Nie wszystkie badania Słodkiej Śmierci były przyjemne, ale kiedy w końcu skończyła podała mi jakieś zioła do picia. O dziwno nie zwymiotowałem. Siedziałem z Lucasem i postanowiłem się czegoś dowiedzieć.
- Jak się tutaj znaleźliśmy? - zapytałem, bo to pytanie nurtowało mnie najbardziej.
- Wskoczyłeś mi przed konia - odpowiedział. - I zemdlałeś - dodał. - I gdyby nie to, że spanikowana Zapomniana Nadzieja biegła za tobą, wołając cię, to chyba bym cię nie poznał - przyznał. Zaniosłem się kaszlem.
- Bałem się, że to Ropuszy Śpiew i nie chciałem zdradzić kryjówki Zapomnianej Nadzieji - przyznałem.
- Byłeś tak lekki, że samemu potrafiłem cię podnieść - powiedział. - I jeszcze krwawiłeś - dodał.
- Już nigdy nie będę wyglądał tak jak kiedyś - westchnąłem. - A przecież twoja matka właśnie za to mnie polubiła... - powiedziałem cicho.
- Mylisz się - odparł rozbawiony Lucas. - Ona gadała o tobie bez przerwy. Przez cały ten czas nasłuchałem się o tobie więcej niż mógłbym przypuszczać - odparł. - Podobno kazałeś się ożenić swojemu bratu z moją mamą, żeby ratować ją przed Prędką Bryzą - powiedział.
- Sam ci to przecież powiedziałem. - odparłem.
- A to, że pachniesz jak bezpieczeństwo? - zapytał.
- Ja już tego samemu sobie zapewnić nie potrafię - odpowiedziałem. - Ropuszy Śpiew mnie pokonał, a ja mu pozwoliłem, bo się bałem - powiedziałem.
- Bo się martwiłeś - poprawił mnie Lucas.
- Masz rację... - powiedziałem cicho. Ucieszył się już. - Powinienem zniknąć nie żegnając się z nią... Jeszcze gorzej to zniesie - powiedziałem. - Miałem wtedy ich wyrzucić z tej chaty, a nie czekać, aż łaskawie uciekną - mruknąłem.
- Nawet nie próbuj tak mówić, tato - skarcił mnie chłopak. - Mama cały czas liczy dni od kiedy cię nie ma, szuka ciebie i twojego zapachu w każdej najdrobniejszej rzeczy. Prawie pobiła męża Shanti, bo "nie zachowywał się jak Victor" - zacytował. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Ja nawet sam na własnych nogach nie ustoje - powiedziałem. Przejechał dłonią po moich włosach, ustawiając je. Po chwili się uśmiechnął.
- Ale wyglądasz jak kiedyś - powiedział dumny z efektu.
- Mam mniej włosów i są dłuższe - zauważyłem.
- Szczegół. Mama nie zauważy - stwierdził.
- Udusze się krwią - zauważyłem.
- Słodka Śmierć cię naprawi - stwierdził. - I wzmocni cię - dodał. Pokręciłem głową.
- Teraz to nawet mój brat brzmi lepiej niż ja - powiedziałem wzdychając. Chłopak się zmieszał. - Co się stało? - zapytałem. Pokręcił głową. Zacząłem się dusić. Lucas usiadł okrakiem na moich kolanach i wtulił się we mnie. Poczułem jak jego łzy moczą mój bark. Pogładziłem go po plecach. Oparł głowę o moje ramię, a ja spanikowałem.
- Tato co się dzieje? - zapytał zmartwiony.
- Nie gryź mnie... - poprosiłem z paniką.
- Nie będę - obiecał, a ja nadal gładziłem jego włosy. Po chwili zasnął. Pocałowałem jego policzek. Minęło może pół godziny, nim ktoś wszedł do pomieszczenia. Ból głowy się nasilił... Spojrzałem na Szept Nocy.
- Wróciłeś już? - zapytałem. Patrzył na mnie zdziwiony.
- Jest tu Lucas? - zapytał zmieszany.
- Znalazłeś już jego mamusię? - zapytałem rozbawiony. Mężczyzna nie wiedział co mi ma odpowiedzieć. Pocałowałem policzek śpiącego chłopaka. - Mój mały chłopiec - powiedziałem. Spojrzałem spowrotem na Szept Nocy. - Dlaczego wtedy mnie nie posłuchałeś? - zapytałem. - Twoja siostrzyczka i braciszek zapewne z chęcią by cię zobaczyli wcześniej - mruknąłem.
- Wilczy Kle...
- I nie zaczynaj znowu tej swojej gadki - mruknąłem niezadowolony. - Wyspałeś się już tak jak cię prosiłem? - zapytałem. Pokiwał powoli głową. - Czyli przestaniesz gadać jakieś niestworzone historie? - upewniłem się. Twierdząca odpowiedź. - No ja mam nadzieję, bo nie mam ochoty słuchać o jakimś przywództwie - mruknąłem. - Siadaj - powiedziałem robiąc obok siebie miejsce. Niepewnie podszedł do mnie. Stał nade mną, więc podciąłem mu nogi, łapiąc go. Przytuliłem go delikatnie. - Dziękuję Szepcie Nocy... - powiedziałem cicho. - I przykro mi z powodu twojego brata... Czemu nie powiedziałeś wczesniej? Może jak bym wiedział to udałoby mi się wybłagać Ropuszy Śpiew o jakieś lepsze zioła... - westchnąłem wtulając się w niego. - A później jeszcze mnie nie posłuchałeś i ten wojownik... Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałem.
- Wilczy Kle... O czym ty mówisz...? - zapytał przerażony mężczyzna.
- Szepcie Nocy tak długo tam czas spędziliśmy, że nie udawaj, że nic nie pamiętasz - mruknąłem.
- Tato... To nie jest Szept Nocy... - szepnął Lucas. Spojrzałem najpierw na niego, a później przerażony na mężczyznę obok mnie. Wcisnąłem się bardziej w ścianę.
- Wilczy Kle? - zapytał zmieszany.
- Nie bij mnie - poprosiłem wbijając się z całej siły w kąt pokoju i ściskając Lucasa.
- On cię nie będzie bił - powiedział chłopak na moich kolanach. Spojrzałem na niego. - To jest drugi brat Afry - powiedział.
- Martwy Szczur nie żyje... - powiedziałem cicho. - Nawet nie wiem kiedy umarł, bo powiedzieli mi w przeddzień zniknięcia Ropuszego Śpiewu... - powiedziałem.
- Co mu się stało? - zapytał przerażony mężczyzna obok mnie.
- Ropuszy Śpiew go skatował... - powiedziałem cicho. - Wtedy udało mi się rozpiąć łańcuchy Zapomnianej Nadzieji i kazałem jej się nim zająć - dodałem. - Nie było smaczne to zapięcie - zaśmiałem się. - I później on chciał ją wziąć. Patrzył na nią, więc zacząłem go podburzać i to mnie pobił zamiast ją... I gdy mną rzucił... Ona się zdradziła pokazując ręce - mruknąłem. - Śmiał się. I myślałem, że poszedł, więc kazałem jej rozpiąć moje dłonie, a gdy zacząłem się szarpać z łańcuchem Szeptu Nocy... Wyciągnął mnie, pudełka i znowu zaczęliśmy się bić... - i tak opowiadałem o ucieczce, o jego groźbach związanych z Afrą i o mojej karze... - Ona to widziała... - powiedziałem cicho. - Dostałem krwotoku i zemdlałem. Od wtedy zacząłem dusić się własną krwią... - szepnąłem, a Lucas mnie przytulił z całej siły. - Wiem już co przeszedłeś - mruknąłem do Feliksa. Po chwili do pomieszczenia wbiegła jakaś dziewczynka.
- Tato... - zawołała patrząc na nas. Wszyscy spojrzeliśmy na nią.
- Mówiłeś, że nikt nie wie - szepnąłem mu do ucha. - A ja tu widzę twoją siostrę - dodałem. Chłopak pokręcił głową, a dziewczynka wtuliła się w Feliksa. Patrzyłem na to zdezorientowany. Dziewczynka patrzyła na mnie. - Jak się nazywasz? - zapytałem ją. Spojrzała na Feliksa, a ten kiwnął głową.
- Lea... - powiedziała niepewnie. Spojrzałem na brata Afry zdezorientowany. - A ty? - zapytała. Nie mogłem przez chwilę wydusić ani słowa. Patrzyłem to na nią to na Feliksa to na Lucasa.
- Victor... - powiedziałem tylko zmieszany. Obaj mężczyźni wybuchnęli śmiechem. Patrzyłem na nich zmieszany.
- Nie bój się jej Wilczy Kle - zaśmiał się jej ojciec.
- Ona miała 3 miesiące... - przypomniałem. Chciała coś powiedzieć, ale Feliks zakrył jej usta i szepnął coś do jej ucha. Pokiwała głową. - Ile czasu minęło? - zapytałem. Nikt nie odpowiedział. Dziewczynka zaczęła mi się przyglądać. Spojrzałem przerażony na obu chłopców. Co to dziecko mogło ode mnie chcieć?
CZYTASZ
Moja Śnieżna Księżniczka
Fiksi RemajaDruga część "Poszukiwania miłości, czas zacząć!". Tym razem świat widzimy oczami Wilczego Kła. Czy on i Śnieżny Kwiat aż tak bardzo różnią się od siebie? Przeczytaj by poznać losy i myśli Victora.