Rozdział 72

0 0 0
                                    

Ocknąłem się po chwili. Leżałem, a Zapomniana Nadzieja przyglądała się mi. Szept Nocy również patrzył na mnie zmartwiony. Podnosiłem się powoli, co sprawiło mi dużo bólu.
- Co się stało? - zapytałem.
- Miałeś krwotok... - powiedziała kobieta. - Cały krwawisz Wilczy Kle... Nie mam odpowiednich ziół, ani nie wiem co ja mam robić... Nie znam się na tym tak dobrze jak Lawendowa Perła czy Słodka Śmierć - powiedziała załamana.
- Uspokój się, nic mi nie będzie - odparłem.
- Nie rozumiesz. Cały krwawisz - powiedział Szept Nocy. - Nie przeżyjesz jak stracisz za dużo krwi.
- Nic mi nie będzie - odparłem. - Twoja siostrzyczka omal mi się nie wykrwawiła na rękach i jakoś żyje - mruknąłem naciskając na "siostrzyczka".
- Słodka Śmierć się nią zajmowała - przypomniała Zapomniana Nadzieja. Przeciągnąłem się i usiadłem przy ścianie. Okropnie bolała mnie brzuch i nadal chciało mi się wymiotować. - Victor? - zapytała przejęta kobieta. Spojrzałem na nią. - Nie odpływaj - błagała. Poczułem jak po moich ustach płyną strużki krwi.
- Wypluj to - rozkazał Szept Nocy. Nie byłem w stanie wykonać jego polecenia. Zacząłem się dusić. Pochwalił mnie do przodu, a ja plułem krwią. Sytuacja faktycznie wyglądała poważnie... - Żyjesz? - zapytał zmartwiony. Pokiwałem powoli głową. - Victor nie zasypiaj - powiedział przerażony. Patrzyłem na niego nieprzytomnym wzrokiem. Poczułem kolejny silny ból głowy.
- Nic mi nie jest - powiedziałem słabo. - Już wszystko dobrze - dodałem. Patrzyli na mnie nieprzekonani. - Zmieńcie się z kimś - poprosiłem. - Odpocznijcie również. Musimy mieć siłę na nowe starcie z Ropuszym Śpiewem... - powiedziałem słabo. Przymknąłem oczy z bólu i poprawiłem się lekko.
- Nie możemy cię zostawić - odparła Zapomniana Nadzieja. - Ktoś musi nad tobą siedzieć, jak się pogorszysz, to już cię nie uratujemy - powiedziała.
- Nic mi nie będzie - zapewniłem. - Ja jeszcze mam powód, żeby walczyć - powiedziałem. Westchnęła cicho. - Obudźcie kogoś - poprosiłem. - Samemu siedzieć nie mogę, bo czuję się słabo, a wy też musicie odpocząć - powiedziałem. Pokiwali głowami i Szept Nocy obudził jakichś dwóch wojowników. Zasnąłem podwijając kolana do klatki i kładąc na nich głowę. Była to dość wygodna pozycja patrząc na to jak mało miejsca tu było.

- Victor? Wilczy Kle? - słyszałem jak przez mgłę. Powoli zacząłem podnosić głowę. Rozejrzałem się. Wszyscy wojownicy patrzyli na mnie. Łącznie z rozbawionym Ropuszym Śpiewem. Odwróciłem od niego głowę.
- Poczekaj aż znowu odzyskam siłę, a wtedy się zmierzymy - mruknąłem.
- Mówiłeś coś Wilczy Kle? - zapytał.
- Nie, on nic nie mówił - odpowiedziała spanikowana Zapomniana Nadzieja.
- Powiedziałem, że jak tylko odzyskam siłę to pożałujesz tego co robisz - warknąłem patrząc wprost na niego.
- Nie dość ci jeszcze było? - zapytał rozbawiony. Podniosłem się, opierając o ścianę. Chwiałem się lekko.
- Jak ich nie zostawisz w spokoju, to się przekonasz, że potrafię walczyć do ostatniej kropli własnej krwi - warknąłem.
- Wilczy Kle usiądź - zaczęła prosić przestraszona Zapomniana Nadzieja. - On jest nieobliczalny... - szepnęła.
- Dziewczyna mądrze gada - powiedział rozbawiony wojownik. Próbowałem wyjść z pudełka omal się nie wywracając. Szept Nocy chwycił moją nogę, próbując mnie przewrócić i powstrzymać. Ropuszy Śpiew jednak zdążył mnie już złapać i podnieść.
- Zostaw go - warknął brat Afry. Zacząłem się znowu dusić.
- Boisz się Ropuszy Śpiewie? - zapytałem. - Jak się pokażesz w obozie z obitą twarzą? - zapytałem.
- Jedyne co możesz zrobić, to posłużyć mi jako zabawka - odparł mężczyzna przewracając oczami. - I właśnie zastanawiam się co zrobię - dodał rozbawiony.
- Zostaw go - warknął nie tylko Szept Nocy, lecz także kilku innych wojowników. Mężczyzna, który trzymał mnie w garści uśmiechnął się.
- Aż tak bardzo się o niego martwicie? - zapytał rozbawiony. - To kto jest gotów oddać za niego życie?
- Żaden - warknąłem. - Nawet nie próbuj - dodałem. Szept Nocy wyszedł z pudełka i podszedł do nas.
- Ja jestem gotowy - warknął.
- Wracaj tam - powiedziałem. Pokręcił głową. - Wracaj! - warknąłem. Nie odsunął się nawet.
- Jaki świetny pomysł - zaśmiał się Ropuszy Śpiew. - Najpierw wykończe jednego, a zaraz drugim też się zajmę - dodał. Rzucił mną o podłogę, chwytając Szept Nocy. Podciąłem nogi wojownika i kiwnąłem do Szeptu Nocy. Uderzył kilka razy naszego porywacza. Inni wojownicy zaczęli wyskakiwać z pudełka i również uderzać mężczyznę. Wszyscy jednak byli zbyt osłabieni, żeby zadać mu jakieś poważne ciosy. Podniosłem się.
- Ropuszy Śpiewie przecież chodzi ci tylko o mnie - powiedziałem. Mężczyźni zdziwieni spojrzeli na mnie, a wojownik powstał. - To ja ci ciągle komplikuje plany - powiedziałem. - Puść ich wolno, a ze mną możesz zrobić co zechcesz - powiedziałem. Prawdopodobnie i tak już nigdy nie zobaczę Afry... A reszta niech się uratuje... Mężczyzna zaczął się uśmiechać.
- Oni też zawinili - odpowiedział. - Ale mogę być dla nich łaskawszy jeżeli pójdziesz ze mną - powiedział.
- Nie rób tego Wilczy Kle... - szepnęła przestraszona Zapomniana Nadzieja.
- Zostaw ich przy życiu - powiedziałem. - Nie daj im głodować ani opadać z sił. Daj możliwość wyleczenia ran, a ja zrobię co zechcesz - powiedziałem. Wiedziałem, że będę tego żałował... Uśmiechnął się zadowolony. Podniósł mnie z ziemi i zaprowadził do innego pokoju, zamykając ich, by nie mogli uciec. To miał być od teraz pokój moich tortur... Musiałem robić okropne rzeczy, których wolę już nie pamiętać. Powiedział, że nie mogę dotykać się jedzenia, dopóki spowrotem mi nie pozwoli, ale nawet nie miałem na nic ochoty, po tym, co musiałem przez niego smakować... Zgadzałem się na wszystko co mówił. Odprowadził mnie spowrotem do innych wojowników i posadził w kącie w pudełku.
- Niedługo któryś z moich ludzi przyniesie wam coś do jedzenia - powiedział. Patrzyłem w ścianę, nie mogąc pozbyć się okropnego smaku z ust. Mężczyzna po chwili poszedł.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytała Zapomniana Nadzieja trzęsącym się głosem. Wzruszyłem ramionami. Niektórzy chcieli wyciągnąć ode mnie, co tym razem zrobił mi Ropuszy Śpiew, ale nie odzywałem się do nikogo. Tak jak wojownik obiecał, niedługo później jeden z jego towarzyszy przyniósł jakiegoś pieczonego królika, kawałek sarny i dwie nornice. Nawet nie spojrzałem na to jedzenie. - Wilczy Kle musisz coś zjeść - nalegała Zapomniana Nadzieja. Wzruszyłem ramionami.
- Wilczy Kle...
- Jedzcie i nie zadawajcie zbędnych pytań - powiedziałem zły. - Zaczynają się ciężkie czasy i ktoś musi być na siłach - powiedziałem. - A teraz jedzcie to - dodałem opierając głowę spowrotem o ścianę. Niedługo później zasnąłem.

Moja Śnieżna Księżniczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz