Spojrzała na wilka i zaczęła go uwalniać. Zwierzę nie drgnęło... Ciągle siedziało w tej samej pozycji mimo, iż było już wolne. Warczało na nas. Gdy Afra je podniosła, zwierzę zaczęło skomleć. - Księżycowa Woda... - szepnąłem widząc ojca. Podniosłem go ze śniegu.
- Trzeba go ogrzać - powiedziała Afra.
- Skąd wiedziałaś, jak go szukać? - zaciekawiłem się.
- Intuicja i wiedza - odparła. - Jedziemy do mojej rodzinnej chaty, żeby go rozgrzać i o świcie wracamy - zarządziła.
- Jak daleko to jest? - zapytałem.
- Jeśli pojedziemy przez zamarzniętą rzekę to bardzo blisko - stwierdziła. Przyprowadziła bliżej oba ogiery. Wskoczyłem na Wichra, a dziewczyna pomogła mi przymocować Księżycową Wodę i przywiązała go chustą.
- Zawsze ją nosisz ze sobą? - zaśmiałem się.
- Shanti przed chwilą wyciągnęłam i zapomniałam ściągnąć - odparła wskakując na Pogromcę. Wzięła ze sobą wilka i pojechała przodem. Jechałem tuż za nią.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz