wierny sługa

898 102 61
                                    

Rozdział 33

Harry po prostu nie wierzył. Syriusz Black kolejny raz włamał się do zamku, kolejny raz do Pokoju Wspólnego Gryfindoru, a w dodatku do dormitorium chłopców z trzeciego roku. Harry bardzo wątpił, że szukał tam jego, w końcu prezent od Blacka został dostarczony do dormitorium Slytherinu co by oznaczało, że musiał zdawać sobie sprawę z jego przynależności domowej. Musiał szukać czegoś innego, być może Pettigrew. Tylko czy Pettigrew żył? To pytanie męczyło Harry'ego okrutnie, a nie zdobył się na odwagę, by zapytać o niego Lupina. Gubił się już w tej sprawie.

Dni szkolne oprócz tego małego incydentu mijały raczej spokojnie, uczył się jak zwykle pilnie, uczył się u Lupina, spędzał czas z Blaisem. Minęła wycieczka do Hogsmeade, mimo tego, że go bardzo kusiło to nie wyszedł tam i mógł się zadowolić jedynie opowieściami Zabiniego. Miał nadzieję, że do następnego roku sprawa się rozwiąże.

- Potter, masz trochę wolnego czasu? - zapytał go pewnego razu Theodor Nott.

Był weekend, a Harry czytał jedną z książek o wróżbiarstwie w swoim dormitorium, która pozwoliłaby mu bardziej zrozumieć przedmiot. Miał też obok notatki Hekate, które znacznie ułatwiały ten proces. Blaise dał się wyciągnąć Daphne Greengrass na spacer, najpierw chciała wyciągnąć Harry'ego, ale gdy ten odmówił wywijając się nauką nazwała go żartobliwie kujonem. Właściwe Harry całkiem lubił blondynkę, dobrze współpracowało im się na wróżbiarstwie

- Zależy na co. - opowiedział mu w końcu.

Nott uśmiechnął się półgębkiem.

- Właściwie to rozmawiałem przed chwilą z Grahamem Montaguem i poprosił mnie, czy mógłbym cię przekonać, czy nie pomógł byś mu z eliksirami.

Harry uniósł brew.

- Montague? A on nie jest przypadkiem ścigającym u nas w drużynie? - Harry dopytał - Wiesz, miałem wrażenie, że tacy ludzie jak Flint, czy Bole stamtąd niezbyt mnie lubią.

Nott niemal się uśmiechnął.

- Oni prawdopodobnie tak, ale nie Montague. On nie ma nic przeciwko, mówił, że dużo słyszał na temat twojego talentu w eliksirach i ogólnie o twoich wysokich wynikach.

Brew Harry'ego powędrowała jeszcze wyżej, nie sądził, by starsze roczniki w ogóle się nim interesowały, a nie traktowały jak powietrze.

- Proszę cię, Potter - westchnął Nott - To, że konsekwentnie ignorujesz większość Ślizgonów, to nie znaczy, że oni to robią. I jeśli martwisz się czymś innym to ci tylko powiem, że Montague jest półkrwi, a jego rodzice nigdy nie mieli związków z wojną.

Harry prychnął.

- Gdyby mi to przeszkadzało, to bym z tobą nie rozmawiał, Nott. - mruknął.

Theodor uśmiechnął się tylko tajemniczo.

- Przygotuj się, że jest ciężkim przypadkiem jeśli chodzi o eliksiry. Czeka na ciebie w Pokoju Wspólnym.

Jeśli musiał prosić trzeciorocznego o to, to prawdopodobnie tak. Harry wziął więc wszystkie swoje podręczniki i książki o eliksirach, wychodząc z pokoju. Oczywiście, że nie robił tego z dobroci serca. Po pierwsze był ciekawy dlaczego Montague akurat jego poprosił o korepetycje, a po drugie wiedział, że jego pozycja wśród hierarchi Ślizgonów nie była zbyt wysoka, a to mogło ją skutecznie podnieść. Faktycznie, czekał na niego ubrany w szkolny mundurek kasztanowłosy, wysoki chłopak o piwnych oczach i przystojnej twarzy pokrytej gdzieniegdzie piegami. Wyglądał jak typowy starszy gracz Quiddicha jeśli chodziło o sylwetkę i był o wiele wyższy od Harry'ego. Pomachał do niego.

gods of magic • potter twinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz