Rozdział 43

0 0 0
                                    

Weszliśmy do stajni. Przyjrzałem się dokładnie Afrze. Jeżdżenie w teren różniło się od polowania. To była jednak mała dziewczynka, którą ten dzikus mógł porwać. Zastanawiałem się co zrobić.
- Dasz sobie radę sama? - zapytałem z wahaniem. Spojrzała na mnie niepewnie. Westchnąłem. - Dobra, najwyżej wezmę Pogromcę na uwiąz - stwierdziłem. Przytuliła się do mnie, a ja pocałowałem jej czoło, delikatnie się uśmiechając. Podniosłem ją i posadziłem na Pogromcy. Sam wskoczyłem na Wichra i obydwoje wyjechaliśmy. Chwyciłem Pogromcę, bo w obozie dużo ciężej było nad nim zapanować. Niektórzy wojownicy już czekali inni dopiero się schodzili. Stanęliśmy niedaleko wyjścia.
- Hej, dziewczynko, nie zgubiłaś się? - zapytał jeden ze starszych wojowników. Spojrzałem w tamtym kierunku.
- Łapy przy sobie Ropuszy Śpiewie. Ona jedzie z nami - warknąłem na niego. Od zawsze go nie lubiłem. Był jakieś 13 lat starszy ode mnie, a zachowywał się tak, jakby mógł mną rządzić. Mężczyzna oddalił się trochę podśmiewując. Uśmiechnęła się blado. Po chwili przyjechał wódz. Zmierzył Afrę wzrokiem.
- Jedziesz z nami? - zapytał. - A gdzie twój strój? - zaśmiał się.
- Prędka Bryzo nie bądź nie mądry. Męski strój jest zbyt odkryty jak dla niej - powiedziałem.
- Można byłoby na coś popatrzeć - odparł ze śmiechem. Zmierzyłem go niezadowolonym wzrokiem, aż się przestraszył i uspokoił. Wyjechaliśmy z obozu, a ja pilnowałem Afry, żeby zbytnio się nie oddaliła ode mnie.
- Większa zwierzyna, polujemy w więcej osób. Mniejsza, można samemu - poinstruowałem ją. Zobaczyłem w oddali królika. Rzuciłem w jego kierunku dzidę, trafiając. Podjechałem i zabrałem królika do sakwy. Zauważyłem, że Afra upatrzyła sobie jakąś ofiarę. Rzuciła w królika, ale ten niestety uciekł lekko draśnięty. Prędka Bryza go dobił. Afra wzięła dzidę.
- Nieźle jak na pierwszy raz, ale celuj bardziej w zwierzynę nie w liście - zaśmiał się wódz. Pokiwała głową. Któryś z wojowników dał znak, że ma coś dużego, gwiżdżąc. Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Sarna trzy długości lisa stąd - rzucił najważniejszymi informacjami. Rozroszyliśmy się okrążając zwierzę. Zaczęliśmy zmniejszać okrąg, aż sarna nas zauważyła i przestraszona próbowała uciec. Otoczyliśmy ją nie dając możliwości ucieczki. Kilku wojowników rzuciło w jej kierunku, ale sarna była dość oporna. Zadali jej ledwie kilka ran. Zobaczyłem strzałę przeszywającą przerażoną sarnę. Cios nie był odpowiednio wykonany, ale śmiertelny. Afra rzuciła tę dzidę... Spojrzałem w jej kierunku uśmiechając się.
- Szczęście początkującego - skwitował Ropuszy Śpiew. Krucza Stopa pomógł wojownikowi przywiązać sarnę za kopyta do gałęzi, zostawiając ją na drzewie, by później po nią wrócić.
- Weźmiemy ją jak będziemy wracać - wytłumaczyłem, widząc jak Afra się temu przygląda. Wręczyłem jej dzidę. - Świetnie się spisałaś - dodałem z uśmiechem. Później polowaliśmy aż do późnego popołudnia. Afrze szło coraz lepiej i nawet złapała kilka królików i nornika. Słońce zaczęło się chylić ku zachodowi, gdy wróciliśmy do obozu z pokaźną stertą zdobyczy. Odprowadziłem ogiery do stajni. Chciałem wrócić do Afry, która siedziała przy ognisku, ale zauważyłem, że dyskutowała z przyjaciółką. Zaczepił mnie Zajęczy Sus. Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Uczyłeś ją polowania? - zapytał rozbawiony pokazując na Afrę.
- Wziąłem ją ze sobą poprostu - odparłem.
- A ta sarna? - zapytał zdziwiony.
- Sam się zdziwiłem - odparłem. Zaczęliśmy się śmiać trochę. Gadaliśmy o różnych rzeczach. Ważniejszych lub mniej ważnych.
- Co się z tobą stało? - zapytał wreszcie.
- O co chodzi? - zdziwiłem się.
- Ja cię pamiętam jako najspokojniejsze dziecko, które bało się wszystkiego i wszystkich - przyznał. - A teraz role się odwróciły. Nasz Wilczy Kieł zaczął pokazywać swoje kły - zaśmiał się. - Zazdrosny jesteś o nią? - zapytał.
- Nie, ja nie jestem zazdrosny. Ja poprostu pilnuje tego co moje - odpowiedziałem. Zaśmiał się.
- Aż sam się bałem do ciebie zbliżyć - przyznał. Westchnąłem zakłopotany.
- Ona ma na mnie dziwny wpływ - przyznałem.
- Widać z daleka, że jesteś w niej zakochany - odparł. - Robisz wszystko co ona powie - dodał rozbawiony.
- Zajęczy Susie? - zapytał Kamienny Wir. - Muszę z tobą porozmawiać - powiedział. Oddaliłem się od nich. Afra stała z boku przyglądając się dzieciom. Przytuliłem ją od tyłu, a ona się cała spięła.
- Co się dzieje Afro? - zapytałem, a ona natychmiast się rozluźniła.
- Prosiłam żebyś mnie nie straszył Victor - powiedziała. - Skąd mogę wiedzieć, że nie jesteś Prędką Bryzą albo jakimś innym wojownikiem? - zapytała odchylając głowę do tyłu i całując mój podbródek.
- Ktoś cię próbował dotknąć? - zapytałem, tym razem sam się spinając. - Zabiję, jak tylko dowiem się kto - powiedziałem. Pocałowała mnie, a moja złość nagle w całości odfrunęła. - Kto? - zapytałem.
- Mnie też zabijesz? - zapytał Prędka Bryza podchodząc do nas.
"Ciebie to w szczególności" - pomyślałem.
- Spróbuj ją dotknąć, a się przekonasz - warknąłem.
- Spróbowałem już i to nie raz, ale mogę spróbować jeszcze raz albo nawet kilka - odpowiedział z uśmieszkiem. Chciałem do niego iść i go uderzyć, ale Afra chwyciła moją dłoń i splotła nasze palce. Totalnie wytrąciło mnie to ze zdenerwowania. Patrzyłem na nią zdziwiony. - Taki pokorny? A może w ciąży? - zaśmiał się wódz. Byłem wściekły i prawdopodobnie gdyby nie to, że ona kurczowo trzymała się mojej ręki, dawno bym już przyłożył Prędkiej Bryzie.
- Victor proszę cię - załamała się ściskając moją rękę.
- Spróbuj jej dotknąć, a pozbawię cię zębów - zagroziłem. Odpuściłem bójkę, bo Afra się bała. Prędka Bryza odszedł podśmiewując się.
- Ostatnio jakiś nerwowy jesteś - stwierdziła wtulając się we mnie.
- Sam nie wiem czemu - przyznałem. Przyglądałem jej się chwilę, po czym porwałem ją w górę. Posadziłem na swoim biodrze. Owinęła nogi wokół mojego pasa, zabezpieczając się przed upadkiem. Pocałowałem ją w policzek. Księżyc dopiero piął się do góry, ale oboje byliśmy zmęczeni. - Lucas! Shanti! - zawołałem dzieci. Delikatnie odstawiłem Afrę na ziemię. Zabraliśmy dzieci do chaty. Położyliśmy ich spać. - Odpocznij - powiedziałem sadzając ją na ziemi.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
- Przejść się - odpowiedziałem. Wstała. - Nic mu nie zrobię - zapewniłem.
- W takim razie na pewno z tobą idę - odpowiedziała. Posłałem jej pytające spojrzenie. - Jak już pomyślałeś o Prędkiej Bryzie to tak szybko nie odpuścisz - stwierdziła. Westchnąłem. Usiadłem i poklepałem miejsce obok siebie. Usiadła na moich kolanach, twarzą do mnie. Pocałowała mnie i podcięła mi ręce, na których się podpierałem. Poleciałem w dół, ale nie uderzyłem głową o ziemię.
- Bez takich - powiedziałem. Uśmiechnęła się i położyła głowę na mojej klatce.
- Teraz będę mieć pewność, że do niego nie pójdziesz - szepnęła wtulając się we mnie. Westchnąłem głaszcząc ją po głowie. Po chwili oboje zasnęliśmy.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz