małe bóstwa

920 116 48
                                    

Rozdział 68

Minęło kilka dni, aż do Syriusza i Remusa w pełni dotarło, że Regulus Black żyje i ma się dobrze. To były ciężkie dni, szczególnie dla Syriusza, który jednego dnia zamknął się w sobie, drugiego wrzeszczał na Regulusa, że nie ujawnił się wcześniej oraz wyklinał Czarnego Pana tak głośno, że Harry usunął się z piętra w obawie, że jego dziwna więź z nim to wychwyci., a trzeciego przepraszał za wszystko co zrobił wiele lat temu. Syriusz mimo tego, że odbył całą terapie po wyjściu z Azkabanu nadal był odrobinę niestabilny, Hekate podejrzewała, że kuzynostwo jego rodziców nie pomagało.

Przyszedł czas na ich lekcje. Harmonogram nie był zbyt napięty, ale też sprawiał, że naprawdę mieli co robić. Ich pierwszą lekcją była ta z Bartym Crouchem w siedzibie śmierciożerców. Mieli na to oddzielny pokój. Barty najpierw sprawdził ich oklumencje, była dość imponująca jak na ich młody wiek, mieli też wisiorki od Voldemorta, które ją wspomagały.

- Obrona umysłu to nie wszystko, musicie naprawdę wiedzieć co by zrobiła wasza postać w danej sytuacji.

Resztę lekcji Barty przytaczał im sytuacje z jego udawania Alastora Moody'ego, a potem zadał im zadanie domowe opisując dokładnie sytuację wyjawienia ich sekretu przez Albusa Dumbledore'a, a oni mieli z niej  przekonująco wybrnąć To było całkiem zabawne.

Kolejna lekcja odbyła się w Malfoy Manor, to była chyba najbardziej bogata rezydencja jaką widzieli w życiu. Dracona nie było. Przywitali się z panią domu, Harry widział ją raz w życiu, a Hekate w ogóle. Narcyza Malfoy uśmiechnęła się tylko do nich ciepło.

- Panie Potter, Panno Evans nie potrzeba formalności, dla was Narcyza - spojrzała na ich pierścienie dziedzictwa. - Jesteśmy w końcu rodziną.

- Harry.

- Hekate.

Powiedzieli swoje imiona niemal jednocześnie.

- Jesteś wychowanką Flacylli, prawda? - zapytała pani Malfoy, a Hekate skinęła głową - Evans... naprawdę interesujące.

- Pozwolę wyciągnąć własne wnioski - powiedziała jedynie Hekate.

Zaprzeczanie ich pokrewieństwu było bezcelowe, dlatego tego nie robili, część śmierciożerców domyślała się, że byli rodzeństwem, tak sądziła przynajmniej. Narcyza uśmiechnęła się lekko, była raczej tajemniczą kobietą, przypominała trochę Flacylle Zabini, zimną damę, kochającą swoją rodzinę, a jednocześnie niebezpieczną, Flacylla, no cóż, byłą odpowiedzialna za śmierć wielu swoich mężów, a Hekate miała podejrzenia, że jej narzeczony Mauricio skończy bardzo podobnie. Nie znała Narcyzy Malfoy, ale znała Andromedę i Bellatrix, mając takie siostry musiała być w pewnym stopniu niebezpieczna. Usiedli w końcu w gabinecie pana domu, a Lucjusz Malfoy zaczął swój wykład na temat Wizengamotu. Okropnie nudny, ale w pewnym stopniu pouczający. Kiedyś miejsca w nim były dziedziczne, rodziny czystej krwi miały swoje miejsca. Malfoy'owie, Potterowie i Blackowie również. Po porażce Grindelwalda jednak zmieniło się to, nie z dnia na dzień, ale dziedziczność została zniesiona, a zamiast tego wprowadzono niejasny system nominacji, który w praktyce podporządkowywał go Ministrowi. Voldemort chciał jego reformy.

- Czy czarodzieje w ogóle słyszeli o koncepcji trójpodziału władzy, panie Malfoy? - zapytała Hekate.

- Nawet jakby słyszeli to nie sadzę, by byli chętni wprowadzić - mruknął Malfoy - Czarny Pan się nad tym zastanawia. Są pewne plany stworzenia Magicznej Rady Sędziowskiej, w której zasiadaliby niezawiśli sędziowie i wydawali wyroki. Oskarżycielem byłoby nadal Ministerstwo Magii, a raczej jego kontynuator, Czarny Pan bardzo nie lubi tej nazwy.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz