cenna lekcja

831 129 34
                                    

Rozdział 67

Regulus Black mógł tylko westchnąć. Wiedział, że ta chwila musiała nastąpić, szczególnie po tym jak Harry i Hekate zostali śmierciożercami, łudził się jednak, że mógł odkładać to w czasie. 

- Powinieneś to zrobić wcześniej - mruknął Harry.

- Gdyby to było tylko takie proste... - wymamrotał Black - Wezmę na siebie wszystkie konsekwencje jeśli o to chodzi.

Kilka dni przed wczesnolipcowym zebraniem spędził na warzeniu eliksirów leczniczych gdyby miał zostać poważnie ukarany. W końcu Syriusz, Remus, Hekate i Harry byli już w odpowiednich strojach, a Regulus jako czarny kot wskoczył do torebki Evans.

- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego bierzesz Horusa na zebranie? - zapytał Syriusz chichocząc - On też dostanie jakieś zadanie? Nie wiem, zapolować na feniksa Dumbledore?

Harry parsknął śmiechem, a Hekate posłała tylko długie spojrzenie Blackowi.

- Sądzę, że dowiesz się na dniach.

Remus, który zawsze dziwnie patrzył na kota wyglądał na zaintrygowanego. W końcu zebrali się i pojawili w siedzibie śmierciożerców. Nie potrzebowali masek, miał być tylko wewnętrzny krąg bez Snape'a i jeszcze jedna osoba, której nie znali, ale była spokrewniona z członkami. Dziwne, ale nie skomentowali tego. Usiedli na wyznaczonych miejscach prze długim stole, Syriusz i bliźniacy po lewej stronie stołu dość blisko Voldemorta, Remus był po drugiej stronie trochę dalej gdyż siedział obok Fenrira Greybacka. Ich relacje nadal były napięte, ale Remus był częścią jego watahy, więc tak musiało być. Greyback nie był ulubioną osobą Harry'ego i Hekate, jednak nie był potworem atakującym dzieci dla zabawy, raczej alfą broniącym swojej watahy za wszelką cenę zdemonizowanym przez ministerialną propagandę. Co nie znaczy, że ktokolwiek z nich chciałby spędzać w jego towarzystwie więcej czasu niż było to konieczne, Fenrir bywał naprawdę przerażający.

Zaczynało się pojawiać coraz więcej osób, aż kilkadziesiąt krzeseł zostało zapełnionych, a Hekate wypatrzyła w tłumie bardzo dobrze znaną jej osobę. Siwe włosy, przenikliwe oczy i sylwetka emanująca dziwną potęgą.

- Profesor Lestrange, nie spodziewałam się tu pana. - przywitała się.

Siedział obok innych Lestrange'ów, uśmiechnął się do niej.

- Namówiłem moich wnuków, musiałem zobaczyć się tu na własne oczy, panno Evans. - odpowiedział - Harry Potter. Przekorne, acz całkiem pasujące. Chociaż pana, panie Black, nigdy bym się nie spodziewał zobaczyć. Polux spisał cię na straty, och jakby się zdziwił.

- Jestem tu dla Harry'ego i Hekate, panie Lestrange - powiedział gładko Black.

- Ach tak, zrozumiałe - powiedział Lestrange - Rodzina jest najważniejsza...

- Ja jestem ciekaw dziadku jak się domyśliłeś, że Hekate Evans jest śmierciożerczynią.

On wzruszył ramionami.

- To całkiem proste, jest moją ulubioną uczennicą. - mrugnął do niej lekko

Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, wszedł Lord Voldemort. Wszyscy skłonili się, nawet Corvus, który był starszy od Toma Riddle'a, choć jego ukłon był inny, pewnie z jakiejś zasady czystokrwistej etykiety, która była już dawno zapomniana.

- Rozpoczęliśmy wojnę. - rzekł Czarny Pan - Świat wie już o naszym powrocie, Ministerstwo łudzi się, że jest w stanie nas zatrzymać, a Albus Dumbledore jak zwykle wierzy w mity. Dzisiejsze spotkanie służy temu, by nakreślić ogólny kierunek naszych działań. Najpierw Ministerstwo.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz