trudne początki

1.4K 105 67
                                    

Rozdział 3

Nadszedł wrzesień. Ich rówieśnicy przygotowywali się właśnie do kolejnej klasy, a oni pakowali swoje rzeczy do kufrów. Oficjalnie mieli pójść do szkół dla specjalnie uzdolnionych, co było wygodnym wyjściem pod względem ogromu zazdrości ich kolegów i koleżanek. Zniknęła pogarda, którą zwykle byli obdarzani, nastąpiła zazdrość. Szczególnie Harry'emu bardzo się ona podobała, dawała pewną satysfakcje. Hekate mniej ją pochłaniała, wiedziała, że za nią stoi ta sama pogarda jaką byli obdarzani na co dzień. Chłopiec jedynie stwierdził, że przynajmniej muszą przełknąć to, że to dziwne rodzeństwo, a nie oni, zostali obdarzeni taki przywilejem.

Harry patrzył jak jego siostra znika dotykając jakiejś starej rękawiczki. Po prostu zniknęła, trzymając w rękach kufer i sowę. Westchnął, jego czekała gorsza przeprawa. Hagrid dał mu bilet i nie wytłumaczył dokładnie gdzie leży absurdalny peron 9 i ¾. Na szczęście w 'Historii Hogwartu' jej autor postanowił napomknąć o tej kwestii.

Wyglądał jak całkowity idiota na pobliskiej stacji pociągowej, skąd musiał dotrzeć na Kings Cross. Nie dość że dzierżył kufer, to jeszcze klatkę z sową. 

- Moi rodzice hodują sowy i wiozę dla nich dobry okaz - zmyślił na poczekaniu jakąś odpowiedź dla napastliwej kobiety w jego wagonie. Trzy razy zgubił się na wielkim dworcu zanim znalazł peron 9. Specjalnie był wcześniej, by się nie spóźnić. Rozejrzał się, czy nikt nie patrzył i z rozpędu wbiegł w ścianę. To było absurdalne, jednak zadziałało, znalazł się drugiej stronie.

Ujrzał od razu czerwoną lokomotywę z wagonami. Co jakiś czas buchała z niej para i rozlegał się dziwny dźwięk. Zaczął się przeciskać przez tłum osób, dzieci żegnających się z rodzicami. Na szczęście nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszedł do pociągu. Chwilę mu zajęło by znaleźć jakiś przedział, w którym nie było kompletu osób. Pamiętając o radzie Hekate zasłonił swoją bliznę przydługimi lokami. w jego przedziale były tylko dwie dziewczyny, nie zapamiętał jak się nazywały, ale na pewno były od niego starsze. Nie zwróciły na niego większej uwagi, cieszył się z tego powodu. Zaczął czytać 'Magiczne wzory i napoje', których jeszcze nie zdążył skończyć w sierocińcu. Oczywiście, że nie miał nadziei, ze wszystkiego nauczy się na raz, chciał po prostu znać podstawy warzenia eliksirów. Wydawały się ciekawe, choć aktualnie dla niego wszystko co związane z magią było takie. Dwie brązowowłose poszły spać, nie zwracając na niego zbyt wielkiej uwagi. Harry westchnął.

. . .

Dotarcie do zamku minęło bez przeszkód, miał już na sobie szatę. Był piękny, Harry musiał to przyznać, szczególnie w ciemności i ze światłami odbijającymi się w jeziorze. Nie rozmawiał z nikim, nie był dobry w zaczynaniu znajomości, w dodatku nawet jak próbował je rozpoczynać kończyło się to zwykle fiaskiem. 

Gdy wyszli Hagrid wskazał im profesor McGonagall, wicedyrektorkę. To była wysoka, czarnowłosa czarownica w szmaragdowej szacie. Zawołała ich i prowadząc ich do Wielkiej Sali opowiadała im podstawowe fakty jakie już znał z ksiąg. Gdy weszli już do sali, zobaczyli cztery stoły domów ustawione równolegle do siebie i na przeciwko stał jeden nauczycielski. Przed nim stał stołek, a na nim tiara.

- Jest zaczarowane... - jakaś dziewczyna powiedziała przemądrzałym tonem wskazując na dach wyglądający na niebo - Tak, żeby to tak wyglądało. Czytałam tak w 'Historii Hogwartu'.

Było zdecydowanie ładne, pełne gwiazd i to było raczej oczywiste, że nie jest naturalne, przynajmniej dla Harry'ego. Tiara zaczęła śpiewać swoją pieśń, gdy skończyła nastąpiły gromkie oklaski. Do tiary podeszła profesor McGonagall trzymając w ręce długi zwój pergaminu.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz