podejrzane zaklęcie

781 122 27
                                    

Rozdział 70

Harry i Blaise odtąd korzystali tylko z podręcznika Księcia Półkrwi, okazał się on jednak pomocny też w innych kwestiach, na marginesach znajdowały się też zaklęcia, o których nigdy nie słyszeli. Wypróbowali kilka, były całkiem użyteczne. Właściwie w szkole nic się nie działo, cały ich rocznik był skupiony na nauce, a Harry miał jeszcze w dodatku narzekającego węża Apollo.

- Dlaczego nie mogę ugryźć kota tej dziewczyny?

Narzekał na każdym razem jak widział Krzywołapa, zwierzaka Hermiony Granger.

- Bo miałbym przez to problemy, mówiłem ci. - odparł Harry - Masz szczury w lesie, zwierzaki uczniów nietykalne.

Apollo wyglądał na nie pocieszonego. Czasem miał ochotę napuścić go na Bellatrix Lestrange za to, że skazała go na męki tłumaczenia wężowi, że nie je się zwierząt uczniów, nie próbuje polować na sowy, ani nie straszy przypadkowych pierwszorocznych.

Harry'ego pocieszało tylko to, że na tak zwaną Noc Duchów, czyli Samhain nie musiał brać udziału w beznadziejnej uczcie, ale obchodził je razem ze śmierciożercami. Z zamku było się teraz wydostać trudniej przez aurorów, którzy kręcili się po szkole, najwyraźniej poszukując ukrytych śmierciożerców, nie wiedząc, że codziennie takiego spotykają. Harry śmiał się nawet z tego gdy spotkał Nimfadorę Tonks na patrolu. Trzydziesty pierwszy października był oczywiście datą zabójstwa jego rodziców, a on miał spędzić to z ich zabójcą, czuł się jednak tylko odrobine źle. Oczywiście, że nie zapomniał o tym, że człowiek, któremu się kłaniał pozbawił go rodziny, raczej wliczył to w pewną konieczną kalkulacje. Voldemort nie czuł wyrzutów sumienia, ale też nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z tego faktu, jego czerwone oczy błyszczały za każdym razem gdy wspominał kobietę, która była powodem jego upadku, Lily Evans - Potter, Harry i Hekate byli pewni, że gdyby żyła, z miejsca zrobiłby wszystko, by została śmierciożerczynią, mimo jej statusu krwi. Corvus Lestrange miał rację, Tom Marvolo Riddle był sroką, zbierającą najlepsze błyskotki. Do Samhain zostało jeszcze kilkanaście dni, a w tym czasie Harry musiał się zmierzyć z nauką i Snapem, który wydawał się go nie cierpieć bardziej niż zwykle.

. . .

Akolici wybrali już swoich nowych członków i zaprzysiężenie miało odbyć się kilka dni przed świętem Samhain. Hekate już przygotowywała program wykładów, musząc dopuścić też te idee Voldemorta, z którymi się nie zgadzała. Oprócz tego nauka była dwa razy trudniejsza, a ona została wyciągnięta z Durmstrangu na nalot. Była pewna, że był to pomysł naczelnej wariatki Wielkiej Brytanii, jak tytułowali ją z Harrym. Hekate co prawda miała stać z boku całego wydarzenia, ale i tak nie był to jej ulubiony pomysł.

Za pomocą świstoklika przetransportowała się do Anglii i stawiła się na zebraniu śmierciożerców. Została anonimowo przydzielona do grupy. Nie było tam Bellatrix, był za to Regulus, Rabastan Lestrange i Severus Snape.

- Zatłukę Bellatrix za to, że wyprosiła u Czarnego Pana to - wycedził jej do ucha Black.

Celem ataku był dom Arnolda i Patrici Peasegoodów, amnezjatora i uzdrowicielki, ludzi Dumbledore'a w Ministerstwie i Mungu. W ich rezydencji przechowywano też jakieś ważne dokumenty i zadaniem jej grupy było ich odzyskanie. Trzymanie dokumentów w swoim domu było według niej raczej idiotyczne, były tam jednak z powodu tego, że Peasegoodowie nie ufali instytucjom rządowym. Obecność Snape'a tam była zastanawiająca i najwyraźniej była testem jego lojalności. To było całkiem interesujące posunięcie.

Aportowali się tuż przy barierach, które inna grupa śmierciożerców rozmontowywała. Dworek był mały, to nie była żadna bogata i ważna rodzina, żyli z pensji Ministerstwa Magii. Gdy już mogli wejść, to łamacze barier zostali na straży, grupa Bellatrix zajęła się morderstwem, a jej grupa wtargnęła do środka. Urządzony był dość skromnie, nie było wielu strach mebli i zakamarków, co było wyjątkowym plusem w ich zadaniu.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz