Rozdział 55

0 0 0
                                    

Czekałem na nią jakiś czas. Po chwili wróciła z dwoma naczyniami i moim ojcem. Usiadła obok mnie i podała mi naczynie.
- Ty pij - powiedziałem.
- Mam jeszcze jedno - odparła. Wziąłem naczynie i postawiłem obok siebie. Zrobiła to samo.
- Napij się - powiedziałem. Pokręciła głową. - Mam ci pomóc? - zapytałem. Księżycowa Woda chwilę nam się przyglądał, po czym usiadł po drugiej stronie dziewczyny. Narzuciłem na nią koc i wręczyłem naczynie w jej ręce. Zrobiła kilka łyków. Wziąłem niesforny kosmyk włosów i założyłem za jej ucho. Spojrzała na mnie. - Jesteś tak zimna, że boję się, że jak cię pocałuję to przymarznę - zaśmiałem się.
- To miał być komplement? - zapytała urażona.
- On kiedyś tak drzewo polizał i nie mógł języka odkleić - odparł mój ojciec.
- Tato! - zawołałem zdenerwowany. Przyłożyła palec do moich ust i pokazała na dzieci. Kiwnąłem głową.
- Idźcie spać. Z mojego powodu nie będziecie nocy zarywać - powiedziała dziewczyna. Wzięła ode mnie dzieci. Przytuliłem ją delikatnie.
- Ja nie jestem zmęczony - powiedziałem. W tym momencie Lucas usiadł i spojrzał na nas.
- Zaraz pójdę do Słodkiej Śmierci, żeby ci dała jakieś zioła na zmęczenie - fuknął.
- Ty też nie śpisz? - zapytała jego matka.
- Wilczy Kieł mnie ciągle budzi - poskarżył się. Odchyliła lekko koc, robiąc miejsce obok siebie, a chłopiec na czworaka podszedł i wtulił się w nią. Okryła go kocem.
- Idźcie spać dzieci - powiedział Księżycowa Woda wracając do siebie. Lucas po chwili znowu zasnął, a ja przytuliłem Afrę. Chciała okryć mnie kocem, ale podniosłem się i poszedłem do Shanti. Sprawdziłem jej temperaturę dłonią, po czym położyłem się obok niej. Widziałem ukłucie zazdrości w oczach Afry, gdy przytuliłem plecy dziewczynki chcąc ją rozgrzać. Zasnąłem po chwili.

Poczułem coś zimnego na swojej klatce. Wrzasnąłem przestraszony i obudziłem się. Lucas zaczął się śmiać.
- Nie chciałam cię przestraszyć Victorku, tylko obudzić - powiedziała z uśmieszkiem. Spodobało mi się to, jak zdrabniała moje imię.
- Afro...
- Tak? - zapytała. Usiadłem i przeciągnąłem się. - To była zemsta za tą gorączkę - powiedziała.
- Nie kazałem ci wczoraj biegać po tym śniegu. Ba, nawet chciałem, żebyś została w chacie - odparłem.
- No dobrze, dobrze... Słońce już wstało - powiedziała. Ziewnąłem.
- Dzisiaj mamy wolne - powiedziałem kładąc się na drugi bok. Lucas ułożył się obok mnie. - Powiedziałem wolne - powtórzyłem, gdy zobaczyłem, że Afra gdzieś się wybiera.
- Powiedziałeś, że macie wolne - odparła. Chciałem wstać, ale Lucas mnie powstrzymał.
- Jak będziemy udawać, że śpimy to może się obok nas położy - zasugerował szeptem. - A wtedy nie pozwolisz jej już wstać - dodał jeszcze ciszej. Ten chłopiec wiedział co robi. Afra natomiast zdążyła już wyjść i zacząć zamiatać chatę. Sprząta wszystko przez prawie godzinę. Po tym czasie przyszła do sypialni, a my udaliśmy że śpimy. Położyła maluchy obok nas i wyszła z pomieszczenia. Drzwi frontowe otworzyły się i zamknęły. Obaj z Lucasem podnieśliśmy się szybko i wybiegliśmy z chaty. Nie było jej nigdzie w obozie... Ślizgając się pobiegliśmy w kierunku wyjścia z obozu.
- Lucas! Victor! - zawołała zza otwartych drzwi. Odwróciliśmy się i tracąc równowagę obaj wylądowaliśmy w zaspie przy wyjściu. Byliśmy zdezorientowani. - Wyłaźcie z tego śniegu, bo będziecie chorzy - powiedziała. Przyszliśmy spowrotem. - Poubierać się lepiej to nie... Ale w śniegu się bawić to pierwsi - skarciła nas. Posadziła nas przy ścianie i podała naczynia z naparem. Wypiliśmy kilka łyków.
- Co ty zrobiłaś? - zapytałem zdziwiony. - Myśleliśmy, że wyszłaś z chaty...
- Wiedziłam, że nie śpicie - powiedziała rozbawiona. Pogłaskała nas po włosach. - A i zapomniałeś się ubrać Victor - powiedziała spokojnie. Miała rację... Byłem w samych spodniach... Od kiedy z nią zamieszkałem spałem w samych gaciach nie zważając na to, że nie było to dla mnie wygodne. Podeszła do Shanti i obudziła ją. - Jak się czujesz? - zapytała.
- Tylko trochę zimno - odpowiedziała zaspanym głosem. Afra podała jej napar. Wzięła Ave i Mateo na ręce i zaczęła z nimi krążyć po pokoju. Wstałem i podszedłem do niej. Zabrałem jej chłopca z rąk i zacząłem po niej powtarzać. Zmęczyłem się szybko i zaczął boleć mnie brzuch.
- Nie nadążam - powiedziałem, a ona zaczęła się śmiać.
- To przestań, bo będziesz mieć kolkę - powiedziała.
- Że brzuch boli? - zapytałem. Skinęła głową. - Za późno...
- Siadaj - odparła. - Odpocznij chwilę, to ci przejdzie.
- Będziesz tak krążyć nad nami? - zapytałem siadając. Uśmiechnęła się.
- Mogę iść - odparła.
- Siadaj tutaj - powiedziałem podcinając jej nogi i chwytając ją nim upadła na ziemię. Zamknęła oczy przerażona. - Wszystko okej? Coś cię boli? - chciałem się upewnić przytulając ją delikatnie. Pokręciła głową. Posadziłem ją na swoich kolanach. - I teraz będziesz tutaj tak grzecznie siedzieć z dziećmi, bo nie zamierzam cię puścić - szepnąłem jej na ucho i pocałowałem w policzek.
- Czyli zostałam uwięziona? - zapytała tym swoim miękkim, melodyjnym głosikiem.
- Dokładnie tak - mruknąłem wtulając się w jej plecy. Cały dzień gadaliśmy i bawiliśmy się z dziećmi. Afra położyła się dzisiaj wcześniej, twierdząc, że boli ją głowa. Nic dziwnego. Miała gorączkę, a ona zamiast odpoczywać cały czas biegała za dziećmi. Przykryłem ją kocem i delikatnie zabrałem z jej rąk Ave i Mateo. Położyłem obok również przykrywając kocem.
"Jak się obudzą to spróbuję ich uspokoić" - postanowiłem. Lucas mierzył mnie spojrzeniem.
- Co się sta...? - nie zdążyłem dokończyć pytania.
- Co ty chcesz zrobić? - rzucił do mnie. Patrzyłem na niego zdziwiony. - Dlaczego zabrałeś maluchy? - zapytał, a ja uśmiechnąłem się rozbawiony.
- Nic im nie zrobię. Afrze też - zapewniłem. - Boli ją głowa i jest chora, dlatego chciałem odsunąć dzieci od niej, żeby jak się obudzą ona się nie obudziła - wytłumaczyłem się.
- A dlaczego?
- Bo jak będzie spała spokojnie to szybciej wyzdrowieje - odpowiedziałem i podniosłem chłopca, po czym posadziłem na swoich kolanach. - Rana też się szybciej zagoi, jak nie będzie ciągle się podnosić - dodałem ciszej. Chłopiec przytulił mnie delikatnie. Shanti też przyszła i wtuliła się we mnie i brata. Zaśmiałem się. Po chwili obydwoje zasnęli. Ja też już przysypiałem.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz